Severus Snape przemierzał salę pełną uczniów, nadzorując próbne OWTM-y. Większość z nich stanowili jego podopieczni ślizgoni, tacy jak Malfoy, Parkinson, Zabini, a nawet Goyle. Ku jego zdziwieniu wśród grona piszących znalazło się kilku gryfonów, których nie spodziewał się tu ujrzeć. Potter głowił się nad przepisem na Zielony Kwiat Pustyni, a Thomas gorączkowo wycierał pot z czoła, najwyraźniej próbując nie wyjść na totalnego idiotę. Jedynie Granger pozostała skupiona i jak zwykle, w szaleńczym tempie, pisała po pergaminie. Oddała pracę jako pierwsza, po czym szybko opuściła Wielką Salę, rzucając Potterowi jedno z tych swoich przyjacielskich spojrzeń. Snape szybko przeglądnął jej pracę i wiedział, że niestety nie uda mu się jej oblać. Z grymasem na ustach musiał przyznać, że była wybitnie inteligentna i ten test nie sprawił jej trudności.
Zgodnie z nowym rozporządzeniem Albusa Dumbledore'a, pod koniec szóstego roku nauki, uczniowie, którzy pragnęli zdawać Eliksiry na OWTM-ach, przechodzili testy, który określał poziom ich wiedzy. Jakby tego było mało, dyrektor wymyślił indywidualne zajęcia z każdym pretendentem, co miało „umożliwić obiektywne podejście do uczniów". Odbywały się codziennie, w godzinach wieczornych, przez cały rok, co uniemożliwiało Severusowi opróżnienie nowiutkiej butelki ginu, stojącego w barku. Dostał ją od Lucjusza i ponoć była wybornie smaczna – myśl o tym tylko bardziej irytowała profesora, który właśnie spoglądał na nią tęskno, podczas gdy Granger przygotowywała eliksir kameleona.
Nagle usłyszał dźwięk tłuczonego szkła i ciche przekleństwo dziewczyny. W popłochu zaczęła zbierać rozbitą fiolkę z podłogi. Podszedł do niej i warknął głośno:
- Na Merlina, Granger, uważaj co robisz, bo inaczej do egzaminu nie zostaną mi żadne ingrediencje.
- Przepraszam, profesorze – wybełkotała i wróciła do krojenia skórki z bumslanga.
- Ile razy mam powtarzać – powiedział, podchodząc i niemal wyrywając jej nóż z dłoni. – W ten sposób, delikatnie, a nie, jakbyś kroiła ziemniaki. Trochę gracji.
Spróbowała jeszcze raz i tym razem Snape nic nie odpowiedział. Obszedł stół i w ciszy przyglądał się jej działaniom. Widział, że trzęsły się jej ręce, ale na jej szczęście, nie upuściła już ani jednej fiolki, ani składnika. Gdy skończyła, podszedł, aby ocenić wykonanie.
- Ujdzie, chociaż jak zwykle, mogło być lepiej.
Wymamrotała ciche „dobranoc" i poszła do siebie, zostawiając Snape'a samego w swoich zimnych komnatach. Stojąc po prysznicem, nieświadomie gładził Mroczny Znak. Czekał na znak od bardzo dawna, jednak jego pan milczał. Nie dawał sygnałów do ataku, nie dawał rozkazów, ani nawet znaku życia. Przepadł, wsiąknął niczym woda w gąbkę. Śmierciożercy wyczekiwali jego powrotu, trenując, zbierając informacje, szpiegując i mordując. Czyli robiąc to, w czym byli najlepsi. Rozrastali się z dnia na dzień pod nieobecność swojego przywódcy i teraz, byli niczym dzikusy wypuszczone na pole bitwy. Nieokiełznani nowicjusze, chcący jedynie nakarmić żądzę krwi.
Tydzień minął szybko, nic nie wyprowadzało oziębłego profesora z równowagi. Aż do czwartku.
- Ty idiotko! Czy ty w ogóle używasz tego swojego przerośniętego mózgu? – krzyczał. – Chcesz zabić siebie i mnie przy okazji? Odejmuję sto punktów Gryfindorowi za tak rażącą niekompetencję!
- Przepraszam, naprawdę, to nie było celowo – mówiła Hermiona, przerażona wybuchem Snape'a. Omylnie zidentyfikowała składnik w ciemnym magazynku, dodając korzeń z ziela afrykańskiego zamiast imbiru i całe szczęście, że Snape przemieszał eliksir przed spróbowaniem.
CZYTASZ
Wewnętrzne Oko
Fanfiction#40 miejsce w Fanfiction- huffelpuff- 16 Grudnia 2018 #1 miejsce w chocang- 31 Grudnia 2018 #23 miejsce w Ravenclaw- 25.01.2019 #31 miejsce w huffelpuff- 11.02.2019 Różne opowiadania z Harr'ego Potter'a paringi : *Yaoi *Yuri *Zwykł...