Motyl
***
Harryego zbudziły pierwsze promienie słońca, które wzeszły zwycięsko nad horyzontem. Uchylił zlepione snem powieki i głęboko odetchnął porannym powietrzem.
Wstał owijając się w ręcznik i podszedł do okna. Czuł pod bosymi stopami chropowatą fakturę posadzki. Założył okulary, które leżały na parapecie i spojrzał przed siebie.
Widział codzienną walkę dnia z nocą.
Niezmiennie od miliardów lat wygrywaną przez Słońce, które na kilkanaście godzin obejmowało władaniem nieboskłon. Patrzył jak żółto - różowe smugi światła przedzierają się przez szczyty drzew majaczących na horyzoncie. Usłyszał za sobą westchnięcie, co wyciągnęło go z rozkołysanego morza jego myśli.
Odwrócił się i spojrzał na łóżko.
Spała. Jej cynobrowo-rude włosy rozsypały się na poduszce. Jej mała, jasna oprószona urokliwymi piegami twarzyczka wyrażała spokój. Kołdra zsunęła się z niej odsłaniając jej wiotkie ramiona i niewielkie, ale jędrne piersi. Całe jej ciało było ozdobione małymi, brązowymi kropeczkami. Harry patrzył na jej różowawe, wąskie usta rozciągnięte w nieśmiałym uśmiechu. Na jej mały zadarty nosek. Na wysokie czoło.
Znał ja tak dobrze. Poznał ją w pierwszej klasie, gdy był na dworcu w Londynie. Potem połączyło ich koleżeństwo. Przyjaźń. I... miłość?
Nie wiedział, czy była to miłość. W tym, że znał ją tak dobrze, że spędzał z nią tyle czasu, że jej brat był jego najlepszym przyjacielem, było coś co powodowało, że czuł się trochę jakby była jego rodziną. I tak, było w tym coś dziwnego. Czuł się trochę tak, jakby kochał się z własną siostrą...
Ponownie przeniósł wzrok na krajobraz za oknem. Cisze rozrywały łagodne oddechy. Jej. Jego. Patrzył w różowiące się chmury. Myślami sięgał ponad nie. Nagle spostrzegł lecącego za oknem motyla. Otworzył ostrożnie okno, by skrzypnięciem nie zbudzić Ginny, po czym gwałtownym ruchem delikatnie pochwycił owada, tak by nie uszkodzić jego pięknych skrzydeł.
Refleks wyćwiczony przez Quidditch nie zawiódł go. Otworzył dłoń, a motyl siedział na jego palcach.
Czemu wszystko traci sens, gdy odkryje się jedyną rzecz, która go ma.
Czemu wszystko, co kiedyś wydawało się normalne i prawidłowe nagle staje się bezsensowne. Nieważne.
Nieistotne. Motyl zatrzepotał barwnymi skrzydełkami i wyleciał przez otwarte okno. Chłopak powiódł za nim wzrokiem, a jego myśli wyleciały za owadem, by dotrzeć do głęboko schowanego źródła pragnień.
Dlaczego zawsze najbardziej pożądamy tego, co jest nam zabronione? Spytał się w myślach Harry, wbijając wzrok w dal. Jakby z nadzieją, że ujrzy go na horyzoncie, kroczącego, w tej swojej śmiesznie arystokratycznej pozie.***
Draco zbudził się nagle. Zawsze tak się budził. Jakaś tajemnicza siła wyrywała go z objęć Morfeusza, nie pozwalając mu zaznać przyjemności dryfowania w stanie pół-snu pół-jawy.
Poczuł ciężar kobiecej głowy na ramieniu, ciepło jej policzka i zastygającą wilgoć jej warg zawieszonych w pocałunku na jego torsie. Przezwyciężył w sobie chęć zrzucenia jej z siebie, a najlepiej wyrzucenia jej w ogóle ze swojego łóżka.
Co mu się wtedy w niej spodobało?
Włosy? Wczoraj wydawały się piękne - falowane i lśniące, a teraz były jak słoma rozrzucona na jego piersi i brzuchu. Usta? Wtedy zmysłowe i pełne, a teraz zbyt szerokie. Nie, to zapach wydawał mu się niebiański.
CZYTASZ
Wewnętrzne Oko
Fanfiction#40 miejsce w Fanfiction- huffelpuff- 16 Grudnia 2018 #1 miejsce w chocang- 31 Grudnia 2018 #23 miejsce w Ravenclaw- 25.01.2019 #31 miejsce w huffelpuff- 11.02.2019 Różne opowiadania z Harr'ego Potter'a paringi : *Yaoi *Yuri *Zwykł...