Bombonierki Lesera - Drarry

1.7K 68 3
                                    

Bombonierki Lesera - Drarry

Londyńskie ulice spowijała gęsta mgła. Dookoła panował mrok, którego nie było w stanie rozświetlić nikłe światło przydrożnych latarni. Wiał ostry, porywisty wiatr, który swym przenikliwym podmuchem przejmował zimnem do szpiku kości.

Z ciemnych, burzowych chmur na popękane płyty chodnikowe spadały olbrzymie, ciężkie krople deszczu.

Pomimo paskudnej pogody, miasto tętniło życiem. Był to bowiem dzień świętego Patryka, który celebrowała większość Brytyjczyków. Rodowici mieszkańcy wysp hucznie obchodzili to wydarzenie. Tradycyjne angielskie puby wprost pękały w szwach od natłoku klientów pragnących dobrze się zabawić i wydać równowartość swojego tygodniowego wynagrodzenia. Na drogach wstrzymano ruch, gdyż odbywały się tam plenerowe imprezy. Głośne, kolorowe pochody pełne ludzi przebranych za irlandzkie skrzaty, olbrzymy, leprokonusy i wiedźmy przemierzały miasto śpiewając, tańcząc i pijąc alkohol. Nikogo nie zdziwił więc widok samotnej postaci okutanej w długą pelerynę zmierzającej do jednego z lokali.

Podczas dnia św. Patryka na ulicach widywało się wielu różnych dziwaków - na londyńczykach dawno przestało to robić jakiekolwiek wrażenie. Tajemniczy osobnik wszedł do wnętrza najbliższego pubu
i powiesił na haku swój ociekający wodą płaszcz. Usiadł przy barze
i zamówił czystą wódkę. Jednym haustem wychylił drinka i nakazał obsługującemu go mężczyźnie nalać sobie kolejną kolejkę. Harry błyskawicznie wypił następny kieliszek i otarł usta. Wciąż nie miał dość. Po dziewiątej dolewce stracił rachubę, lecz nadal pamiętał, dlaczego tu przyszedł. Wzruszył ramionami i postanowił kontynuować libację po załatwieniu potrzeb naturalnych. Wszedł do obskurnej łazienki wypełnionej zapachem wymiotów i uryny.

Z obrzydzeniem skorzystał z toalety, po czym starannie umył ręce. Rzucił przelotne spojrzenie na lustro. Ze szklanej tafli spoglądała na niego poorana zmarszczkami twarz trzydziestolatka. Merlinie, kiedy się tak postarzałem - przemknęło mu przez myśl.

Nie wiedział o tym, lecz nieco niechlujny, trzydniowy zarost
i szpakowate włosy dodawały mu nie tylko lat, ale również męskości. W oczach kobiet, a nawet nastolatek, Harry Potter nadal uchodził za niezwykle atrakcyjnego faceta. On sam tego jednak nie dostrzegał. Czuł się oklapnięty, zmęczony, pozbawiony jakichkolwiek chęci do życia.

Brakowało mu towarzystwa, praca przestawała dawać mu satysfakcję, przez co wieczorami skrupulatnie zaczął zaglądać do kieliszka.

Wydarzenia dzisiejszego popołudnia jeszcze bardziej pogorszyły jego samopoczucie. Spryskał twarz zimną wodą uświadamiając sobie, iż publiczna toaleta nie jest najlepszym miejscem do snucia refleksji. Wrócił
do głównej sali z zamiarem zamówienia następnego drinka.

Chwiejnym krokiem dotarł do baru, lecz okazało się, iż jego miejsce zajął jakiś łysy mugol. Harry bełkotliwie zwrócił mu uwagę
i poprosił, by mężczyzna zwolnił krzesło. Facet jednak kompletnie go zignorował, co wzburzyło krew Pottera. Nie wie w co się pakuje - pomyślał uśmiechając się złośliwie.

Potrząsnął mugolem za ramię.

Poskutkowało. Kark z wściekłością zerwał się ze stołka. Zmierzył Wybrańca nienawistnym spojrzeniem i podwinął rękawy koszuli szykując się do bójki. Wyluzowany brunet dokonał szybkiej oceny sytuacji. Jego przeciwnik był od niego o głowę wyższy i co najmniej dwa razy szerszy. Nie stanowiło to jednak problemu. Aurorskie szkolenie przyniosło duże efekty i pomimo drobnej postury, Gryfon mógł popisać się niemalże nadludzką siłą. Przez kilka lat nieustannych treningów, mięśnie Harry'ego stwardniały,
a on zdążył nabrać krzepy i zręczności. Ponadto, przewidując jaki będzie finał jego melanżu, przed odwiedzeniem baru, wspomógł się, zażywając odrobinę Felix Felicis.

Wewnętrzne OkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz