Prolog

1.4K 92 26
                                    

~~~ 3 lata wcześniej ~~~

Złość. To jedyne uczucie, które w tej chwili odczuwałam. Szybko szłam do domu Dawida. Miał ostatnią szansę i nie skorzystał z niej. Nie rozumiem, co w niego wstąpiło?! Kiedyś taki nie był. A więc zacznę od początku...

Problemy zaczęły się, kiedy jego mama odeszła z tego świata (cześć jej pamięci). Wcześniej był cichym, spokojnym i ułożonym chłopakiem, co pasowało do jego wyglądu: chudy, wysoki chłopak o ciemnych włosach i jasnych oczach. W szkole był, jak to mówili "potulnym dzieciakiem", ale tylko ja znałam jego prawdziwe "ja" i było zarąbiste. A więc wracając... Około miesiąc temu odbył się pogrzeb jego mamy, z którego się zwyczajnie urwał. Rozumiecie?! Jak można się urwać z pogrzebu własnej rodzicielki?! Od tego momentu zaczęły się problemy. Zaczął mnie olewać i bardziej przystawał do chłopaków, to jeszcze rozumiałam, ale potem zaczęły się masowe wagary, bójki, pyskówka, itd. Próbowałam z nim rozmawiać, lecz nic z tego nie wynikło. Jego ojciec umówił go na wizytę z psychologiem, na której przyszedł w okularach przeciwsłonecznych (zimą), udawał, że słucha, a po godzinie próbowali go dobudzić. To jeszcze tolerowano, ale teraz przegiął i to ostro przegiął. Mianowicie ten (za przeproszeniem) debil pobił jakiegoś kolesia dlatego, że powiedział "idź płakać do mamusi". Żeby to jeszcze był jeden "punch", ale on go pobił tak, że musieli wzywać karetkę. Zyskał tym tyle, że mógł się w końcu na kimś wyżyć, 50K wyświetleń na YouTube i bilet w jedną stronę do szkoły wojskowej. Idę do domu przyjaciela, żeby spróbować go uspokoić, zmusić to przeprosin i błagań o kolejną szansę. 

Dotarłam do ich ślicznego, białego domu z wielkim ogrodem zaprojektowanym przez jego mamę. Otworzył mi jego tata.

- Witaj, Magda. Nie radzę ci się do niego teraz zbliżać, ale wejdź. - Wpuścił mnie do środka. Wyglądał okropnie. Widać, że był straszne sterany tymi problemami.

- Kiedyś muszę to zrobić. - rzuciłam i weszłam do środka. 

- A więc powodzenia. Jest u siebie. Pamiętaj, że ja nie zmienię swojej decyzji. Już nie wytrzymam z tym dzieciakiem. Teraz muszę jechać do szpitala i spróbować to wszystko odkręcić. - Zaczął się żalić.

- Bardzo dobrze pana rozumiem. Do widzenia. - Wyszedł. A ja tyle zdołałam wydusić, żeby pocieszyć starego wdowca, ale po prostu złość odjęła mi mowę. 

Skierowałam się do jego pokoju i spokojnie zapukałam. Nie odpowiedział. Spróbowałam mocniej.

- Dawid, wiem, że tam jesteś. Otwórz! - Spróbowałam na spokojnie.

- Odwal się! - Warknął. 

- Otwórz te drzwi, bo jak nie, to zawołam twojego ojca i razem je wyważymy. - Nie odpowiadał. - Otwieraj to, debilu!!! - No co? Sam nie chciał po dobroci. Poskutkowało, otworzył. 

Natychmiast wparowałam do jego pokoju, na wypadek, gdyby się rozmyślił. Zatrzasnęłam drzwi, bo czułam, że szykuje się niezła kłótnia, a nie chciałam jeszcze bardziej denerwować jego ojca, który zapewne podsłuchiwał z dołu.

- Co ty sobie myślisz?! Dostałeś ostatnią szansę i spieprzyłeś sprawę. Wiesz, że teraz wyślą cie do szkoły wojskowej?! - Naskoczyłam na niego.

- Dobra, uspokój się, kobieto! Ten frajer sam się doigrał. Ma za swoje, sukinsyn! - Czułam, że traci panowanie nad sobą.

- Myślisz, że twoja mama chciałaby, abyś się tak zachowywał? Błagam cię, popraw się, idź przeproś, może da się to jeszcze jakoś odkręcić.

- Nigdy w życiu! Nie będę nikogo przepraszał, nie mam powodu! A teraz wyjdź już, chciałbym pobyć sam ze swoim spieprzonym życiem. - Otworzył mi drzwi.

- Ale Dawid... Błagam.. - Zaczęłam szlochać, nie mogłam tego powstrzymać. - Zobaczysz wszystko się jeszcze ułoży, tylko chodź ze mną...

- Wyjdź! - Krzyknął. Wyszłam.

Teraz już płakałam na całego. Szłam do domu szybko, chciałam uciec od problemów, od tego nowego, złego Dawida. Tak strasznie chciałabym wrócić do czasu, kiedy było tak pięknie. Kiedy razem bawiliśmy się w jego domku na drzewie, a jego mama zawsze nam przynosiła Oreo z mlekiem. To wszystko co mi pozostało...wspomnienia. Już nie ma naszej przyjaźni, teraz wiem to na pewno. 

Zaczęło padać. Jakby pogoda współgrała z moimi uczuciami. Mówią, że wiosenny deszczyk jest nieszkodliwy, ale to nie oni teraz wracają dwa kilosy do domu. Przynajmniej nie widać moich łez.

Wróciłam do domu cała przemoczona. Od razu skierowałam się do mojego pokoju. Szybko zdjęłam z siebie mokre ubranie i padłam na łóżko. Długo jeszcze płakałam, aż w końcu zmęczona zasnęłam.

* Dzień wyjazdu *

Niestety nadszedł czas, żeby się rozstać z przyjacielem. Dawid wyjeżdża dziś do szkoły wojskowej. Z pewnością będzie tam miał przekichane: te wszystkie zadania siłowe, walka (choć ostatnio mu to lepiej wychodzi), najgorsze, że on to chuchro. Mam nadzieję, że nic mu się tam nie stanie. Teraz jest dwunasta, Dawid ma pociąg za godzinę. Trzeba ruszać, bo nie zdążymy. 

Wsiadłam razem z nim i jego tatą do samochodu. Podróż przebyliśmy w milczeniu. Chyba dla nas wszystkich jest to trudny czas. Wysiedliśmy przed stacją PKP, kupiliśmy mu bilet i stanęliśmy przed pociągiem. 

- To na razie, synu - przytulił go ojciec, lecz ten nie odwzajemnij uścisku. - Mam nadzieję, że tam przemyślisz pewne sprawy i zmądrzejesz. - poklepał go po plecach. - Zostawię was samych. Poczekam przy samochodzie, Magdo - zwrócił się do mnie.

- Dziękuję - odparłam. Podeszłam do Dawida i spróbowałam go przytulić na pożegnanie, lecz potraktował mnie tak samo jak ojca, może nawet gorzej, nawet na mnie nie spojrzał. Wyglądał jakby ktoś go kopnął, jego twarz nie miała wyrazu. Przerażał mnie ten nowy Dawid.

- Będzie mi cie brakowało, Dawid. Będę na ciebie czekała, pamiętaj. To tylko trzy lata, miną nim się obejrzysz. Zawsze będę twoją przyjaciółką. Proszę nie odtrącaj mnie... - Czułam, jak łzy napływają mi do oczu.

- Nigdy nie uważałem cie za przyjaciółkę - wysyczał mi wprost do ucha, strzepnął moje ręce i odszedł... 

I love you, my friendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz