28. Fatum

337 27 8
                                    

#Magda

Nastał ostatni dzień wyjazdu - 3. lutego. Dla niektórych wypad oznaczał moc wrażeń, niezapomniane widoki, wspaniałe atrakcje i śnieżne szaleństwo, jakiego nigdy dotąd nie doznali. A dla mnie? Właśnie, co on dla mnie oznaczał?

Jakby tak go w skrócie podsumować, to nie ma o czym mówić - odnowienie starej przyjaźni, potem ponowne kłótnie; poznanie tajemnicy Dawida; mieszkanie pod jednym dachem z najgorszą lalunią szkoły; zawieranie nowych znajomości; "gorący" romans między animatorką a dziesięć lat młodszym podopiecznym, który ma zostać skonsumowany podczas dzisiejszej dyskoteki pożegnalnej; nieszczęśliwy wypadek, tęsknota za śniegiem, obserwowanie wszystkiego z boku, żeby tylko "uważać na siebie".

Jednym słowem - PORAŻKA!

Codziennie przeklinam siebie za to, że jestem tak głupia, że zmarnowałam wyjazd, a zarazem pieniądze. Dzisiaj już się trzeba spakować, jutro wracamy z samego rana. Właściwie to wyruszamy o dziesiątej, więc nie jest to wraz z pianiem koguta. Dzisiaj zorganizowano nam tzw. "dyskotekę pożegnalną" wraz z równoległym obozem. Tak, to właśnie ten, w którym są przystojni chłopcy. Żeby nie Alek, to nie powiem, korzystałabym. Został mi tylko taniec, w końcu to nie grzech.

- Co tak leżysz, Madzik? - zagaiła do mnie Gabi.

- Trzeba się już szykować - dopowiedziała Kaśka.

- Ech, nie chcę tam iść - mruknęłam i przeciągnęłam się.

- Jak to? Musisz - nakazała brunetka. - Będą ci przystojni chłopcy z tamtego obozu - pisnęła podminowana.

- Co się tak podniecasz? Masz Karola na karku - zgasiła ją Gabs.

- Oj tam, oni mają zamiar pić. Nawet nie zauważy.

- Jak to pić? Alkohol? - zapytałam podejrzliwie.

Dawid nic mi o tym nie mówił, może dlatego, że ostatnio mało czasu ze sobą spędzamy. On szusuje na desce, a ja siedzę i się przyglądam. Szkoda, myślałam, że podczas tego wyjazdu polepszymy, w ogóle określimy naszą relację.

- Nie, sok z gumijagód - prychnęła Kaśka, na co wystawiłam jej środkowego palca i się zaśmiałyśmy.

- Ale tak poważnie? Skąd oni to wezmą? - dopytywałam. Jak to jest, że one wiedzą wszystko, a ja nic?

- Pewnie, że poważnie. Łukasz mi mówił, że w trakcie imprezy się urwą, żeby kupić - wtrąciła Monia. - W sumie nie mają nic do stracenia i tak już ich nie wyrzucą.

- No w sumie - westchnęłam. - Mogę się założyć, że to Dawidka pomysł.

Dokończyłam, kiedy akurat wszedł omawiany.

- Pewnie, że mój - zawołał uradowany. - Ale który konkretnie? Sporo ich miewam - powiedział dumnie i zwalił swoje ciężkie cielsko na mnie.

- Ała, głupcze - zaśmiałam się i zrzuciłam go z siebie.

Położył się obok mnie i włożył mi nos szyję, wzdychając. Cieszę się, że niedawno użyłam perfum.

- To który to pomysł? - zapytał, łaskocząc przy tym moją skórę na obojczyku.

- Z piciem alko - odparłam.

- A ten - przeciągnął. - Zgadza się. Czasem trzeba się wyluzować, Słońce.

- Są na to różne sposoby.

- Tak, kolejnego też zamierzam spróbować. Dlatego muszę się nawalić. Na trzeźwo jej nie wezmę - rzucił, jakby to była błahostka.

I love you, my friendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz