#Magda
Obudziłam się dopiero rano następnego dnia. Wiele osób wpadało i starało się wynagrodzić mi stratę najfajniejszych atrakcji, opowiadając o nich. Wcale to nie pomagało, ale nic nie mówiłam. Alek dzwonił wiele razy, bardzo się przejął. Zwyzywał nawet Dawida, że ten nie zdołał mnie upilnować, jakbym była dzieckiem. Chociaż właśnie o tym dowiódł mój wypadek. Mama ześwirowała. Dzwoni co godzinę. Najgorsze, że dowiedziała się od animatorki, a ta oczywiście musiała podkoloryzować całą sytuację. Wyszło na to, że zaistniało "zagrożenie życia". Ot co! Rodzinka się zamartwia, chłopak również, przyjaciele nie zostają dłużni, a ja jestem wściekła. Wściekła na siebie!
Z moimi plecami jest już o wiele lepiej. Gorzej z głową i nie, nie chodzi mi o tę część psychiczną. Dość silny ból utrzymuje się już drugi dzień. Powoli staram się do niego przyzwyczaić, ale wątpię, iż jest to możliwe. Lekarz mówił, że to powikłania po wstrząśnieniu i lada moment powinno mi przejść. Postanowili, że zrobią mi jeszcze gruntowne badania, aby być pewnym, że niczego sobie nie uszkodziłam w tej mojej pustej głowie.
To już trzecia noc, którą spędzam i marnuję w szpitalu. Jak dobrze pójdzie, to jutro mnie wypuszczą.
- Dobry wieczór - przywitał mnie lekarz prowadzący. Odpowiedziałam skinieniem głowy. - Jak się czujemy? - spytał ze swoim firmowym uśmieszkiem.
Lekarz, pod którego opieką się znajdowałam był w średnim wieku i nie miał włosów. No chyba że pod nosem, w postaci wielkich wąsów. Był dość niskim, puszystym i bardzo miłym panem.
- Już lepiej - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, a przynajmniej częściowo.
Faktycznie ból głowy trochę zelżał, ale nie ustępuje. Wytrzymam pulsujące skronie, ale nie zniosę dłuższego leżenia w łóżku i tracenia ferii.
- Cieszę się. Wszystkie badania są w porządku, łącznie z morfologią - powiedział, przeglądając jakieś dokumenty. - No może masz troszkę więcej leukocytów, ale nie ma się co martwić. To nieznaczna ilość, normalne w twoim wieku.
- Więc - zwróciłam jego uwagę - mogę już opuścić szpital? - spytałam z wyraźną nadzieją w głosie.
- Myślę, - przeciągał - że już jutro wrócisz do przyjaciół - odparł z uśmiechem.
- Tak! - wykrzyknęłam szeptem, aby nie obudzić innych, już śpiących pacjentów.
- Ale pod jednym warunkiem - uniósł palec, aby zaznaczyć, iż to co teraz powie ma wielką wagę. - Obiecaj mi, że będziesz się oszczędzać i nie wejdziesz na stok - zastrzegł.
- Ale... - zaczęłam, lecz nie pozwolił mi dokończyć.
- Nie ma żadnego "ale" - odparł twardo. - Jesteś jeszcze za słaba. Magdo, miałaś wstrząśnienie mózgu. Wiesz, jak może się dla ciebie skończyć drugi równie silny wypadek? - spytał retorycznie.
- To nie fair - obruszyłam się i założyłam ręce niczym małe dziecko.
- Jeśli warunki ci nie odpowiadają, zostaniesz tu do końca wyjazdu. Więc jaka jest twoja decyzja?
- Dobrze więc. Zgadzam się na warunki - rzuciłam zdenerwowana.
Co mi z zimowego wyjazdu w góry, skoro nawet nie poczuję śniegu? Co za niesprawiedliwość na tym świecie!
- Świetnie. Twój chłopak jutro z rana przyjdzie po ciebie i twoje rzeczy - zawiadomił z przyjemnym uśmiechem. - A teraz idź spać. Dobranoc - pomachał i wyszedł.
Położyłam się wygodnie na łóżku nadal z założonymi rękami, analizując słowa doktorka.
Zaraz! Jaki chłopak?!
CZYTASZ
I love you, my friend
Roman pour AdolescentsMagda i Dawid niegdyś byli najlepszymi przyjaciółmi, lecz to się zmieniło, kiedy zmarła matka chłopaka. Jej śmierć sprawiła mu ogromny ból, który chciał za wszelką cenę ukryć złością i gniewem. Z dnia na dzień stał się typowym "zbuntowanym nastolatk...