32. Będzie, co ma być...

366 28 2
                                    

#Magda

Minął pierwszy tydzień drugiego semestru. Oglądając filmy na YouTube'ie, leniwie spędzałam sobotę. Po poniedziałkowym incydencie nie ma śladu, zarówno fizycznego w domu, jak i psychicznego we mnie czy w Dawidzie. Nie udawał, że nie pamięta, co się wydarzyło. Następnego dnia w szkole wyjaśnił, że po prostu się wygłupiał i nie chciał mnie zdenerwować. Przez alkohol trochę mu "odwaliło", jak to ujął brunet. Dodatkowo szczerze pogratulował mi tego, że zdołałam go zaskoczyć. Był naprawdę pod wrażeniem, choć wymigiwał się alkoholem, ale i tak wiem, że to moja zasługa. Przez chwilę udało mi się porozmawiać z Ulą i zapytać, jak się czuję po zerwaniu z tym dupkiem. Zbyła mnie szybkim "wszystko w porządku", ale na szczęście nie miała znowu do mnie o nic żalu. Nawet podziękowała za zainteresowanie. Szkoda, że ten związek się skończył, naprawdę myślałam, że ona postawi Dawida do pionu. Niestety chyba nikt tego nie zdoła. Pozostało mieć tylko nadzieje, że się zmieni i zmądrzeje. Z tego wszystkiego nawet rymować zaczęłam. Muszę mniej myśleć.

- Magda! - Maks szybko wbiegł do mojego pokoju. - Zbieraj się, musimy jechać do szpitala - powiedział szybko.

- Co się stało? - spytałam zaniepokojona. 

- Babcia miała zawał - wyznał smutno. 

Zatkałam sobie otwartą buzię dłonią, kiwnęłam do brata i rzuciłam się do szafy. Szybko się ubrałam i zbiegłam na dół. Razem z rodzicami pojechaliśmy do najbliższego szpitala. 

Kiedy tylko wysiedliśmy, mama pobiegła do recepcji. Wypytała o babcię i zawiadomiła, że jesteśmy rodziną pacjentki. Dowiedzieliśmy się, w której sali leży i że zagrożenie życia minęło, przynajmniej na razie. Babcia leżała na sali SOR'u. Było to niewielkie pomieszczenie z kilkoma łóżkami, każde oddzielone kurtyną. Przy łóżku nieprzytomnej babci zastaliśmy dziadka, który trzymał ją za rękę i płakał. To się nazywa miłość. Wszyscy przygnębieni podeszliśmy do nich. Razem z Maksem objęliśmy dziadka na znak wsparcia. Tata ściskał zapłakaną mamę.

Odsunęliśmy się lekko z Maksem i przytuleni staliśmy przy łóżku. Rodzice rozmawiali z dziadkiem, ale większości nie słyszałam przez swoje łkanie. Brat pokrzepiająco głaskał mnie po głowie. Kto by pomyślał, że w obliczu tragedii zyskuje uczucia. Gapiłam się na babcię, która leżała z zamkniętymi oczami. Kąciki jej ust były lekko uniesione, jakby nie cierpiała.

Dziadków od strony taty praktycznie nie znałam. Jego ojciec zginął na wojnie, kiedy tata był jeszcze mały, a mama zmarła, kiedy miałam roczek, więc jej nie pamiętam. Zostali nam tylko dziadkowie od strony mamy. Jeśli babcia umrze...

No i masz. Rozpłakałam się. Zamiast wspierać wszystkich, to beczę jak głupia. Babcia zawsze była dla mnie drugą matką. Rozumiała mnie jak nikt inny, nie oceniała i rozpieszczała, jak tylko mogła. Zawsze mogłam z nią pogadać o wszystkim. Kiedy jeszcze nie miałam przyjaciółek, to do niej dzwoniłam, jak pokłóciłam się z Dawidem czy jak dziewczyny z klasy się ze mnie śmiały. Często była mi bliższa niż mama. Mama dużo pracowała, kiedy byłam młodsza. Teraz stara się nam poświęcać więcej czasu. Lecz wtedy to dziadkowie właśnie byli dla nas podporą i w dużej części to im zawdzięczamy to, kim jesteśmy. Lecz nie tylko dla mnie i dla Maksa była babcią. Pomijając nasze cioteczne rodzeństwo. Dawid często jeździł ze mną do dziadków. Udawało mi się o to wybłagać mamę. Z resztą nie było to takie trudne, od zawsze uwielbia Dawida, zupełnie jak babcia. Powinnam zadzwonić po niego, ale mogę się założyć, że go nie wpuszczą, bo nie jest z rodziny. 

Babcia strasznie przeżywała, kiedy Dawid wyjechał do wojska. Twierdziła, że sobie nie poradzi, przecież "to taka chudzina". Nawet nie chciała uwierzyć w to, co powiedział, kiedy odjeżdżał. Zawsze go broniła i powtarzała, że musimy pielęgnować naszą przyjaźń, bo to najlepsze, co nas w życiu spotkało. Kiedy brunet był w wojsku suszyła mi głowę, bym do nie go pisała, bym się im zainteresowała, bo przechodził trudny okres i tak dalej. Byłam bardzo temu przeciwna, skrywałam urazę za te ostatnie słowa. Wtedy często się kłóciłyśmy i nasz kontakt osłabł, ale nigdy nie gasł. Właśnie teraz, kiedy zaczęło się układać, zdrowie musiało się spieprzyć. Jest mi teraz bardzo potrzebna, bardzo. 

I love you, my friendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz