#Magda
W końcu mamy ferie! Tak bardzo się cieszę. Dziś jest 27 stycznia, środa - dzień wyjazdu w góry. Zbiórka ma być o '11:45' przy szkole, stamtąd mamy odjeżdżać autobusem równo w południe. Powinniśmy jechać około ośmiu godzin. Nie wiem, jak ja wytrzymam tyle czasu w autobusie.
Do odjazdu mam jeszcze trzy godziny, ale już jestem spakowana i gotowa do drogi. Wzięłam ciepłe rzeczy, własny sprzęt, dużo jedzenia na drogę i nie tylko. Ciekawe, czy będzie tam dobre wyżywienie? Mam nadzieję, że tak. Jestem taka podekscytowana i siedzę, jak na szpilkach.
Mamy już zapewniony pobyt siedmiodniowy w ośrodku narciarskim "HARENDA" w Zakopanem. Wracamy w czwartek - 4 lutego.
- Kochanie, już czas - zawiadomiła mnie mama, która weszła, nie pukając. Zero poszanowania prywatności, no nieważne.
- Już idę - odparłam i wzięłam lżejsze bagaże.
- Maks zniesie ci walizki - powiedziała do brata, który jęknął i wziął mój balast.
Zeszliśmy na dół, sprawdziłam, czy wszystko ze sobą zabrałam i zaczęłam się ubierać.
- Uważaj tam na siebie, córcia. - Tata stał, opierając się o ścianę i przyglądał się mojej krzątaninie.
- Będę - odpowiedziałam z uśmiechem.
Moje podekscytowanie sięgało zenitu. Jeśli zaraz nie wyszłabym z tego domu, to jestem pewna, że bym go rozniosła. Uściskałam rodziców na pożegnanie i poszłam ze zdenerwowanym oczekiwaniem bratem do samochodu. Wkurzył się, bo musiał wcześniej wstać, a spójrzmy prawdzie w oczy - w trakcie ferii to nie jest takie łatwe i przyjemne.
Wkrótce dojechaliśmy do szkoły, gdzie był już podstawiony dość luksusowy autobus, do którego uczniowie już pakowali swoje walizki. Zauważyłam radiowóz i policjantów, którzy sprawdzali bezpieczeństwo naszego środka lokomocji.
- Dobra, szybciej, bo zaraz tu zasnę, przysięgam - powiedział Maks, a na dowód tego ziewnął i przeciągnął się.
Wysiedliśmy i wzięliśmy moje rzeczy. Braciszek pomógł mi zapakować się do autobusu i zwyczajnie sobie pojechał. Zostawiając mnie samą, a moich przyjaciół również "ani widu, ani słychu". Zaraz, nie! Zauważyłam samochód, z którego wysiedli Oskar i Gabs. W końcu...
- Hejoł! Gotowi na zimowe szaleństwo? - przywitałam entuzjastycznie przyjaciół, którym od razu uśmiech wpełzł na twarze.
- Pewnie! - odparli równocześnie, widać, że "są jedną duszą".
Pomogłam im zapakować bagaże i czekaliśmy na resztę. Wkrótce przybył Dawid, potem Karol i Kaśka - chwilę przed zbiórką i już była cała ekipa. Opiekunowie sprawdzili obecność i właśnie mieliśmy wsiadać, kiedy zorientowałam się, że nie mam z kim usiąść. Gabi siedziała z Oskarem, Kaśka z Karolem, a ja? Szkoda, że Alek nie mógł jechać, ale obiecałam mu, że będę dzwonić codziennie. Chyba pozostała mi autobusowa samotność.
Szłam między rzędami foteli i ogarnęłam, że nie ma praktycznie wolnych miejsc. Poszłam na koniec, gdzie siedziała nasza ekipa. Już miałam ostentacyjnie wyznać, że nie mam gdzie usiąść, kiedy ktoś lekko pociągnął mnie za przedramię i opadłam na siedzenie. Zła spojrzałam w bok na sprawcę całego zdarzenia i zauważyłam Dawida, który cwaniacko się uśmiechał.
- Chyba nie masz innego wyboru - powiedział i zrobił sztucznie bezradną minę, na co wszyscy się zaśmiali. Wystawiłam do niego język, ale też się uśmiechnęłam.
- Nie jest najgorzej - szturchnęłam go lekko w bok, rozpoczynając z nim małą bitwę na kuksańce.
"Może jednak nie będę sama", uśmiechnęłam się do siebie. Za nami siedzieli Karol i Kasia, a na siedzeniu obok - Gabi i Oskar.
- Dawid... - mruknęłam przymilnie.
- Czego chcesz? - odpowiedział z udawaną powagą, nawet na mnie nie patrząc. Za dobrze mnie zna.
- Mogłabym usiąść przy oknie? - wyrzuciłam.
W odpowiedzi zaczął się głośno śmiać. Tego to się ja nie spodziewałam. Czekałam aż przestanie, ale na to się nie zanosiło.
- Przestań! - nakazałam leciutko zirytowana i uderzyłam go w ramię. Od razu spoważniał, ale tylko na pozór, w jego oczach nadal widziałam rozbawienie.
- To ja ci pozwalam usiąść z moją majestatyczną osobą, a ty jeszcze jakieś wymagania mi stawiasz?! - powiedział z przesadną podniosłością, na co ja wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.
Poczułam łzy i ból brzucha, spowodowane przeraźliwym rechotem. Nie mogłam się powstrzymać. Ten chłopak mnie kiedyś wykończy.
- No wiesz! - prychnął i założył ręce na piersi. - Foch! - Odwrócił się obrażony do krajobrazu za oknem.
W końcu udało mi się opanować. Natomiast Dawid nadal miał "focha", co nadal mnie rozśmieszało.
- Ej, no weź, nie obrażaj się - zaczęłam go szturchać. - Dawid... - mruczałam. Skubany! Nie chciał ustąpić.
Postanowiłam sięgnąć po moją ostatnią deskę ratunku i wyciągnąć najcięższą broń. Powoli sięgnęłam do plecaka i poczęłam poszukiwania. Zajrzałam do każdej przegródki, do każdej kieszonki, do każdej torebki. Znalazłam! Rozwiązanie leżało na samym dnie mojego bagażu podręcznego. Przed tym się nie uchroni.
- Mam żelki! - wyznałam i podsunęłam mu paczkę z kwaśnymi wężami pod nos.
Zaczął się śmiać, wziął GARŚĆ i poczochrał mi zabawnie włosy.
- Spryciula! - powiedział i wsadził sobie przekąskę do buzi.
Zaśmiałam się u poczęstowałam ludzi dookoła. Mało mi zostało, no ale cóż. To jest cena bycia miłym. Zgarnęłam resztę i razem wsłuchiwaliśmy się w dźwięk naszych żuchw siekających jedzenie.
- Mam filmy na drogę, bo obliczyłem, że będziemy jechać jakieś osiem godzin - powiedział Mądrala.
- Brawo, geniuszu - odparłam sarkastycznie, na co znowu się obruszył.
- Dlaczego dzisiaj jesteś dla mnie taka niemiła? - zapytał z miną smutnego szczeniaczka, a ja prychnęłam śmiechem.
- Nie jestem niemiła, tylko mam dobry humor - stwierdziłam. Może dziwne, ale tak faktycznie było.
- Okej, nie chcę wiedzieć, jaka jesteś, kiedy masz zły humor - zaśmiał się.
- Oj, nie chcesz. - Wepchnęłam sobie żelka do ust.
- To co oglądamy? - spojrzałam na niego wyczekująco.
- Masz do wyboru trzy pozycje: "Szybcy i wściekli 7" , "Bruce Wszechmogący" i "Wieczny student 3". Wybór należy do ciebie - zagrzmiał tajemniczo.
- Okej, wybieram... - chwila napięcia - "Wiecznego Studenta"! - wykrzyknęłam, za co dostałam od Kaśki kopniaka w fotel, chyba próbowała spać. Ups?
- Wiedziałem, że to wybierzesz - odparł.
- No co? - rozłożyłam ramiona. - Studenci są seksi - stwierdziłam i poruszyłam znacząco brwiami.
Chłopak się zaśmiał, ale nic nie powiedział. Włączył film na tablecie i ułożył się wygodnie w fotelu. Zrobiłam to samo i oparłam głowę na jego ramieniu.
Oglądaliśmy w ciszy jakieś pół godziny, kiedy oczy zaczęły mi się kleić. Od chłopaka biło tak przyjemne ciepło, że trudno było mi walczyć ze snem. Mimo mojej determinacji, odpłynęłam.
CZYTASZ
I love you, my friend
Teen FictionMagda i Dawid niegdyś byli najlepszymi przyjaciółmi, lecz to się zmieniło, kiedy zmarła matka chłopaka. Jej śmierć sprawiła mu ogromny ból, który chciał za wszelką cenę ukryć złością i gniewem. Z dnia na dzień stał się typowym "zbuntowanym nastolatk...