36. Sabotaż

546 26 2
                                    

#Magda

Kwiecień dobiegał końca, a z nim moja żałoba. Teoretycznie powinnam utrzymywać ją przez jakieś trzy miesiące, ale nie dam rady. Babcia nie chciałaby, abym cierpiała. Nie chodzi o to, że w ogóle za nią nie tęsknię i nie jest mi smutno. Jestem okropnie przybita, ale noszenie czarnych strojów i przybieranie poważnych masek wcale nie odzwierciedla tego, co czuję. Widzę zachowania przyjaciół, którzy nagle cichną, kiedy do nich dołączam. Widzę nadopiekuńcze spojrzenia Alka czy też Dawida. Mam już tego dość. Szczególnie, że jest coraz cieplej, jeszcze tylko dwa miesiące do wakacji, zbliżają się najlepsze imprezy, a ja nie potrafię, nie chcę wszystkich dokoła dołować. Chcę przeżywać swoją żałobę w sercu, nie zewnętrznie. 

Z resztą nawet moja mama jest zdania, że powinnam przystopować. "Jestem młoda i powinnam cieszyć się życiem". Tak, myślę, że ma rację. Swoją drogą i tak jeszcze zobaczę się z babcią. Mama mocno przeżyła, dziadek był już chyba raczej przygotowany. Teraz mieszka u nas. Nie mogliśmy pozwolić, by w takim wieku mieszkał samotnie. Domek zostaje nasz - sentyment, wiadomo. Będziemy go doglądać, podlewać kwiatki, kosić trawę i tak dalej. 

Postanowiłam oddalić wszelkie myśli i wrócić do rzeczywistości. Była niedziela, święto pracy, po południu. Typowa majowa pogoda bardzo dopisywała. Ubrałam sukienkę. Bordową, stonowany kolor na razie. To i tak jest ewenement, szczególnie, że mój ubiór od pogrzebu składał się z ciemnych dżinsów i czarnych sweterków. Dzisiaj Alek i Dawid mają swój wielki dzień - pierwszy mecz turnieju międzyszkolnego w piłkę nożną. Pierwszy mecz w szkolnej drużynie. Chłopcy się stresują. Mieli trenować już od rana. Liczę na nich. Dziś grają z technikum mechanicznym. Dawid twierdzi, że oni mogą być nieźli. Ja i tak wiem, że nasi chłopcy ich zmiażdżą.

- Hej, jesteś gotowa? - Maks wparował do mojego pokoju. 

- Też jedziesz z nami? - zapytałam.

- Oczywiście, ja was wiozę, co w tym dziwnego? 

- Chyba w środę zaczynasz matury, nie? - odpowiedziałam pytaniem.

- No i? Siostra, trzeba wyluzować. Matura nie jest najważniejsza - prychnął.

- Piłka nożna też nie - odparłam podobnym tonem.

- Powiedz to Dawidowi - zaśmiał się i wyszedł.

Podążyłam za nim. 

- Hej, Ania - przywitałam się z dziewczyną mojego brata gotową do wyjścia.

- Hejka, co tam u ciebie? - zapytałam z przyjaznym uśmiechem.

- Ach wiesz, po staremu - westchnęłam. - Czy wy nie powinniście się uczyć do matury? - skierowałam to pytanie do Ani.

- Nie mogę dłużej patrzeć na książki. Uwierz, tuż przed maturą już się nie da uczyć.

Zaśmiałam się i wzruszyłam ramionami. Wyszliśmy i wsiedliśmy do samochodu Maksa. Do meczu została jeszcze około godzina. Postanowiliśmy jechać wcześniej i zagrzać do walki naszych chłopaków. To pierwszy mecz, który Maks będzie oglądał z trybun. 

Zajechaliśmy pod mniejszy stadion miejski. Wbrew pozorom turniej piłki szkół ponadgimnazjalnych jest bardzo popularny, więc szkolne boisko nie wystarczało. Kilkanaście samochodów było już zaparkowanych. Maks znalazł ostatnie zacienione miejsce i opuściliśmy pojazd.

- Ech, coś czuję, że w tym roku spadniemy w tabeli - westchnął smutno Maks, kiedy szliśmy w kierunku dochodzących krzyków i kopnięć.

- Czemu tak uważasz? - włączyła się Ania.

I love you, my friendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz