Zbliżała się już 19 i na zewnątrz już powoli robiło się ciemno. Wyjrzałam przez okno i zauważyłam, że z nieba zaczęły spadać malutkie puszyszte płatki śniegu, przypominające kłębki bawełny.
Rozmawialiśmy o nowej płycie Pentatonix, kiedy nagle zgasły światła. Ogień w kominku również zgasł, niestety palił się niespełna pół godziny. Mitch odruchowo mnie przytulił. Serce zaczęło mi mocniej bić wtuliłam się w niego i kiedy nasze spojrzenia spotkały się ze sobą oboje się roześmialiśmy.
- Może poszukam kilku świeczek...-powiedziałam. Niestety, albo stety znalazłam tylko jedną świeczkę. Zapaliłam ją na małym stoliku nocnym. Przez pięć minut panowała niezręczna cisza, lecz nagle Mitch zaczął śpiewać:
-Mary did you know...- usłyszałam.