Była dopiero 15 a ja już byłam zmęczona tym całym dniem. O 10 wsiadłam do autobusu jadącego do Warszawy (swoją drogą, wciąż jestem zdziwiona, że rodzice nie chcieli mnie sami odwieść, choć bardzo się z tego cieszyłam). Droga bardzo mi się dłużyła. Próbowałam czytać, ale przy każdej próbie robiło mi się niedobrze. Postanowiłam zrezygnować. Nie miałam także ochoty słuchać muzyki. Chciałam w spokoju pomyśleć, nie wyszło to jednak mi na dobre. Kiedy za dużo myślę, zawsze zaczynam się stresować. A co jeśli Mitch w ogóle się nie pojawi? A co jeśli będą jakieś problemy podczas podróży? To wszystko to było dla mnie za wiele.
Sama nie wiem jak zniosłam te długie 4 godziny. Później zamówiłam taksówkę. A w chwili obecnej czekałam już na lotnisku. Mitcha wciąż nie było. A ja wciąż nie miałam pojęcia gdzie polecimy. Taka głupia sytuacja.
Pogrążona w myślach zaczęłam gapić się w podłogę. Po chwili go zobaczyłam. Wyglądał no cóż...perfekcyjnie. Zresztą jak zawsze. Momentalnie zrobiło mi się słabo. Okay, weź się w garść.
-Gotowa?- uśmiechnął się a ja przerażona aż odskoczyłam. Nie sądziłam, iż tak szybko pojawi się tuż obok mnie.
- Chciałabym powiedzieć, że tak. Niestety nie mogę. Jestem przerażona - postanowiłam być całkowicie szczera.
- Ale czemu? Będzie wspaniale!- chyba zobaczył rezygnację w moich oczach, bo w jednej sekundzie posmutniał - Honey? Ej, proszę, powiedz o co chodzi.
- Okay. Po prostu boję się, że coś pójdzie nie tak. Że zrobię z siebie idiotkę albo coś w tym stylu. Ewentualnie pojawią się problemy. Ze mną problemy są zawsze. Poza tym, nie zapominaj, że nawet nie wiem gdzie chcesz mnie zabrać. To z pewnością nie pomaga.
- Teraz mogę ci zdradzić tylko jedną rzecz. To nie jest jedno miejsce. Są to cztery różna kraje - w tej chwili chyba powinnam być lekko zła, ale ku swojemu zdziwieniu informacje ta mnie ucieszyła. Sama nie mam pojęcia czemu.- Obiecaj mi, że jeśli cokolwiek będzie nie tak, powiesz mi. Nie musisz być taka spięta. Jest lekko niezręcznie - roześmiał się. Był we wspaniałym nastroju.
Właśnie, tego bałam się chyba najbardziej. Że będzie nieręcznie. Byłaby to istna katastrofa. Nie, nie mogę na to pozwolić. Muszę być sobą.
- Już troszkę lepiej. A możesz mi jeszcze powiedzieć jaka jest nazwa pierwszej miejscowości? W sumie i tak za chwilę zobaczę na bilecie, a wolałabym to usłyszeć od ciebie
- Rovaniemi, Finlandia.
W sumie żadnych dodatkowych informacji nie potrzebowałam. Rovaniemi - miasto w północnej Finlandii, znajdujące się na południe od koła podbiegunowego, u ujścia rzeki Ounas do Kemi. Stolica prowincji Laponia. W pobliżu mieści się Wioska Świętego Mikołaja. Wspaniałe miejsce, zwłaszcza na okres przedświąteczny.
Tak, byłam 100% kujonką.
Mitch chyba zauważył, że się ucieszyłam
- Wynająłem dom na AirBnB. Według planu mamy zostać tam 4 dni. Później dalsza część podróży, ale o tym opowiem już później.
Miałam ochotę go uściskać. Zawsze marzyłam o podróży na północ. Nie spodziewałam się jednak, że tak szybko je spełnię.
- O Mój Boże, sama nie wiem co powiedzieć. To jest...niesamowite. Skąd wiedziałeś, że kocham Skandynawię?
- Przeczucie. Lepiej już chodźmy na odprawę, bo za 80 minut mamy samolot.
Spojrzałam na jego walizkę. Była podobnej wielkości jak moja. Odetchnęłam z ulgą, bo obawiałam się, że zabrałam za mało rzeczy.
Podróż trwała 5 godzin i wymagała krótkiej przesiadki w Helsinkach. Całe szczęście godziny odlotów dobrze się złożyły i nie musieliśmy długo czekać.
Cały ten czas rozmawialiśmy. Poczułam, że całe ,,skrępowanie" między nami minęło. Wszystko było w porządku. Okazało się, że wiele nas łączy. Miło wspominaliśmy zeszłe święta.
O nie, stało się nieco melancholijnie.
Mimo wszystko pierwszy raz pomyślałam, że nadchodzące dni mogą być naprawdę fajne.