Rozdział 11

148 16 1
                                    


Agata's POV
Mijałam wiele domów, jednak wszędzie było cicho. Nie widziałam żadnego dziecka bawiącego się na zewnątrz. W sumie to było nawet całkiem zrozumiałe, gdyż chyba tylko jakaś skończona idiotka (ja) w taką pogodę wychodziłam z ciepłego i przytulnego domu.
Ale zaskoczyło mnie coś innego. W żadnym oknie nie paliło się żadne światło. Spodziewałam się, że część osób wyjechała, ale żeby wszyscy?

Powoli robiło się ciemno. Mocniej otuliłam się szalem. Byłam około 3 kilometrów od domu, ale nie chciałam wracać. Nie chciałam wracać i udawać, że nic się nie dzieje, że nie czuję niczego do Mitcha. Wrócę jutro rano, pewnie wtedy Scott już po niego przyjedzie. Wtedy wrócę do domu i zapomnę o tym wszystkim.

W miejscu gdzie wcześniej mieszkałam została stara szopa. Zostało tam kilka koców. Zdecydowałam się tam przenocować. Od owego miejsca dzieliło mnie tylko 700 metrów.

Teraz już wiem, że nie była to dobra decyzja.


****************************
INFORMACJA!!!
Bardzo przepraszam, za to, że tydzień temu nie było rozdziału.
Byłam na koncercie tego wspaniałego człowieka, którego muzykę mieliście okazje uslyszeć w tym rozdziale. Cały tydzień zmagałam się z depresją pokoncertową 😭😭😭

A teraz przechodzimy, to sedna sprawy. Jak dobrze (mam nadzieję) wiecie, 21 października wychodzi nowy album Pentatonix pt ,,A Pentatonix Christmas"
Do tego czasu postaram się opublikować wszystkie pozostałe rozdziały opowiadania.

Dziękuję wam za to, że jesteście i chcecie czytać te moje wypociny ❤

Winter WonderlandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz