Wtedy uświadomiłam sobie, że od jego nagłego pojawienia się, nie wykrzstusiłam z siebie ani słowa.
- Sama nie wiem co powiedzieć...-zaczęłam. Zbyt wiele emocji jak na jeden moment. Serce zaczęło mi bić szybciej. Przczuwałam, że za chwilę mogę mieć atak paniki, na co w żadnym wypadku pozwolić sobie nie mogłam. Musiałam się nad czymś skupić i się uspokoić
- Może się przejdziemy? Proszę, opowiedz mi to wszystko jeszcze raz, bo naprawdę niewiele do mnie dotarło - zaproponowałam i uśmiechnęłam się lekko aby zamaskować strach w oczach.
- Jasne, chodźmy. Chcę tylko, abyś wiedziała, że przez cały ten czas myślałem o tobie. I że z całego serca, żałuję, iż potraktowałem Cię w ten sposób - jeszcze raz spokojnie mi wszystko wytłumaczył. Wiedziałam, że po tym szczerym wyznaniu jestem gotowa mu wszystko wybaczyć. Czułam, że te słowa pochodzą prosto z serca.
- Przez wiele tygodni poszukiwałem sposobu aby się z Tobą skontaktować. Jednak nie dawałaś znaku życia. Zrozumiałem, że jedyną drogą odnalezienia Ciebie jest powrót tutaj...
Proszę, powiedz cokolwiek. Zrozumiem, jeśli znienawidziłaś mnie za to wszystko-
Kompletnie mnie zatkało. Ale teraz nie byłam już przestraszona, tylko ogromnie zdziwiona.
- Może zacznę... od cześć?
Przyznam, że zadziwiłeś mnie. Tym wszystkim. Obawiałam się, że nigdy więcej Cię nie zobaczę. Nie jestem zła. Doskonale rozumiem twoją sytuacje. Poza tym i tak wciąż pozostaję twoim dłużnikiem. To ty mnie uratowałeś- powiedziałam.
- Proszę, nie przesadzaj.
Wiesz co już na początku mnie w tobie zaintrygowało. Twoja dobroć. Byłaś gotowa wpuścić do domu obcego człowieka, aby nie zamarzł. Definitywnie mi to zainponowało.
- Tym razem nie jest tak zimno, ale może chciałbyś wejść do domu? Zrobię dla ciebie kawę lub herbatę.- Jeśli ci to nie przeszkadza, wolałbym iść z tobą spacer, okay? Muszę ci o czymś powiedzieć. Ale to za chwilę.
- Jasne, tylko odprowadzę Scömiche i Sansę do domu. Zaraz wracam- odparłam
Mitchie roześmiał się
- Naprawdę? Nazwałaś psa Scömiche? W sumie, to uroczę. Czekaj, napiszę o tym Scott'owi - powiedział
Zostawiłam pieski i wróciłam do swojego idola.
Rozmawialiśmy przez ponad 2 godziny. O wszystkim co wydarzyło się przez ten rok. Wspominaliśmy wszystkie wspaniałe chwile ubiegłych świąt. Przyznam, że z oczu poleciało mi kilka łez.
- Okay - zaczął Mitch- to teraz główny punkt mojej wizyty.
-