OPUS 6

252 22 7
                                    

Kolację zjedliśmy w salonie, przy potężnym stole zastawionym najróżniejszymi potrawami, a grill stał na tarasie, którego obsługiwał jeden z nauczycieli.

Rozdzieliłam się z Elizą, która od razu usiadła przy grupie Sandry, a ja podeszłam do dwójki nauczycieli, którzy obsługiwali elektrycznego grilla. Wymieniłam z nimi kilka uwag dotyczących mojego zadania i potem usiadłam wraz z nimi do stołu.

Widząc te wszystkie pyszności nie mogłam się opanować, by szybko nie nałożyć sobie na talerz jakiejś surówki i kawałka kurczaka. Nawet nie uczestniczyłam w rozmowach, dopóki nie zaspokoiłam głodu.

- Polu, może opowiesz nam coś o sobie? Będzie nam się lepiej współpracowało – namówiła mnie pani Banach, siedząca w centralnym miejscu stołu, jak głowa rodziny.

Zerknęłam po wszystkich. Wpatrywali się we mnie z zainteresowaniem. Przypomniałam sobie słowa Elizy, kiedy byłyśmy same w pokoju. O tym, że wszyscy się mną interesują, bo jestem z zewnątrz...

- J-ja... - wyjąkałam, bo jakoś nie byłam przyzwyczajona do skupiania na sobie uwagi wszystkich zebranych – mieszkam wraz z ojcem i pomagam mu w prowadzeniu firmy estradowej.

- A gdzie się uczysz? – zapytała jedna z dziewczyn.

Pomimo tego, że było mi bardzo wstyd, musiałam się przyznać.

- Chciałam iść na ekonomię w stolicy, ale przez kilka wypadków zostałam w domu i pracuję u ojca – oznajmiłam. Nastała cisza.

- Jesteś tylko po liceum? – zapytała z niedowierzaniem Sandra. Wyczułam w tonie jej głosu odrazę, jakbym naprawdę stała się w jej oczach nic nie wartym śmieciem.

- Ale za to zajmuje się całą dokumentacją – bronił mnie Łukasz, jakby chciał tym samym powiedzieć, że jednak jakiś pożytek ze mnie jest. Spuściłam wzrok. To było poniżające, choć wierzyłam, że chce mi pomóc.

- I ma pojęcie o show biznesie – zaśmiała się Eliza.

- I gra na wiolonczeli! – zauważył Olek, a ja zapragnęłam ponownie wyparować.

Wszyscy popatrzyli na mnie ze zdziwieniem i... uznaniem? Czyżby to było możliwe, że wystarczyło wspomnieć, że jestem (pożal się Boże) muzykiem i już patrzyli na mnie przez inny, trochę lepszy pryzmat?

Chciałam zobaczyć tylko jedną reakcję. Ale kiedy próbowałam odnaleźć te zimne, niebieskie spojrzenie, okazało się, że Alana wśród nas nie było.

- To wspaniale! Może zagrasz nam kiedyś, co? – zaproponowała Eliza.

- Olek trochę przekoloryzował. Ja pogrywam na wiolonczeli. W życiu nie dorównałabym waszemu poziomowi – oznajmiłam.

Łukasz zaśmiał się.

- A skąd możesz wiedzieć na jakim my jesteśmy poziomie?

- Skoro wszyscy chodzicie do tak sławnej, słynącej z najlepszych muzyków szkoły, wydaje mi się, że jednak wasze umiejętności są czegoś warte – odpowiedziałam, mając nadzieję, że nie przyjmą mojej wypowiedzi jako podlizywanie. Nieoczekiwanie wszyscy wybuchli śmiechem.

- Zabawna jesteś – podsumowała mnie Sandra i mrugnęła do mnie okiem.

Uśmiechnęłam się do wszystkich. Wcale nie czułam, żeby było tak, jak mówiła Eliza. Może i okłamywałam samą siebie, ale ja ich naprawdę polubiłam. A szczególnie miło zrobiło mi się, kiedy zaprosili mnie do wspólnego zdjęcia. Olek z Tomkiem objęli mnie, jak swoją najlepszą koleżankę.

Poznałam także bliżej grupkę Sandry. Dowiedziałam się, że czwórka dziewczyn trzymała ze sobą już od podstawówki, kiedy to poznały się na pozalekcyjnych zajęciach z muzyki. Sandra grała na harfie, Oliwia na flecie, Magda grająca na klarnecie i altowiolistka Kasia.

CelloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz