Kolację zjedliśmy w salonie, przy potężnym stole zastawionym najróżniejszymi potrawami, a grill stał na tarasie, którego obsługiwał jeden z nauczycieli.
Rozdzieliłam się z Elizą, która od razu usiadła przy grupie Sandry, a ja podeszłam do dwójki nauczycieli, którzy obsługiwali elektrycznego grilla. Wymieniłam z nimi kilka uwag dotyczących mojego zadania i potem usiadłam wraz z nimi do stołu.
Widząc te wszystkie pyszności nie mogłam się opanować, by szybko nie nałożyć sobie na talerz jakiejś surówki i kawałka kurczaka. Nawet nie uczestniczyłam w rozmowach, dopóki nie zaspokoiłam głodu.
- Polu, może opowiesz nam coś o sobie? Będzie nam się lepiej współpracowało – namówiła mnie pani Banach, siedząca w centralnym miejscu stołu, jak głowa rodziny.
Zerknęłam po wszystkich. Wpatrywali się we mnie z zainteresowaniem. Przypomniałam sobie słowa Elizy, kiedy byłyśmy same w pokoju. O tym, że wszyscy się mną interesują, bo jestem z zewnątrz...
- J-ja... - wyjąkałam, bo jakoś nie byłam przyzwyczajona do skupiania na sobie uwagi wszystkich zebranych – mieszkam wraz z ojcem i pomagam mu w prowadzeniu firmy estradowej.
- A gdzie się uczysz? – zapytała jedna z dziewczyn.
Pomimo tego, że było mi bardzo wstyd, musiałam się przyznać.
- Chciałam iść na ekonomię w stolicy, ale przez kilka wypadków zostałam w domu i pracuję u ojca – oznajmiłam. Nastała cisza.
- Jesteś tylko po liceum? – zapytała z niedowierzaniem Sandra. Wyczułam w tonie jej głosu odrazę, jakbym naprawdę stała się w jej oczach nic nie wartym śmieciem.
- Ale za to zajmuje się całą dokumentacją – bronił mnie Łukasz, jakby chciał tym samym powiedzieć, że jednak jakiś pożytek ze mnie jest. Spuściłam wzrok. To było poniżające, choć wierzyłam, że chce mi pomóc.
- I ma pojęcie o show biznesie – zaśmiała się Eliza.
- I gra na wiolonczeli! – zauważył Olek, a ja zapragnęłam ponownie wyparować.
Wszyscy popatrzyli na mnie ze zdziwieniem i... uznaniem? Czyżby to było możliwe, że wystarczyło wspomnieć, że jestem (pożal się Boże) muzykiem i już patrzyli na mnie przez inny, trochę lepszy pryzmat?
Chciałam zobaczyć tylko jedną reakcję. Ale kiedy próbowałam odnaleźć te zimne, niebieskie spojrzenie, okazało się, że Alana wśród nas nie było.
- To wspaniale! Może zagrasz nam kiedyś, co? – zaproponowała Eliza.
- Olek trochę przekoloryzował. Ja pogrywam na wiolonczeli. W życiu nie dorównałabym waszemu poziomowi – oznajmiłam.
Łukasz zaśmiał się.
- A skąd możesz wiedzieć na jakim my jesteśmy poziomie?
- Skoro wszyscy chodzicie do tak sławnej, słynącej z najlepszych muzyków szkoły, wydaje mi się, że jednak wasze umiejętności są czegoś warte – odpowiedziałam, mając nadzieję, że nie przyjmą mojej wypowiedzi jako podlizywanie. Nieoczekiwanie wszyscy wybuchli śmiechem.
- Zabawna jesteś – podsumowała mnie Sandra i mrugnęła do mnie okiem.
Uśmiechnęłam się do wszystkich. Wcale nie czułam, żeby było tak, jak mówiła Eliza. Może i okłamywałam samą siebie, ale ja ich naprawdę polubiłam. A szczególnie miło zrobiło mi się, kiedy zaprosili mnie do wspólnego zdjęcia. Olek z Tomkiem objęli mnie, jak swoją najlepszą koleżankę.
Poznałam także bliżej grupkę Sandry. Dowiedziałam się, że czwórka dziewczyn trzymała ze sobą już od podstawówki, kiedy to poznały się na pozalekcyjnych zajęciach z muzyki. Sandra grała na harfie, Oliwia na flecie, Magda grająca na klarnecie i altowiolistka Kasia.
CZYTASZ
Cello
Подростковая литератураPola zakochana w muzyce od dzieciństwa, pomaga ojcu w przygotowaniach do Koncertu Zimowego w prywatnej szkole muzycznej, która kształci przyszłych wirtuozów oraz światowej sławy kompozytorów. Już podczas pierwszego spotkania zyskuje sobie sympatię u...