OPUS 23

185 19 0
                                    

Nie mogłam doczekać się wieczora. Byłam tak ciekawa, co Alan powie odnośnie wczorajszej kolacji z mamą, że przez dłuższy czas rozważałam nawet zatelefonowanie do niego. Nie zdecydowałam się na to, bo w porę przypomniałam sobie, że soboty również spędzał w GCM'ie.

- Zostaw ten telefon, bo i ja się robię nerwowy, jak tak patrzę co z nim wyrabiasz – poprosił Wiktor, siedząc na stołku przy ladzie i próbując założyć jakiś nowy osprzęt, który przywiózł rano dostawca.

- Och, nigdy nie byłeś zakochany? - zapytałam zniesmaczona jego uwagą, ale odstawiłam swoją komórkę na bok.

- Kiedy ja byłem zakochany, nie było czegoś takiego jak komórki. A przynajmniej nie na moją kieszeń.

Przez ostatnie dni tato zachowywał się naprawdę dziwnie. Cieszyło mnie, że się mną przejmuje, ale naprawdę nie sądziłam, że w końcu zacznie mi to przeszkadzać.

- Tato... Dlaczego nie lubisz Alana?

- To chyba oczywiste. Żaden ojciec nie będzie lubił chłystka, który przystawia się do jego córki – odpowiedział, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem. Zaśmiałam się na jego reakcję.

- Ale wiesz, że Alan to chłopak starszy ode mnie, z dobrego domu, w dodatku muzyk? - zapytałam, wymieniając cechy, które dla Wiktora miały wielkie znaczenie. - To według ciebie chłopak idealny.

- Tak, o Mateuszu też tak mówiłaś i co?

- I to, że teraz jestem starsza i mądrzejsza o ten epizod. Zaufaj mi, jeśli nie możesz na razie zaufać Alanowi, okej?

Popatrzył na mnie poważnym wzrokiem, ale zaraz potem się uśmiechnął.

- Okej... - odpowiedział pokonany.

- I pamiętaj... - dodałam, podchodząc do niego i wtulając się w jego barczyste plecy. - Ciebie kocham najbardziej.

Udobruchany moimi słowami, pocałował mnie w policzek i pozwolił odejść, bym mogła przygotować się do imprezy. Nie zajęło mi to dużo czasu. Po odprężającej kąpieli, pięciu przebierankach i walce ze szczotką w końcu byłam gotowa.

Zeszłam po schodach do Maestro. Była za piętnaście ósma, jednak Alan czekał już opierając się o ladę, przy której urzędował także Wiktor. Trochę zaniepokoiłam się faktem, iż dwaj mężczyźni, których darzyłam największym uczuciem przebywali sami w jednym pomieszczeniu. Szczególnie, gdy jeden z nich nie akceptował drugiego. Od razu zaczęłam się zastanawiać, czy może tato powiedział coś niemiłego Alanowi, ale gdy tylko pojawiłam się na dole, odwrócił się do mnie uśmiechnięty.

- Baw się dobrze, ch... - zamilkł, gdy popatrzyłam na niego groźnie. Nie chciałam, by przy Alanie nazywał mnie chłopem.

Alan wyglądał powalająco w granatowej koszuli, która podkreślała jeszcze bardziej kolor jego szafirowych oczu. Uśmiechnęłam się do niego na przywitanie.

- Mam nadzieję, że nie wrócisz o szóstej nad ranem? - zapytał, patrząc na Alana, a nie na mnie.

- Proszę się o to nie martwić – odpowiedział Alan i skinął ojcu głową na pożegnanie. Ja tymczasem pocałowałam go w policzek i wyszłam z Maestro tuż za moim towarzyszem.

- Mam nadzieję, że nie powiedział ci czegoś nieprzyjemnego... - zagadnęłam, wsiadając do samochodu.

- Nie, rozmawialiśmy o syntezatorach do skrzypiec – odpowiedział Alan, ale coś mi mówiło, że to było kłamstwo.

- Jak wczorajsza kolacja?

- Sam nie wiem – odpowiedział lakonicznie.

Westchnęłam niepocieszona. Dlaczego tak trudno było mu mówić o takich rzeczach? Znów musiałam być tą „wścibską".

CelloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz