OPUS 19

195 20 1
                                    

- Pięknie wyglądasz, chłopie - stwierdził Wiktor w dzień koncertu. Zaglądnął do mojego pokoju, kiedy przeglądałam się w lustrze. Miałam na sobie elegancką ołówkową spódniczkę i kremową bluzkę z perłowymi guziczkami.

- Dzięki, tato - odpowiedziałam na wydechu i przysiadłam na fotelu, by ubrać czarne szpilki. Uśmiechnęłam się do niego, bo nadal stał w drzwiach mojego pokoju. - Coś się stało? - zapytałam, by się upewnić.

- Mi się wydaje, czy ten chłopak ci się podoba? - zapytał, zerkając na mnie z ukosa. Udałam, że coś mnie uwiera w stopę i muszę to poprawić. Jakoś głupio mi było spojrzeć ojcu w oczy.

- Aż tak to widać? - zapytałam niepewnie.

- Yhym - usłyszałam tylko. Wstałam i podeszłam do niego bliżej, po czym wzruszyłam ramionami i próbowałam wyjść z pokoju, ale zatrzymał mnie.

- Wydawało mi się, że go nie lubisz...

- Właśnie... Mi też się tak na początku wydawało - odpowiedziałam i spięta przeszłam do kuchni.

Nie lubiłam rozmawiać z ojcem o chłopakach, bo wiedziałam jak zawsze na nich reagował. Bał się, że któryś z nich mnie skrzywdzi, tak jak kiedyś to zrobił Mateusz.

- Odwieziesz mnie pod filharmonię? - zapytałam, pakując do małej torebki chusteczkę i klucze.

- Jasne, tylko się ubiorę - odpowiedział wiedząc, że lepiej będzie, jeśli nie zada więcej pytań.

Kiedy dojeżdżaliśmy do centrum, robiłam się coraz bardziej spięta. Nie miałam pojęcia, co zrobić z rękoma, więc bawiłam się to paskiem od torebki, to skrajem spódniczki. Miałam nadzieję, że dzisiejszego wieczoru znajdę w sobie na tyle odwagi, by wyznać Alanowi wprost, co do niego czuję.

Wiedziałam bowiem, że to nie zwykłe zauroczenie. Przecież to przede mną tak naprawdę się otworzył. Byłam butna w swoich myślach, ale wkrótce miało się to zmienić.

- Wyluzuj mała - zażartował Wiktor, ale mnie to wcale nie śmieszyło. - Masz zaproszenie? - zapytał.

- Tak, w torebce - odpowiedziałam, ale dla pewności sprawdziłam, czy tam na pewno jest.

- Ostatnio się tak denerwowałaś przed swoją pierwszą randką - uznał i spojrzał na mnie z ukosa. Zrobiłam zniesmaczoną minę.

- Co ty nie powiesz? - odgryzłam się, ale zaraz tego pożałowałam.

Wiedziałam, że ojciec chce tylko wybadać stopień mojego zaangażowania w tę znajomość. Martwił się o mnie. Zupełnie niepotrzebnie, bo wątpiłam, by Alan zechciał się mną tylko zabawić. To był poważny mężczyzna. Byłam pewna, że wszystkie jego gesty były jak najbardziej przemyślanie i nie zaczynałby ich, gdyby czegoś do mnie nie czuł. Te myśli napawały mnie podnieceniem i szczęściem.

- Tato, Alan wbrew pozorom to dobry chłopak. Nie bój się - powiedziałam, klepiąc go lekko po ramieniu.

- No wiem, wiem. Jestem tylko ciekawy jak to się stało. Przecież tak go nie lubiłaś...

Na szczęście wjechaliśmy właśnie na parking i nie musiałam odpowiadać na jego słowa. Wysiadłam pospiesznie, wcześniej całując go w policzek.

- Nie wiem o której wrócę, ale z kolacją na mnie nie czekaj - powiedziałam przez szybę i poczekałam, aż wyjedzie z parkingu. Wtedy powoli ruszyłam do wejścia.

Filharmonia to był mój ulubiony budynek w mieście. Miał w sobie coś z rzymskich akropoli oraz rdzennych stylów zdobniczych. Potężny, widowiskowy, zapierający dech w piersiach. Czułam się bardzo nie na miejscu, bo ludzie tłoczący się do środka wyglądali, jakby wybierali się na bal, a nie na koncert. Do tego wszyscy jakby się znali, kroczyli w grupach, albo w parach, co bardziej tłamsiło, bo szłam po schodkach zupełnie sama.

CelloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz