OPUS 9

221 18 5
                                    

Kiedy dojechaliśmy pod GCM zrobiło się już ciemno, nawet popołudniowe zajęcia się skończyły i cały budynek okalały ciemności. Świeciła się tylko lampa przed wejściem na kamienne schody.

Jak zawsze przy takich wyjazdach, zaraz po wyjściu z busa rozpoczął się harmider związany z przejęciem bagażu od kierowcy, podziękowaniami dla nauczycieli i pożegnaniami.

- Pola, trzymamy cię za słowo! Jutro albo pojutrze do ciebie zajrzymy! – zawołali na pożegnanie chłopcy, którzy stali już przy swoich samochodach. Odmachałam im tylko z uśmiechem i kiedy odwróciłam się, by ruszyć w stronę swojej starej furgonetki przy której stał Wiktor, wpadłam na Alana.

Odbiłam się od niego i zakłopotana popatrzyłam mu w oczy. Byłam od prawie o głowę niższa, więc jego spojrzenie z góry zdawało się jeszcze bardziej groźne. Nie rozmawiałam z nim od tamtego okropnego spotkania w kuchni. Nie miałam pojęcia co mu powiedzieć, jak się pożegnać. Spuściłam głowę w dół i przewracając oczami, zastanawiałam się co teraz.

- Co ty wyprawiasz? – zapytał skołowany moim zachowaniem. Nie odpowiedziałam.

- Dobrze się czujesz? – ponowił próby.

Dobrze się czujesz? z ust Alana tak wytrąciło mnie z równowagi, że przez chwilę zapomniałam o zaistniałej sytuacji i spojrzałam na niego badawczym wzrokiem. W jego głosie nie było ani krzty zmartwienia, ale samo to, że wypowiedział te słowa, zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Szczególnie po tym, co powiedzieliśmy sobie tamtej nocy, kiedy odkrył, że to ja pisałam anonimowe artykułu do All Music.

- Tak. Ja tylko... myślę – odpowiedziałam, starając się wymyślić coś na poczekaniu. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę jak głupio to zabrzmiało.

- A więc tak wyglądasz, kiedy myślisz? – wyśmiał mnie Alan. Rzuciłam mu rozgniewane spojrzenie. Jak to było możliwe, że w jednej chwili dało się z nim normalnie porozmawiać, a następnie dobijał mnie tymi przykrymi komentarzami? – No dobrze, nie mam czasu na rozmowę z tobą. Odsuń się, chcę przejść – oznajmił.

- Równie dobrze mógłbyś mnie obejść – warknęłam.

- To ty weszłaś mi w drogę – odpowiedział i obszedł mnie, lecz zahaczył ręką o moje ramię. Wydawało mi się, że poraził mnie prądem.

- Wypadałoby przeprosić – usłyszałam najmniej spodziewany głos.

Mateusz stał tuż za mną i wpatrywał się z mordem w oczach w Alana. Ten chciał przyjąć wyzwanie i nawet się odwrócił, ale na szczęście sytuację uratował Wiktor.

- Pola – zawołał. – Wszystko w porządku?

- Tak tato, już idę! – odpowiedziałam spokojnie.

Nawet na nich nie spojrzałam. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę furgonetki. Mateusz mnie dogonił.

- Pozwól, że poniosę twoją torbę.

- Nie trzeba, jest lekka.

- Co to za koleś. Patrzył na ciebie jakby miał cię zaraz zjeść.

- Nie twoja sprawa. Nie łaź za mną, bo uznam cię za psychopatę – odpowiedziałam i wrzuciłam torbę na przyczepę.

Obeszłam furgonetkę i usiadłam na miejscu pasażera bez słów pożegnania.

- Nie pytaj – powiedziałam oddychając głęboko, zanim Wiktor zdążył cokolwiek skomentować.

- W takim razie jak tam wycieczka? Wszystko zrobione? – zapytał i pocałował mnie na przywitanie w policzek. Potem ruszył. Nawet nie sprawdzałam, czy Alan i Mateusz już odjechali, chciałam o nich jak najszybciej zapomnieć.

CelloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz