Rozdział 1

626 48 8
                                    


Był mroźny, zimowy, ale słoneczny dzień. Pierwsze lekcje minęły szybko, a na Polskim, zaczął padać śnieg. Chłopcy wymyślili, a żeby po lekcjach zrobić wspólny wypad na łyżwy koło starej szkoły jako, że wylali tam lodowisko, wszyscy chętnie się zgodzili. No i gdy nadszedł koniec lekcji, wszyscy ubrali się i poszli pod szkołę, jak gdyby nigdy nic. Percy i ja nie wiedzieliśmy, że nasza cała klasa, ma już dość tego, że się kochamy, ale jedno i drugie nie zdaje, sobie z tego sprawy. Dlatego wymyślili plan, żeby nas zeswatać. Piper miała zrobić tak, że potrąci Percy'ego, Jason mnie i na siebie wpadniemy tak, że się przytulimy, a może i pocałujemy, wszyscy mieli taką nadzieję. Skąd to wiem ???W cały ten plan wtajemniczyli mnie dopiero po wszystkim, tacy to przyjaciele. No i gdy już byliśmy na lodowisku, wszyscy już chcieli już działać. No to do dzieła i się zaczęło, pojeździli z pół godzinki i zaczęli. Jason nadjechał w moją stronę i podłożył mi nogę, i wywaliłam się do tyłu, i leżałam na lodzie. Percy podjechał aby pomóc mi wstać, ale nie zdążył dobrze, a już była przy nim Piper i potrąciła tak, że wylądował na mnie.

Oboje wywaliliśmy się, i nawet nie zdążyliśmy na siebie spojrzeć gdy chłopcy krzyknęli - Pocałuj ją w końcu, czekałeś sześć lat - On nic nie powiedział popatrzył się w moje oczy i pocałował mnie, myślę, że byłam cała czerwona, gdy ja ze zdziwienia, że to może sen leżałam i nic, zaczął powoli się odsuwać. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy, niejasne było jaki wyraz twarzy teraz mam szczerze sama nie wiem mogli zrobić zdjęcie, usiadł. Zrobiłam to samo cała klasa się na nas gapiła jak by to było jakieś przedstawienie, a wszyscy byli tak cicho, że słychać było jak prószące płatki śniegu lecą z nieba i spadają na ziemię, oprócz Gośki ona jest głucha. Nagle Percy wyraźnie posmutniał, głowę trzymał spuszczoną. Cała klasa nic nie mówiła i tak jakby oni też mieli nie wyraźne miny. Tylko nie ja, patrząc po wszystkich zaczęłam się coraz szerzej uśmiechać, aż w końcu, zaczęłam się śmiać. Popatrzyli na mnie jak na głupią. Percy nadal siedział ze spuszczoną głową, ujęłam jego głowę w fioletowe rękawiczki, w tej chwili pokryte śniegiem i podniosłam ją. Spojrzałam mu prosto w oczy z wyraźnym uśmiechem na ustach, gdy inni nie wyglądali na szczęśliwych, myśleli, że już nic z tego nie będzie, gdy nagle uśmiechnęłam się jeszcze mocniej - Dlaczego to zrobiłeś ? - spytałam takim głosem jakbym była najszczęśliwszą osobą na świecie - Ponieważ... - wydukał Percy - No czemu ? - spytałam zniecierpliwiona - Bo... bo cię kocham, zawsze cię kochałem, od pierwszej klasy kiedy się poznaliśmy, przykro mi jeśli nie potrafiłem ci tego okazać, - w tym momencie wszyscy potaknęli, ale on ciągnął dalej, patrząc mi prosto w oczy - teraz już jest za późno, na pewno już ci się nie podobam, zrozumiem jeśli nic do mnie nie czujesz - dodał ze smutkiem spuszczając głowę. Gdy nagle wybuchłam głośnym śmiechem nie wiem czemu to zrobiłam czasem nad sobą nie panuję, chyba wpływ z zewnątrz typu Thalia i Piper, ale on nie patrzył na mnie, ponownie podniosłam mu głowę i powiedziałam - TY, słuchaj, co do nieudolnych prób flirtowania to się zgodzę nigdy nie byłeś w tym najlepszy, ale dla mnie nie liczy się to czy ci wychodziło, liczy się to, że próbowałeś, że nie bałeś się próbować nawet w najgorszy sposób - teraz on się lekko uśmiechnął, najwyraźniej przypomniał sobie ten sposób, a ja mówiłam dalej - a teraz słuchaj uważnie, również zawsze mi się podobałeś, ale bałam się psuć naszą przyjaźń i zrobić pierwszy krok, ale najwyraźniej nasi przyjaciele nie próżnowali - odwróciłam się i obdarzyłam ich szczerym ( uwierzcie mi, że potem chciałam ich zamordować, ale perspektywa siedzenia w pudle za zabójstwo grupki przyjaciół jakoś mnie nie satysfakcjonuje) szerokim uśmiechem - ja też cię kocham, zawsze cię kochałam i będę kochać, bez względu na to co się zdarzy, i co ty na to ? - spytałam - Ja... - ciii... zawsze byłeś lepszy z matematyki - w tym momencie cała klasa wybuchła głośnym śmiechem i zaczęła bić brawo a ja zarzuciłam mu ręce na szyję i pocałowałam, ten odwzajemnił pocałunek, i siedzieliśmy tak na lodzie w swoich objęciach i moglibyśmy się całować jeszcze długo gdyby nie Piper która zaczęła - Ej, gołąbeczki wy się tam ściskajcie, ale my tu przyszliśmy na łyżwy.- Percy pomógł mi wstać, i oboje trzymając się za ręce zaczęliśmy krążyć po lodowisku, nie odzywając się ani słowem, jak gdyby wystarczyło nam to, że jesteśmy razem. Potem przyjechał bus, który trąbił nie wiem ile razy, żeby Percy w końcu wsiadł, ale on żegnał się ze mną doceniałam to, aż Pan D. (nikt nie wie, jak on się naprawdę nazywa)  wysiadł i pociągnął Percy'ego za kołnierz do busa, wszyscy zaczęli się śmiać, co jak co ale komicznie to, ta scena wyglądała możecie mi wierzyć. 

Co znaczy kochać ?Where stories live. Discover now