Rozdział 24

161 14 15
                                    


Wreszcie! Słuchajcie, ja was bardzo przepraszam. Ale to wszystko przez szkołę. Liceum i te sprawy. Mam nadzieję na wybaczenie po przeczytaniu tego rozdzialiku. Oj będzie się działo, chyba ... :p 

#Pantherka :* 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Annabeth 

 Całą noc nie mogłam spać, denerwowałam się okropnie i myślałam o tym wszystkim co wydarzyło się ostatnio. Zasnęłam ok. 2 bo moje myśli zaczęły mnie przytłaczać. Teraz późny poranek  powoli wkradał się do mojego pokoju. Wszystko było gotowe, zapięte na ostatni guzik. Moja suknia, wybrana z Thalią, Piper i Percy'm, wisiała na drzwiach gotowa do włożenia. Buty bezpiecznie leżały w pudełku. Biżuteria była wypolerowana. Sala gotowa i kościół przystrojony. 

Zostało już tylko 5 godzin. Będę mężatką, dalej nie mogę się oswoić z tą myślą. Wstałam i zeszłam na śniadanie. Weszłam na górę i wzięłam książkę. O w pół do 2 wpadła Thalia i Piper i zaczęły się wydzierać, że już powinnam zacząć się szykować i co ja w ogóle sobie myślę. No to odłożyłam z westchnieniem lekturę i poszłam do łazienki się umyć. Wyszłam. Przyszła Hazel i zrobiła mi prześliczną fryzurę. Potem Thalia zrobiła mi paznokcie, a makijaż wykonałam sama. Według dziewczyn wyglądałam cudownie. Moje myśli błądziły bardziej po sprawach organizacyjnych, ale też uważam, że wyglądałam niczego sobie. Moje przyjaciółki oczywiście były moimi druhnami. Miały na sobie dopasowane, morelowe suknie z gipury, do ziemi i bukiety z białych i różowo- pomarańczowych róż. 

W końcu nadszedł czas. Była 16:20. Dziewczyny już zeszły na dół, do auta. Ja stałam przed lustrem i znów się zastanawiałam. Czy to na pewno odpowiedni moment? Czy wszystko się uda? Jak to jest być mężatką? Czy będę mieć dzieci? Ale najbardziej przerażała mnie myśl, która pojawiła się na chwilę, mimowolnie i za moment znikła, ale.... Czy to na pewno odpowiednia osoba? Postanowiłam przestać myśleć i iść do auta. W końcu zawsze powtarzałam, że w miłości nie ma co się za bardzo zastanawiać. 

Rozległo się ciche pukanie.

-Proszę. - powiedziałam. Drzwi lekko się uchyliły i do środka zajrzała przyjazna twarz. 

-No..... zabrakło mi słów- Percy gwizdnął, po czym podszedł, chwycił mnie za ręce i szepnął - Wyglądasz pięknie. - chłopak był w smokingu, a jako mój drużba poboczny miał w butonierce białą różę.

-Dziękuję. - też szepnęłam. Musnął mój policzek i  coś drgnęło mi w żołądku. To pewnie z głodu. Dziś nic nie jadłam.

I nagle Percy znalazł się blisko, stanowczo za blisko. Chciał mnie pocałować i przez ułamek sekundy ja też tego chciałam.

-Percy... - odwróciłam głowę - ja... - zająknęłam się i spuściłam wzrok - ja nie mogę. Przepraszam, ale za pół godziny biorę ślub. 

-Rozumiem, chciałem.. wiesz, heh, ten ostatni raz. - a ja stałam jak słup soli i nie wiedziałam co zrobić. - Po prostu... musisz wiedzieć, że kochałem Cię, kocham i będę kochać. Niezależnie od tego z kim będziesz. - No i kiedy on to mówił rozpuszczałam się jak masło. Tak wiem, marne porównanie, ale wtedy nie miałam do tego głowy. 

-Ja też Cię kocham. - odparłam, ujmując jego twarz w dłonie- I zawsze będę...  jak brata.- wypaliłam po chwili milczenia.  

Uśmiechnął się, ale wątpiłam w szczerość tego uśmiechu. 

-A teraz, zechcesz mi towarzyszyć, bo czuję, że nie zejdę w tej bezie po schodach. - wyciągnęłam ramię. Ujął je delikatnie, jakby było z porcelany, co w moim wypadku było trafnym porównaniem.

Wsiadłam do auta z pomocą dziewczyn i ruszyliśmy do kościoła. 

----------

Wszystko przebiegało wyjątkowo gładko.

 Stałyśmy pod kościołem, czekając aż zabrzmi dźwięk kościelnych organów. Kiedy wyraziłam moje spostrzeżenia odnośnie odnośnie zdania powyżej, Thalia trzepnęła mnie w ramię. 

-Musisz krakać!? - i wzięła się do poprawiania welonu. 

-Przepraszam - przekręciłam głowę w stronę przyjaciółki 

-Nie wierć się tak!

-Dobrze, już się nie ruszam. Jednak uważam, że zachowujesz się jakbyś to ty brała ślub, a nie ja. 

-I to mnie dziwi najbardziej. - odezwała się cicho  - Całe życie. Odkąd cię poznałam, ględziłaś o ślubie, o weselu. A teraz?! Jesteś niemożliwa. 

-Wiem. - wyszczerzyłam się do niej, ale z przedsionka wybiegła Piper, zakańczając nasze pogaduszki. 

-Już czas. -powiedziała, a ja kiwnęłam głową. 

Dziewczyny poszły pierwsze. Kiedy były w połowie nawy, tak jak było w planach, ruszyłam ja. Przy ołtarzu stał Luke. Patrzył prosto na mnie. Wiecie co jest najdziwniejsze. Thalia miała rację, całe życie marzyłam o tej chwili. A teraz, nie czułam, ABSOLUTNIE NIC. Czy tak powinno być? 

Uznałam to za normalne i szłam dalej, starając się przy moim szczęściu nie potknąć o dywan. Doszłam do ołtarza, zajęłam swoje miejsce i ukradkiem spojrzałam na Luke'a kiedy ksiądz zaczął mszę. Jego twarz była nieodgadniona. Spojrzałam w drugą stronę, gdzie Percy stał z aparatem i robił nam zdjęcia. 

Wreszcie nadszedł ten moment. Ksiądz zszedł do nas. Podaliśmy sobie ręce. Spojrzałam Luke'owi w oczy, ale ten odwrócił wzrok. Ksiądz oplótł nasze dłonie stułą. I zaczął od Luke'a. Złożył przysięgę. Nadeszła moja kolej. Wzrokiem błądziłam po zebranych, starając się odnaleźć jakąś przyjazną twarz. I wtedy zobaczyłam Percy'ego przy wyjściu. Luke uścisnął moją dłoń mocniej. 

-Annabeth? - ksiądz czekał 

-Aaa... tak, już. - ocknęłam się. 

-Zacznijmy jeszcze raz - szepnął kapłan i mówił dalej tym razem już do mikrofonu. - Czy ty Annabeth bierzesz obecnego tu Luke'a za męża  i obiecujesz być z nim w zdrowiu i w chorobie, w dostatku i w biedzie oraz kochać go i pielęgnować waszą miłość, dopóki śmierć was nie rozłączy? 

Cały kościół zebranych czekał, przyjęcie weselne czekało, organista i chór czekali, ojciec czekał, dziewczyny czekały, wszyscy czekali i Luke także czekał, a ja.... Spojrzałam narzeczonemu w oczy, szukając w nich czegokolwiek. Popatrzyłam na zgromadzonych, wystrojonych w najlepsze ciuchy. Brakowało kogoś... Spojrzałam w dół na swoją suknię. I na prawdę bardzo chciałam wykrzyknąć to jedno słowo i rzucić się Luke'owi na szyję  i pocałować go już jako męża.  Niestety pragnął tego mój rozum. Moje serce, które chciało to powiedzieć', kilka miesięcy temu... kiedy ... kiedy jeszcze go kochałam... Teraz czuło, że powinno być gdzie indziej... Z kim innym... 

  Na prawdę tego pragnęłam. Pragnęłam powiedzieć : TAK.......

Co znaczy kochać ?Where stories live. Discover now