Siedziałam w salonie i czytałam jakąś gazetę, którą matka musiała kupić poprzedniego dnia. Jakieś nowości ze świata gwiazd. Na jednej ze stron był Adam Levine, więc się nim zachwycałam. Ten facet jest taki przystojny. Jeszcze nigdy go nie spotkałam, a bardzo chciałam. Marzyłam również o koncercie Maroon 5.
Moje przemyślenia przerwał Matt, który zszedł na dół. Nadal zaspany podszedł do mnie i pocałowaliśmy się. Od razu przypomniał mi o swoich i Luke'a planach. Chciał, abym jechała z nimi, ale wiedziałam, że i tak będę się nudzić. Mianowicie wybierali się do sąsiedniego miasta, bo Luke chciał kupić samochód. To nie dla mnie. Już wolałabym nudzić się w domu, niż chodzić i oglądać samochody. Nie zwracaliby nawet na mnie uwagi i nie miałabym z kim rozmawiać, bo przecież dzieliliby się uwagami na temat auta, które zobaczyli i było potencjalnym pojazdem do kupienia. Tylko bym im przeszkadzała, więc postanowiłam zostać w domu.
Od tygodnia nie widziałam Caluma, więc zastanawiałam, czy się z nim nie spotkać. Nie chciałam przecież do końca życia go spławiać. Nie miałam jednak tyle odwagi, by sama do niego zadzwonić. Czekałam, czy może sam czegoś nie zaproponuje, ale obawiałam się, że tylu próbach, gdzie go spławiałam, bo „nie miałam czasu", dał sobie spokój. Najwyżej poczytam książkę, pooglądam coś, albo wyjdę na zakupy. To świetna okazja, bo przecież chłopaki za tym nie przepadają.
Calum's POV
Nie rozmawiałem z Abby już od tygodnia. Pisałem do niej smsy i pytałem, czy się spotkamy, ale odpisywała, że nie ma czasu. Jednak doskonale wiedziałem, że to wcale nie o głupi czas chodzi, bo go miała aż za dużo. Nadal przeżywała to, do czego doszło na plaży. Naprawdę nie rozumiałem dlaczego aż tak, bo nic praktycznie się nie stało. Przewróciłem się na nią i tyle. Zwykły przypadek, a ona przeżywała, jakbyśmy co najmniej uprawiali tam seks. Ale nie chciałem naciskać i tylko w spokoju czekałem, aż jej przejdzie i znowu będziemy mogli pojechać w nasze miejsce.
Zamieszałem kawę łyżeczką i upiłem kilka łyków. Ashton nie mógł ze mną dzisiaj przyjechać, więc siedziałem sam w kawiarence niedaleko plaży. Było tutaj dużo sklepów, więc patrzyłem na ludzi, którzy oglądali rzeczy, które były na wystawie, albo najzwyczajniej w świecie przechodzili przed dużą oszkloną szybą, przy której siedziałem. W końcu moim oczom ukazała się bardzo dobrze znana osoba. Szybko schyliłem głowę, bo nie chciałem, żeby mnie zauważyła. Zacząłem zasłaniać się rękoma, udając, że nad czymś się zastanawiam, albo tak boli mnie głowa, że nie mogę jej nawet utrzymać, więc muszę podtrzymywać ręką. Kątem oka spoglądałem na szybę i kiedy dziewczyna przeszła, wyprostowałem się i odetchnąłem w ulgą. Jednak moje oczy się rozszerzyły, kiedy zauważyłem, że się cofa i już po chwili stoi przede mną z szerokim uśmiechem. Dzieliła nas tylko, albo aż, szyba.
-Calum? – krzyknęła podekscytowana, a ja uśmiechnąłem się sztucznie. Dziewczyna od razu pognała do drzwi i już po chwili była w tym samym pomieszczeniu co ja. – Co ty tutaj robisz? – zapytała, odwieszając torebkę na krzesło, ale przez ten czas ani na chwilę nie spuściła ze mnie wzroku.
-Przyjechaliśmy z rodzicami na wakacje – wzruszyłem ramionami, a ona pisnęła podekscytowana.
-I nic mi nie powiedziałeś? Jak mogłeś?
-A dlaczego miałbym ci powiedzieć? – Rose nie spodziewała się takiej odpowiedzi-pytania, więc mina jej zrzedła. – Przez ostatnie kilka miesięcy, kiedy tu byłem, nie rozmawialiśmy. Nie chciałem mieć z tobą nic wspólnego i nadal nie chcę. Nic się nie zmieniło – nie chciałem jej ranić, ale też nie chciałem z nią rozmawiać i udawać, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Znajomość z nią, to była ostatnia rzecz jaką chciałem odnawiać.
-Nadal jesteś zły za ten pocałunek, co? – uśmiechnęła jak prawdziwa suka i niespodziewanie przeszły mnie dreszcze. W jednej chwili ze słodkiej dziewczyny, która ucieszyła się na mój powrót, przeszła do zimnej suki. – Nie pamiętasz jak to było? Kto kogo pocałował? – z każdym jej słowem obawiałem się coraz bardziej, bo wiedziałem do czego jest zdolna.
-Byłem wściekły i pijany, a ty to wykorzystałaś. Nie możesz teraz mówić, że to wszystko było moją winą, bo to ty mnie zaciągnęłaś na parkiet! Gdybyś tego nie zrobiła, do niczego by nie doszło.
-Ale doszło, Calum. Twój związek legł w gruzach i sądziłeś, że jak teraz wrócisz, to ona padnie ci w ramiona i już do końca życia będziecie razem? – zaczęła się śmiać tak przeraźliwie chamsko, że miałem ochotę ją stąd wykopać. Zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu, bo miałem nadzieję, że podejdzie jakiś kelner i przerwie naszą rozmowę. Nic z tego, Rose dalej kontynuowała. – Jesteś taki głupiutki. Ona teraz jest z Mattem i nie myśl, że masz jakieś szanse. Ja chciałam i nadal chcę z tobą być i mogę ci dać to, czego pragniesz. Powiedz tylko słowo – przybliżyła się do mnie i złapała moją dłoń, którą od razu wyrwałem. Uśmiechnęła się, a ja posłałem jej wściekłe spojrzenie.
-Trzymaj się ode mnie i od Abby z daleka, rozumiesz? Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego i mam nadzieję, że tym razem wszystko zrozumiałaś - brunetka wstała wściekła i zgarnęła swoją torebkę. Już myślałem, że po prostu wyjdzie, ale musiała powiedzieć coś jeszcze.
-To nie koniec, Calum. Zemszczę się.
Trzasnęła drzwiami, przez co ludzie na mnie spojrzeli, jednak nie tym się przejmowałem. Już jej nie było, więc odetchnąłem z ulgą i dopiłem powoli swoją kawę. Nie wiedziałem co Rose ma na myśli, wypowiadając to ostatnie zdanie, ale wiedziałem, że nie mogę jej lekceważyć. Chyba nigdy się od niej nie uwolnię i muszę się z tym pogodzić. Nie rozumiałem dlaczego byłem taki głupi, że kiedykolwiek z nią byłem. Na samą myśl robi mi się niedobrze. I pomyśleć, że to była moja pierwsza, prawdziwa miłość. Taa, to było jakieś nieporozumienie.
Siedziałem tak 10 minut, gdy w końcu na drugiej stronie ulicy zauważyłem Abby. Nie mogłem uwierzyć, że mam takie szczęście. Nie dość, że była tak blisko, to jeszcze sama. A rzadko w ostatnim czasie wychodziła gdziekolwiek bez Matta, bądź Luke'a. Szybko dopiłem resztkę kawy, którą miałem w kubku i położyłem pieniądze na stoliku. Czym prędzej wyszedłem z kawiarenki i pognałem w jej stronę. Przyglądała się jakiejś wystawie z ubraniami, jak większość dziewczyn, które tutaj były.
-Cześć, Abby – powiedziałem, a ona lekko podskoczyła.
-Ale mnie wystraszyłeś – odparła, gdy tylko się odwróciła – Cześć.
-Ostatnio nie miałaś czasu, ale może już masz? Pojedziemy dzisiaj na plażę? – od razu zapytałem o to, czego głównie oczekiwałem. Brunetka nie wyglądała już, jakby dręczyło ją poczucie winy, więc miałem nadzieję, że nie odmówi.
-W sumie czemu nie. I tak nie mam co robić, bo Matt z Lukiem pojechali do sąsiedniego miasta i wrócą dopiero późnym wieczorem.
-To wspaniale. Przyjadę po ciebie o czternastej – poinformowałem ją, chwilę jeszcze porozmawialiśmy i wtedy się pożegnaliśmy. Miałem małe plany co do tego dnia. Chciałem dać Abby powody do poczucia winy, bo jak na razie tak naprawdę ich nie miała. Nie mogłem się doczekać, aż pojedziemy na plażę. Wtedy wprowadzę swój plan w życie. Miałem tylko nadzieję, że nie oberwę. Nadal sądziłem, że jednak całkowicie nie zapomniała o mnie i o tym co nas łączyło. Świetnie się składało.
👐👐👐
okej, udało mi się coś napisać i jestem niezmiernie szczęśliwa, bo mam nadzieję, że teraz już pójdzie z górki i dokończę fanfiction tak jak chciałam. dziękuję za wszystkie komentarze, które oczywiście mi pomogły! nie będę was zmuszała do pisania, ale w dalszym ciągu będzie mi miło, gdy zamieścicie kilka słów i nie zostanę znowu z jednym komentarzem;)
może nie powinnam tego tutaj pisać, bo was to nie obchodzi, ale jutro stroję z klasą salę gimnastyczną, a w czwartek mamy zakończenie i po sześciu latach się rozstajemy😭 jest mi mega smutno. chyba po raz pierwszy nie chcę końca roku. niemniej życzę wam udanych wakacji! x (już teraz, bo następny rozdział chyba dodam już po zakończeniach, czuję że nie będę miała wcześniej czasu)