dwanaście

1K 109 10
                                    


     -Trzymaj mnie, Matt! - krzyknęłam w panice, kiedy deska zaczęła jechać do przodu, a ja ledwo utrzymywałam na niej równowagę. Dopiero, gdy poczułam ręce swojego chłopaka na talii, to się uspokoiłam. Matt próbował nauczyć mnie jeździć na desce, bo sama tego chciałam, ale to było trudniejsze, niż sądziłam. Kiedy widziałam jak on jeździ, to wydawało mi się to naprawdę łatwe, ale gdy teraz musiałam sama na niej stanąć, to o mało co nie straciłam życia.

-Wiesz, że będę cię kochał nawet bez zębów, ale zejdź może z tej deski, co? Pouczę cię innym razem - powiedział, a ja przytaknęłam i zeszłam z tego badziewia. Widziałam, że chłopaki, którzy zjeżdżali na rampach, śmiali się z mojej nieudolnej próby jeżdżenia. Jednak nie przejmowałam się nimi, bo skupiłam swój wzrok na Luke'u, który teraz zwijał się ze śmiechu na jednej z ławek. Podeszłam do niego i wymierzyłam pięścią w ramię, ale to nie pomogło.

-Nie śmiej się ze mnie! Sam pewnie też tak na początku jeździłeś - mruknęłam i założyłam ręce na piersi. Matt szedł zaraz za mną, więc usiadł koło mnie i potarł moje ramiona w celu pocieszenia.

-Dziewczyno, to nawet nie była jazda. Stałaś w jednym miejscu na desce, a gdy ona lekko się poruszyła, krzyczałaś spanikowana - ledwo mówił, bo nie mógł opanować śmiechu - To było lepsze niż kabaret! Czemu kazałeś jej zejść, Matt?

-Bo swoim krzykiem sprowadziłaby policję. Jeszcze by nas oskrażyli, że chcemy ją zabić - uśmiechnął się sądząc, że nie widzę, bo patrzę na Luke'a, ale widziałam, więc on również dostał w ramię. Chyba muszę rozważyć kupno worka treningowego, bo za każdym razem, gdy ci dwaj mnie wkurzą, obrywają w ramię, a nie mam na celu zrobienia im jakiejś większej krzywdy. A biję dość mocno.

-Poczekajcie, aż pójdę, żeby zdać prawo jazdy. Tam dopiero będzie kabaret - stwierdziłam, a mój przyjaciel wybuchł jeszcze większym śmiechem, niż do tej pory.

-Wyobraziłem to sobie. Idę z tobą!

Pokręciłam głową z politowaniem i oparłam się o ławkę. Wciągnęłam głośno powietrze, bo musiałam się trochę uspokoić. Naprawdę bałam się na tym jeździć, bo ciężko mi było utrzymać równowagę, a każdy dookoła kto widział moje próby, zaczynał się śmiać. Rozkazałam Luke'owi, żeby sam poszedł jeździć jak jest taki mądry, co oczywiście potraktował jako wyzwanie. I o to mi chodziło, bo chciałam się go pozbyć. Dobrze wiedziałam, że potrafi jeździć i on pewnie też wiedział, iż ja wiem, ale i tak postanowił mi to udowodnić.

Kiedy już to zrobił, poszedł z Mattem na rampy, żeby uczyć się jakiegoś nowego triku, a ja nadal siedziałam na ławce i przeglądałam telefon. Nie było nic ciekawego, więc wyciągnęłam z kieszeni słuchawki i włączyłam muzykę, po czym poszłam na inną ławkę, gdyż na tej nie widziałam dobrze rampy i tego, co robili moi dwaj mężczyźni. Po jakichś piętnastu minutach dostałam smsa.

cal: jedziemy w środę w nasze miejsce?

ja: nie jestem pewna czy tak częste jeżdżenie będzie ok

cal: będzie. chyba matt ci nie zabroni, co?

ja: oczywiście, że nie, ale wolałabym, aby nie miał wątpliwości co do tego, że wolę go

-Wracamy do domu? – podniosłam głowę, gdy usłyszałam głos swojego chłopaka.

-Jestem już głodny – odezwał się Luke.

-Jasne, ja i tak tutaj siedzę, bo to wy się uczucie nowego triku – wzruszyłam ramionami.

-No to chodźmy – Matt objął mnie ramieniem, gdy odpisywałam na kolejnego smsa Caluma.

cal: dobra dobra, rozumiem, nie musisz mi tego ciągle powtarzać, ale jedź ze mną, proooooszę

ja: zastanowię się jeszcze

cal: do zobaczenia w środę

-Kto to? – spytał, gdy schowałam komórkę do kieszeni spodenek.

-Hood.

-Co chce?

-Żebym z nim pojechała w środę.

-Znowu? – widziałam, że Matt nie jest zadowolony. – Czy on wie, że kiedy się z kimś przyjaźnisz, to nie musisz z nim wychodzić tylko sam na sam? Przecież może iść gdzieś z nami.

-Serio chciałbyś, żeby z nami gdziekolwiek szedł? – uniosłam do góry brwi.

-No cóż, przynajmniej mógłbym go pilnować, a tak to nie wiem, co wy tam robicie – pokręciłam głową i wtuliłam się w jego ramię. Nie chciałam dyskutować na ten temat, bo on dobrze wiedział, że nie zrobię nic, co mogłoby mu się nie spodobać i wykraczałoby poza przyjaźń. A w tym momencie przemawiała przez niego zazdrość, co nie oznaczało, że mi nie ufa, więc nie widziałam potrzeby, aby go o to pytać, czy przekonywać, że nic złego nie robię.


     Matt był po dzisiejszym dniu bardzo zmęczony, więc od pół godziny już spał. Ja natomiast chowałam jeszcze naczynia do zmywarki i zastanawiałam się, co moglibyśmy robić następnego dnia, żeby móc też zaprosić Caluma. A nawet Ashtona. Chciałam pokazać Mattowi, że Hood całkiem dobrze przyjął to, że będziemy się tylko przyjaźnić i na tym mu zależy. Wcale nie chce nic więcej i zachowuje się normalnie. Miałam nadzieję, że jak zobaczy, iż Cal dobrze się zachowuje, to na takie wypady w „nasze miejsce" będzie pozwalał mi jeździć bez zbędnego gadania. Może nie tyle co będzie pozwalał, a nie będzie nie wiadomo jak zazdrosny. Oczywiście tego nie uniknę, ale może trochę zmniejszę.

Poszłam na górę i położyłam się koło Matta. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, przez co się poruszył, ale nie obudził. Przytulił mnie odruchowo bardziej do siebie i spał dalej. A ja rozmyślałam, czy wspólny obiad będzie okej i czy mój chłopak się na to zgodzi.

wróć // calum hoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz