Rozdział 24

3.8K 88 10
                                    

~Miesiac później ~

Natan POV's:

Mamy ostatni piątek czerwca, a co za tym idzie? Koniec roku szkolnego i urodziny Bianki. Dzisiaj kończy 17 lat. Jest godzina 18.00, a ja stoję przed lustrem i przeglądam się. Ubrałem czarne przylegające spodnie i do tego białą koszule na krótki rękaw. Włosy postawiłem lekko do góry. Na prezent kupiłem jej srebrną bransoletkę z czterolistną koniczyną. Mam nadzieję, że jej się spodoba. Biorę pudełeczko z prezentem i zchodzę na dół. W kuchni spotykam moją mamę, która bierze blachę z plackiem do ręki. Bianka wyprawia urodziny tylko dla bliskiej rodziny i przyjaciół. A, że lubi moją mamę to ją też zaprosiła.

-Mamy wszystko? Prezent, ciasto czy o czymś zapomniałam? - pyta i rozgląda się po kuchni sprawdzając.

-Chyba wszystko mamy. - mówię i idę zakładać buty. - Chodź, bo się spóźnimy.

-Już idę. - wychodzi z kuchni, a ja odbieram ciasto od mamy.

Idziemy do samochodu. Ja siadam od strony pasażera, a mama od strony kierowcy. Jedziemy dobre 5 minut. Wysiadamy z auta i kierujemy się pod drzwi. Pukam do drzwi i chwilę po tym otwiera nam mama Bianki.

-Dzień dobry. - mówi i zaprasza nas do środka. - Bianka zaraz zejdzie.

Kiwam tylko głową i idę do pokoju Bianki. Wchodzę do jej pokoju, a moje oczy robią się wielkie. Zamykam drzwi i dopiero Bianka obraca się w moją stronę.

Bianka POV's :

Odwracam się i widzę jak Natan stoi przy drzwiach i skanuje mnie wzrokiem. Dopiero teraz przypomniam sobie, że jestem w samej bieliźnie. Robię się czerwona i szybko ubieram moją białą sukienkę, która ma lekko dół rozkoloszowany, a górę ma z koronki.

-Em, Natan pomożesz mi zapiąć sukienkę? - pytam.

-Tak. - mówi i uśmiecha się. Podchodzi do mnie i zapina zamek od sukienki. Odwracam się do niego, a on wypija się w moje usta. Całuję mnie delikatnie, a zarazem namiętnie. Gdy przestajemy się całować Natan podaje mi pięknie zapakowane pudełeczko. - Wszystkiego najlepszego kochanie.

-Dziękuję. - mówię i otwieram. W środku znajduje się przepiękna bransoletka z czterolistną koniczyną. Jest przepiękna. Łzy gromadzą się w moich oczach.

-Podoba Ci się? - pyta i wiem, że czeka z niecierpliwością.

-Natan... - zaczynam. - Nie wiem co mam powiedzieć. Jest cudowna. Dziękuję.

Rzucam mu się na szyję i mocno przytulam. Całuję go w polk i odsuwam się.

-Pomożesz mi założyć? - pytam, a on nic nie mówi tylko bierze bransoletkę i zapina na moim nadgarstku. -Dziękuję. Jeszcze muszę się umalować i uczesać. Jak chcesz to możesz zostać albo iść na dół.

-Zostanę i wiesz muszę Ci coś powiedzieć. - zaczyna, a moje serce zaczyna przyspieszać. Natan delikatnie pochyla się i szepcze mi do ucha. -Nigdy w życiu nie widziałem tak zajebistego ciała.

Kończy i całuję delikatnie mnie w ucho. Dreszcz przechodzi przez całe moje ciało, a moje policzki płoną. Odsuwam się i posyłam mu słaby uśmiech. Idę do biurka i stawiam na nim moje lusterko. Zaczynam się malować, a Natan siada na łóżku.

-Po co ci to? - pyta, gdy zaczynam nakładać fluid na twarz.

-Żeby lepiej wyglądać. - odpowiadam.

-Nie potrzebujesz tego! - mówi, a ja nic nie odpowiadam. Zrobiło mi się jakoś cieplej na sercu. Przez to co Natan powiedział poczułam się dla niego idealna, ale przecież to tylko słowa i mówił tak każdej swojej dziewczynie. Gdy kończę makijaż, rozczesuje włosy i zostawiam je rozpuszczone. Zakładam białe balerinki.

For me you're perfect Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz