Rozdział 27

3.3K 86 8
                                    

~Tydzień później~

Bianka POV's:

Minął równy tydzień. Tydzień temu zostałam zgwałcona. 7 dni płaczu, jedzenia tylko przy rodzicach, nie wychodzenia z domu. Odsunełam się od wszystkich. Moich przyjaciół zrywam słowami 'dzisiaj nie mam czasu ' lub ' o coś mi jednak wypadło dzisiaj '. Natanowi wcisnełam, że załapałam grypę żołądkową i nie chce go zarazić. Nie chciał tak szybko mi ustąpić, ale udało się. Rodzice pytają się codziennie czy coś mi nie jest. Mówię im wtedy, że jest okej. Zawsze wtedy wstrzymuje płacz, bo gdy rozpłacze się przy nich to będę musiała im wszystko powiedzieć a wtedy wszyscy będą już wiedzieć i będą się mnie brzydzić. Nie chce tego. Leżę teraz na łóżku i próbuje czytać książkę, ale nie wychodzi mi to jakoś. Przerywa mi pukanie do drzwi.

-Bianka... - wchodzi moja mama do pokoju i siada koło mnie na łóżku. - Naprawdę nic ci nie jest? Od tygodnia zachowujesz się jakoś dziwnie, nic prawie nie jesz, nie uśmiechasz się tak jak zwykle. Martwimy się o ciebie.

-Nie musicie mamo... - powstrzymuje drżenie mojej wargi. - Wszystko jest w jak najlepszym porządku.

-Naprawdę? - pyta mama.

-Tak. - odpowiadam.

-To jak wytłumaczysz mi to, że Natan dzwonił do mnie przed chwilą i pytał się czy już wyzdrowaiałaś? - mama patrzy się na mnie i wiem, że muszę być teraz strasznie wiarygodna, bo jak przyłapie mnie na kłamstwie to będę musiała jej wszystko powiedzieć.

-Mamo, ja poprostu... - Bianka myśl. - Chciałam pobyć chwilę sama.

-Sama? Dlaczego? - pyta, a ja nie wiem co mam myśleć.

-Mamo musisz tak się o to teraz pytać? - mówię i chce jakoś ominąć ten temat.

-Bianka, mów. - nie udaje mi się.

-No, bo... - wpada mi pomysł do głowy. - Chcę przemyśleć czy jestem wystarczająco dobra dla Natana.

Mówię to szybko, a moja mama uśmiecha się lekko do mnie.

-Myślę, że on kocha cie nad życie, więc o to nie musisz się martwić. - mówi, a ja posyłam mamie wymuszony uśmiech.

-Jadę z Melanią do babci. - zaczyna - Jedziesz z nami?

-Nie. - mówię szybko - Chcę skończyć książkę.

-No dobrze. - mówi. - Tylko zostaniesz sama w domu, bo tata pojechał do pracy.

-Dobrze. - odpowiadam.

-To Pa. - mówi i zamyka za sobą drzwi.

-Do zobaczenia. - mówię cicho i zaczynam płakać w poduszkę. Wszystkie wspomnienia z tamtej nocy wróciły. Nadal czuje jego dotyk. Nie chce tego, mam dość siebie i swojego ciała. Muszę coś z tym zrobić. Wstaje z łóżka i podchodzę do okna. Patrzę ze łzami w oczach jak mama z Melanią odjeżdżają, a ja im macham chociaż one tego nie widzą.

Natan POV's:

Jadę na mojej deskorolce do domu Bianki, zdziwiłem się bardzo jak dowiedziałem się od jej mamy, że Bianka wcale nie jest chora i, że ma się dobrze. Całe pół dnia myślałem czy nie zrobiłem niczego w brew jej woli, gdy byłem pijany. Nigdy nie wybaczył bym sobie, gdybym jej coś zrobił. Za bardzo ją kocham. Jeżeli zrobiłem jej krzywdę, obiecuję, że pójdę sam się wykastrować. Jest dla mnie tak cholernie ważna, że nawet nie umiem sobie tego wyobrazić. Po chwili podjeżdżam pod dom Bianki i zostawiam deskorolkę przed gankiem. Podchodzę pod drzwi i widzę, że nie ma samochodu rodziców Bianki. Dzwonię do drzwi, ale nikt nie otwiera. Robię to jeszcze raz, ale znowu nikt nie otwiera. Pukam, ale też nic, wale pięścią, ale to też nic nie daje. Już mam odchodzić, gdy coś kusi mnie, abym nacisnął klamkę. Drzwi ustępują, a mnie to dziwi. Wchodzę do domu i jakoś dziwnie cicho tutaj. Ściągam buty i idę do pokoju Bianki. Otwieram drzwi od jej pokoju i to co tam widzę przeraża mnie. Moje serce zamiera na chwilę. Bianka leży na łóżku, ma zamknięte oczy, a w ręce trzyma jakieś tabletki. Podbiegam szybko do niej i patrzę co wzięła. Jakieś tabletki na senne. Sprawdzam tak jak uczono nas na EDB czy czuć puls, jest tylko lekko wyczuwalne. Potrzasam nią lekko.

-Bianka!? Słyszysz mnie! - krzyczę, ale nie dostaje żadnej odpowiedzi od niej.

Biorę szybko mój telefon i wykręcam numer alarmowy '112'. Po chwili dostaję odzew z drugiej strony.

-Tu numer alarmowy, co się stało? - ta pani mówi to tak spokojnie, że aż mam ochotę rzucić słuchawką, ale nie mogę tego zrobić muszę uratować Biankę.

-Moja dziewczyna leży nie przytomna, połkneła jakieś tabletki. - mówię szybko.

-Dobrze, proszę podać swoje imię, nazwisko i numer domu, w którym to się dzieje. - mówi

-Natan Smith. Jestem jeszcze nie pełnoletni. Lublin ulica kwiatowa numer domu 15 - odpowiadam.

-Już wysyłam karetkę, a ty spróbuj wymuszać wymioty u poszkodowanej. - mówi i odkłada słuchawkę.

Rzucam szybko telefon na łóżko Bianki i przyciągam Biankę tak, aby leżała na końcu łózka. Do czasu przyjazdu karetki udaje mi się wymusić trzy razy wymioty. Nawet nie wiem kiedy zaczynam płakać. Widzę jak wszystko szybko robią przy Biancę. Podają jej coś, aby zwymiotowała jeszcze raz i zanoszą ją do karetki. Gdy jeden z lekarzy zamyka karetkę to drugi podchodzi do mnie.

-Świetnie się spisałeś, uratowałeś jej życie. - mówi i kładzie swoją rękę na moim ramieniu. - Będzie leżeć ona w szpitalu na ulicy Rzemieślników.

-Dobrze. - odpowiedam.

Patrzę przez chwilę jak karetka odjeżdża i gdy tracę ją z pola widzenia wracam szybko do domu i idę po telefon. Dzwonię do mamy Bianki i tłumacze jej co się stało. Słyszę rozpacz w jej głosie. Dziękuję mi i odkłada słuchawkę. Siadam na łóżku Bianki i zaczyam płakać jak małe dziecko.

Nie mogę jej stracić, nie mogę.

Sprzątam wszystko z podłogi i zchodzę na dół. Zamykam drzwi od domu Bianki i chowam klucze od jej domu do kieszeni. Nadal płacze. Biorę deskorolkę do ręki i rzucam sobie ją pod nogi. Zaczynam jechać, a raczej pędzić w stronę szpitala.

For me you're perfect Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz