Rozdział 7

7.7K 400 5
                                    

Minął już tydzień naszych wakacji. Powiem szczerze bawiłam się lepiej niż myślałam wcześniej. Może Justin wydaje się być zadufanym dupkiem, którym po części i tak jest ale jest też świetnym towarzyszem. Gdyby nie traktował wszystkich dziewczyn jak jakieś zabawki to nawet moglibyśmy się zaprzyjaźnić. Obecnie jestem w trakcie przygotowań do kolacji, na którą mnie zaprosił. Założyłam błękitną sukienkę do połowy uda i rozkloszowanym dołem. Sukienka ma grube ramiączka a na środku złoty pasek. Dobrałam do tego złotą biżuterię i tego samego koloru wysokie szpilki. Włosy związałam w luźnego warkocza, który spoczywa na moim ramieniu. Teraz kończę makijaż, który składa się z błyszczyka, maskary, kredki oraz pudru. Już gotowa wychodzę z łazienki do sypialni gdzie Justin siedzi przeglądając coś w telefonie. Gdy tylko na mnie spojrzy lustruje mnie wzrokiem i mruga do mnie okiem na co wywracam oczami.

- Idziemy już?- zapytałam łapiąc małą torebkę 

- Tak, taksówka już czeka - powiedział wstając i kierując się za mną na zewnątrz

------------------------------------------

Restauracja jest naprawdę jedną z lepszych w jakich kiedykolwiek byłam. Jedzenie jest po prostu świetne a atmosfera niesamowita. Razem z Justinem siedzimy na odosobnionym tarasie z widokiem na plażę. W pewnym momencie kiedy kelner zabrał od nas talerze i odszedł blondyn wstał po czym uklęknął przede mną na jedno kolano i wyjął małe czerwone pudełeczko. Złapał delikatnie moją rękę spoglądając na moją lekko rozbawioną twarz.

- Lauro, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zgodzisz się zostać moją udawaną żoną?- zapytał 

- Tak- odparłam bez zbędnych uczuć uśmiechając się jak głupia kiedy zakładał mi śliczny pierścionek na palec- Jeżeli teraz liczysz na to, że rzucę ci się na szyję i zasypię pocałunkami to możesz wyjść- oznajmiłam na co on wywrócił oczami wstając

- Ty to potrafisz psuć moment- mruknął- Ja się tu staram a ty nie traktujesz tego poważnie- wyrzucił z siebie popijając wino

- Czy kiedykolwiek traktowałam cię poważnie?- zapytałam rozbawiona

- Weź siedź cicho

--------------------------------------------

- Ty nie musisz wracać do pracy- mruknął i oparł się głową o szybę taksówki 

-Ups- zaśmiała się trącając go palcem w policzek- Jako najlepsza narzeczona wyciągnę cię jutro po godzinie pracy.- powiedziałam a na jego twarzy od razu zagościł szeroki uśmiech

- Już jesteśmy- poinformował nas kierowca kiedy zatrzymaliśmy się pod budynkiem gdzie mieszkałam 

- Proszę poczekać tylko jej pomogę i możemy ruszać dalej- poinformował go Justin wysiadając i pomagając mi z walizką. Kiedy przechodziliśmy przez hol podbiegł do nas James. Chłopak mocno mnie przytulił i pocałował w policzek na co zachichotałam. 

- Twoja mama razem z inną kobietą są w twoim apartamencie. Musiałem im dać klucze, wybacz- jęknął zestresowany na co pokiwałam głową- Po pierwsze dałaś mi takie pozwolenie a po drugie ona jest straszna - na jego słowa Justin wybuchł śmiechem czym zwrócił sobie naszą uwagę

- Pani Marano? Żartujesz sobie ? Ta kobieta to anioł- oznajmił odkładając walizkę i podając rękę brunetowi - Justin Bieber, narzeczony tej tutaj

- James Black- uścisnęli sobie ręce- przyjaciel tej tutaj - oni wybuchli śmiechem a ja wywróciłam oczami. Dopiero co wróciłam, myślałam, że chociaż trochę odpocznę. 

- Miło poznać. My już będziemy się zbierać- odpowiedział blondyn łapiąc mnie za rękę i ciągnąc w stronę windy. Kiedy tylko ruszyliśmy na górę ponownie przemówił- Nie sądzisz, że powinniśmy zrobić jakąś szopkę?

- Dobry pomysł- przyznałam

- Wejdźmy do środka robiąc hałas potem nagle zrobi się cisza a my będziemy się całować kiedy one wejdą- oznajmił w momencie, w którym winda się otworzyła

- Przyznaj się to tylko pretekst aby mnie pocałować - rzekłam z głupim uśmiechem

- Rozgryzłaś mnie- jęknął na co się zaśmiałam. Otworzyłam drzwi po czym weszłam do środka. Panowała cisza więc zaczęłam się zastanawiać czy James czasem nie ściemniał. - Muszę się już zbierać, wiesz prawda? - zapytał chłopak dość głośno, oplatając mnie rękoma w talii 

- Wiem- powiedziałam udając smutek stałam tyłem do wnętrza domu ale wyczułam, że nasze matki są blisko. Złapałam chłopaka za kark przyciskając swoje usta do jego. Całowaliśmy się powoli i delikatnie dopóki nie przerwało nam chrząknięcie. Odwróciłam się widząc swoją mamę oraz panią Bieber, które uśmiechały się do nas szeroko.


Udawany związekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz