[3] #3

921 85 20
                                    

Zacząłem pukać do drzwi. Stoję na klatce schodowej w moim bloku. Farba ze ścian po woli odpada, przydałoby się pomalować...

– Tak... – przerwała kobieta zauważając mnie, po czym dokończyła: – Witaj Adam. Co cię sprowadza? Klaudia, z tego co mi wiadomo, jest u ciebie.

– Chodzi mi o to... – przerwałem, aby nabrać powietrza w płuca, gdyż czułem, że wypowiadając to zdanie nie będę oddychać. – Chciałbym, aby mi pani opowiedziała o pierwszej ciąży Klaudii...

– Wejdź do środka. – Otworzyła szerzej drzwi, abym mógł przejść. – Usiądź proszę...

Zrobiłem tak jak mnie prosiła. 

– Kawy, herbaty? – z kuchni wydobył się głos kobiety. 

– Wodę poproszę, jeżeli można... – Odparłem.

Siedziałem w salonie w domu Klaudii. Ściany koloru błękitu wypełnione zdjęciami. nigdy, gdy tu przychodziłem nie miałem czasu, aby się rozejrzeć. Meble o brązowym kolorze z lekkim czerwonym pigmentem. Kanapa i fotele w jasnych beżowych odcieniach, szklany stolik do kawy z obramowaniem z ciemnego drewna...

– Proszę. – Kobieta postawiła na stoliku przede mną szklankę z wodą, a obok siebie (także na stoliku) szklankę z kawą. – Co dokładnie chcesz wiedzieć?

– Klaudia chce odzyskać swojego syna. Chcę jej pomóc i w tym celu muszę znać, albo szpital, w którym była, albo dom adopcyjny, do którego oddali państwo dziecko i imię oraz nazwisko chłopca...


***


Stoję właśnie przed domem adopcyjnym. mały budynek. Sądziłem, że będzie większy. Jestem w Kostrzynie Nad Odrą. Powiedziałem Klaudii, że jadę w sprawie z mieszkaniem. Uwierzyła mi. Na szczęście. 

Wszedłem do środka. Beżowobrązowe ściany z plakatami, które zachęcają do adopcji. Podszedłem do pani sekretarki. Kobieta około dwadzieścia lat, brązowe włosy związane w wysokiego kucyka.

– Dzień dobry - przywitałem się.

– Dzień dobry. – Podniosła na mnie wzrok znad papierów. Jej tęczówki miały kolor błękitu. Jeszcze nigdy nie widziałem tak błękitnych oczu. "Mniejsza o kolor jej oczu!" – Skarciłem się w myślach. – Przyszedł pan zaadoptować dziecko? 

 A po co się chodzi do takich miejsc? Żeby wyleczyć się z choroby psychicznej? - pomyślałem.

– Szukam konkretnie jednego chłopca. 

– Mogę prosić o nazwisko i imię?

Podałem jej dane chłopca, a kobieta sprawdziła w komputerze listę osób, które są w tym ośrodku adopcyjnym.

– Chłopca przenieśli do innego ośrodka adopcyjnego dwa lata temu – poinformowała mnie kobieta.

– A może mi pani powiedzieć, do jakiej miejscowości? – pytałem z nadzieją w głosie, że odnajdę dziecko Klaudii.

– Elbląg. 

Jeden wyraz, jedno słowo i wracam do miejscowości, w której żyłem przez cały czas. Do miejscowości, w której (prawdopodobnie) przez cały czas było dziecko Klaudii, a on o tym nie wiedziała.

– Dziękuję, do widzenia.

Wyszedłem z budynku, nie czekając na odpowiedź kobiety.


***

Mówiłam, że dzisiaj wieczorem będzie rozdział ^^

Pisałam*

Na 40 000 wyświetleń szykuję wam maraton xD

Na chwilę obecną (gdy to piszę) jest 39 138 wyświetleń. Zbliżamy się powoli do celu :D

Życzę dobranoc, a jak ktoś czyta to w dzień, to dzień dobry :D

Naruciak? Nie znam... ||NaruciakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz