Zacząłem pukać do drzwi. Stoję na klatce schodowej w moim bloku. Farba ze ścian po woli odpada, przydałoby się pomalować...
– Tak... – przerwała kobieta zauważając mnie, po czym dokończyła: – Witaj Adam. Co cię sprowadza? Klaudia, z tego co mi wiadomo, jest u ciebie.
– Chodzi mi o to... – przerwałem, aby nabrać powietrza w płuca, gdyż czułem, że wypowiadając to zdanie nie będę oddychać. – Chciałbym, aby mi pani opowiedziała o pierwszej ciąży Klaudii...
– Wejdź do środka. – Otworzyła szerzej drzwi, abym mógł przejść. – Usiądź proszę...
Zrobiłem tak jak mnie prosiła.
– Kawy, herbaty? – z kuchni wydobył się głos kobiety.
– Wodę poproszę, jeżeli można... – Odparłem.
Siedziałem w salonie w domu Klaudii. Ściany koloru błękitu wypełnione zdjęciami. nigdy, gdy tu przychodziłem nie miałem czasu, aby się rozejrzeć. Meble o brązowym kolorze z lekkim czerwonym pigmentem. Kanapa i fotele w jasnych beżowych odcieniach, szklany stolik do kawy z obramowaniem z ciemnego drewna...
– Proszę. – Kobieta postawiła na stoliku przede mną szklankę z wodą, a obok siebie (także na stoliku) szklankę z kawą. – Co dokładnie chcesz wiedzieć?
– Klaudia chce odzyskać swojego syna. Chcę jej pomóc i w tym celu muszę znać, albo szpital, w którym była, albo dom adopcyjny, do którego oddali państwo dziecko i imię oraz nazwisko chłopca...
***
Stoję właśnie przed domem adopcyjnym. mały budynek. Sądziłem, że będzie większy. Jestem w Kostrzynie Nad Odrą. Powiedziałem Klaudii, że jadę w sprawie z mieszkaniem. Uwierzyła mi. Na szczęście.
Wszedłem do środka. Beżowobrązowe ściany z plakatami, które zachęcają do adopcji. Podszedłem do pani sekretarki. Kobieta około dwadzieścia lat, brązowe włosy związane w wysokiego kucyka.
– Dzień dobry - przywitałem się.
– Dzień dobry. – Podniosła na mnie wzrok znad papierów. Jej tęczówki miały kolor błękitu. Jeszcze nigdy nie widziałem tak błękitnych oczu. "Mniejsza o kolor jej oczu!" – Skarciłem się w myślach. – Przyszedł pan zaadoptować dziecko?
A po co się chodzi do takich miejsc? Żeby wyleczyć się z choroby psychicznej? - pomyślałem.
– Szukam konkretnie jednego chłopca.
– Mogę prosić o nazwisko i imię?
Podałem jej dane chłopca, a kobieta sprawdziła w komputerze listę osób, które są w tym ośrodku adopcyjnym.
– Chłopca przenieśli do innego ośrodka adopcyjnego dwa lata temu – poinformowała mnie kobieta.
– A może mi pani powiedzieć, do jakiej miejscowości? – pytałem z nadzieją w głosie, że odnajdę dziecko Klaudii.
– Elbląg.
Jeden wyraz, jedno słowo i wracam do miejscowości, w której żyłem przez cały czas. Do miejscowości, w której (prawdopodobnie) przez cały czas było dziecko Klaudii, a on o tym nie wiedziała.
– Dziękuję, do widzenia.
Wyszedłem z budynku, nie czekając na odpowiedź kobiety.
***
Mówiłam, że dzisiaj wieczorem będzie rozdział ^^
Pisałam*
Na 40 000 wyświetleń szykuję wam maraton xD
Na chwilę obecną (gdy to piszę) jest 39 138 wyświetleń. Zbliżamy się powoli do celu :D
Życzę dobranoc, a jak ktoś czyta to w dzień, to dzień dobry :D
CZYTASZ
Naruciak? Nie znam... ||Naruciak
FanfictionI część: Dawno, dawno temu... Tak naprawdę nie tak dawno, zresztą zaraz wam wszystko opowiem. Pada deszcz, nawet świat mnie opłakuje. Kłótnia jest jak piorun, który uderza w drzewo, a to runie na ziemię i nic mu nie pomoże. Może mój związek da s...