Rozdział 1

20.9K 819 140
                                    

*Ona*

Po raz kolejny usłyszałam, jak rodzice szykują się na bitwę, gdzie mają zmierzyć się ze stadem Wilków Księżyca. Spór między nami trwa już od lat.

Ja jako młoda Alfa, też powinnam tam być, ale nie mogę ze względu na to, że mój młodszy brat jest chory. Teoretycznie wilki nie chorują, ale jest jeden wyjątek. A mianowicie, jeśli ktoś poda nam „Wilcze Ziele", tylko to, potrafi na nas wpłynąć tak, że na jakiś czas nasze instynkty są osłabione. Dzięki moim zdolnościom usłyszałam, że na pole gdzie odbywała się bitwy, biegł młody Alfa przeciwnego stada. Niedługo po tym usłyszałam ryk mojego taty. Już wiedziałam, że coś się stało.

Powiedziałam bratu, że ma schować się w moim pokoju i pod żadnym pozorem nikomu nie otwierać. Zaciągnęłam się powietrzem, ówcześnie zmieniając postać i pobiegłam w stronę polany. Tam niestety zobaczyłam coś okropnego. Mój ojciec był pochylony nad wilkiem, nie byle jakim. Owym wilkiem okazała się moja matka. Zawyłam głośno, mój ryk był przepełniony bólem. Moje stado opuściło przede mną głowy, odsuwali się, kiedy obok nich przechodziłam. Widząc moją matkę w kałuży krwi, wściekłam się, chciałam walczyć, nawet wiedziałam z kim. Odwróciłam się na łapach i ruszyłam w stronę starego Alfy wrogiego stada, przemieniając się z powrotem w człowieka.

- Przemień się Alfo Wilków Księżyca - powiedziałam głosem Alfy.

Nastała cisza na polanie, a Wilk się przemienił.

- Czego chcesz szczeniaku? - zapytał takim samym tonem głosu, co ja.

- Zabiłeś mi matkę. Wzywam cię nie pojedynek jeden na jednego, bez żadnych sztuczek - odwarknęłam mu.

- Skąd wiesz, że to ja? - zapytał zdziwiony.

- Bo to czuję, śmieciu - nie wytrzymał, rzucił się na mnie, ale drogę zastąpił mu jego syn.

- Ojcze, ja będę z nią walczył - powiedział.

- Dobrze synu, niech ta dziewucha zginie - rozkazał.

Jego syn odwrócił się w moją stronę, spojrzał mi w oczy i zastygł w miejscu. Jego oczy stały się czerwone, a moje mnie lekko piekły. Podbiegł do mnie, pewnie wszyscy myśleli, że chce mnie zaatakować, ale on tego nie zrobił. Przytulił mnie i schował głowę w zagłębieniu mojej szyi, wdychając mój zapach.

- Moja mała mate, moja luna - powiedział.

Wszyscy zgromadzeni na polanie patrzeli w nas z szeroko otwartymi oczami. Nigdy naszym stadom nie zdarzyło się coś takiego. Zawsze nasi partnerzy pochodzili z tego samego stada, a tu proszę taka niespodzianka. Zaczęłam płakać ze zmęczenia, on słysząc to bardziej, mnie przytulił.

- Ojcze, odwołaj swoich ludzi, a jeśli tego nie zrobisz, będą oni zmuszeni do walki ze mną. Nie pozwolę, żeby mojej Mate stała się krzywda. Już wystarczająco wycierpiała po śmierci matki - warczał, dalej mnie przytulając.

Wyrwałam się z jego objęć i pobiegłam do ojca, który klęczał nad mamą.

- Mamuś, mamo! Proszę, obudź się, proszę mamusiu! - krzyczałam. Nie docierało do mnie to tak naprawdę, że już nigdy nie usłyszę jej głosu, że nie będę mogła z nią pobiegać, że nie będę mogła zrobić z nią już niczego.

Tata mnie przytulił i zaczął bujać w przód i w tył, starając się mnie uspokoić. Niestety to nie pomagało. Przemieniłam się w wilka i warczałam na wszystkich, którzy podchodzili do ciała mojej rodzicielki. Zaczęłam wyć do księżyca, nie było to wycie szczęścia, lecz takie przepełnione bólem i rozpaczą. Po kolei wszyscy ze stada się do mnie dołączyli. Zaczęłam opadać z sił.

Mój kuzyn podbiegł do mnie i podparł mnie swoim pyskiem, polizał mnie po pysku i uśmiechnął się delikatnie, starając się pokazać, że muszę być dzielna. Opadłam na ziemię i zaczęłam zasypiać. Tego wszystkiego było dla mnie za dużo. Poczułam, jak ktoś mnie, podnosi i niesie w stronę przeciwną, niż mój dom, ale było mi to wszystko jedno. Byłam pogrążona we wspomnieniach. Wtuliłam się w osobę, która mnie niosła. Instynkt podpowiadał mi, że to chłopak, który uważa, że jest moim mate. Może i ma racje, ale ja jak na razie tego nie odczuwam. Wiem, że być może go to boli, ale na razie myślałam tylko o mojej mamie. Zasnęłam w jego ramionach.

W nocy nie mogłam spać co, zasnęłam to, budziłam się z krzykiem, ale za każdym razem był przy mnie mój niby przeznaczony.

- Możesz mnie przytulić? - zapytałam, gdy któryś raz z kolei przebudziłam się z krzykiem.

- Oczywiście maluszku, zrobię wszystko, żebyś tylko się przespała - odpowiedział, przytulając mnie od tyłu.

Przyciągnął mnie bliżej swojej klatki piersiowej. Tak spałam już do rana. Niestety obudziły mnie krzyki z dołu. Nie wysapana powoli zeszłam na dół, maskując mój zapach dla bezpieczeństwa, ponieważ nie wiedziałam, gdzie, jestem.

Pozdrawiam: Incredible_wolf












Mate the enemyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz