*Anna*
Chwile jeszcze poleżeliśmy w łóżku, żebym odzyskała siły po oznaczeniu. Musieliśmy zejść na dół, żeby oznajmić im, że będzie trzeba zapisać się do szkoły.
-Wszystkich chcę widzieć za trzydzieści sekund w salonie - krzyknęłam, schodząc po schodach.
Kiedy przekroczyliśmy salon byli już tam wszyscy, bardzo się z tego cieszyłam.
-Uwaga, bo nie będę się powtarzać, idziemy do szkoły wszyscy może oprócz Rona, bo ty jesteś najstarszy i będziesz siedzieć w domu z Cleo jasne- powiedział głosem Alfy Lukas.
-Tak, tak -powiedzieli chórem.
-Zbierać się -jeszcze dziś jedziemy do szkoły, a od jutra będziemy do niej uczęszczać, musimy zachowywać się jak normalni nastolatkowie, nikt nie może wiedzieć, że jesteśmy Wilkołakami, nie będziemy chodzić do jednej klasy, tylko do różnych na przerwach trzymamy się razem jasne- powiedziałam.
Wsiedliśmy do samochodów.~W szkole~
Jechaliśmy trzydzieści minut do tej placówki. Jak wjeżdżaliśmy na tren szkoły wszyscy się na nas patrzeli hehe nie dziwie się dziesięć samochodów w każdym dwie osoby i w jednym trzy, bo my z Cleo.
Szliśmy głównym placem, po dwie osoby, dumnie mieliśmy podniesione głowy, mnie trzymał w talii Lu, a ja miałam na rękach Cleo. Uczniowie unikali naszego wzroku jak ognia bali się. Oprócz ich wyczuliśmy wroga Watahę która stała przy drzwiach od budynku szkoły
-Nie reagujcie na ich zaczepki zrozumieliście -przekazałam w myślach do wszystkich.
Pokiwali głowami na znak zgody. Lukas przyciągnął mnie bliżej i położył rękę na Cleo jakby chciał ją tym chronić.
-Proszę, proszę kogo mu tu mamy, czy to nie słynna Anna Woolf już nie przywitasz się z bratem- wyłonił się stamtąd chłopak bardzo podobny do mojego zaginionego brata.
-Leo... Leo to nie możesz być ty -szepcze.
- Owszem to ja An tęskniłem- wyszeptał, chciał do mnie podejść, ale drogę zagroził mu Lu.
-Nie zbliżaj się do mojej Mate -wy warczał, przyciągając mnie bliżej siebie.
Słysząc władczy ton jego głosu, odsunął się, a za nim reszta.
Szukaliśmy sekretariatu jakieś piętnaście minut, ale w końcu go znaleźliśmy.-Dzień dobry chcieliśmy zapisać się do waszej placówki -powiedziałam hipnotyzującym głosem.
-Oczywiście tylko musimy spotkać się z waszymi rodzicami..-powiedziała nam sekretarka.
-Jest to nie możliwe niestety, bo nasi rodzice zginęli podczas sztormu na Atlantyku - powiedział smutno i przekonująco Lukas
-Oj przepraszam, w takim razie widzę, że jest was dziewiętnaścioro czy wszyscy będziecie chodzić do szkoły - zapytała.
-Nie ja nie będę chodził, ktoś musi pracować i zajmować się ta kruszynka na rękach An.-oznajmił Ron.
-O to panienki córka ??- zapytała bardzo słodkim głosem.
-Nasza córka- poprawił ją Lu, biorąc małą na swoje ręce i całując mnie w czoło.Tak zaczęła się dłuuuga rozmowa z sekretarką, po godzinie usłyszeliśmy w końcu coś mądrego.
-Dobrze proszę przyjść jutro po plany lekcji i jeszcze jedno czy państwo-popatrzyła na mnie i Lu-chcą chodzić do tej samej klasy??
-Tak -powiedzieliśmy razem.
W staliśmy z krzeseł i ruszyliśmy w stronę drzwi wcześniej mówiąc oczywiście "Do widzenia"
Szybko przeszliśmy do samochodów i z piskiem opon pojechaliśmy do domu.Pozdrawiam: Incredible_wolf
CZYTASZ
Mate the enemy
Lupi mannariByła wojna, może raczej bitwa. Dwa stada Wilków, Dwoje potężnych wodzów, Nic nie świadome dzieci, Ona z stada Gwiazd północy, On z Wilków Księżyca. Czy to możliwe że dwa odmienne stada będą musiały się pogodzić przez swoje dzieci? Czy jest ona mat...