Rozdział 4
***Zuzia***
Odwróciłam się do niego plecami, ale wciąż czułam na sobie mordercze spojrzenie lisa. Usłyszałam dziecięcą melodię graną na instrumentach, muzyka dobiegała zza mnie. Spojrzałam na scenę i troje animatroników stojących na niej. Po lewej był fioletowy królik z czerwoną muszką i biało-czerwoną gitarą elektryczną. Na środku brązowy niedźwiedź z czarnym cylindrem na głowie i muszką tego samego koloru, w ręku trzymał srebrny mikrofon. Po prawej żółty kurczak z białym, plamistym śliniakiem na którym było napisane żółtym kolorem hasło: ,,LET'S EAT!!!", które otaczała fioletowa obwódka, w ręku trzymała słodką, różową babeczkę z oczkami i białymi ząbkami oraz świeczką urodzinową na czubku. Roboty osiągały wysokość w górę około dwa i pół metra.
Obróciłam swoje ciało ku Pirate Cove, a do niego wchodził jakiś mężczyzna ubrany w jasnoniebieski uniform służbowy, któremu towarzyszył ciemny krawat zawiązany na około jego szyi. Facet ma kruczoczarne włosy związane w kitkę oraz brązowe tęczówki znajdujące się w jego dużych oczach. Odsunął fioletową zasłonę od pirackiego zakątka i wszedł do środka oglądając się za siebie z obojętną miną. Zmarszczyłam czoło, chwyciłam za materiał kurtyny powoli odsuwając ją w bok. Zasunęłam kotarę, a ciemność otaczała mnie ze wszystkich stron. Szłam dalej napotykając na biało-czarnych kafelkach rozmazaną krew w której moczyły się rysunki z owymi animatronikami wykonane przez dzieci. Zauważyłam tego samego mężczyznę kucającego przy wyłączonym lisie majstrując coś srebrnym śrubokrętem. Mała żarówka dająca słabe światło padała bezpośrednio na niego i animatronika dając jasny blask na mechanizm robota przy którym dokręcał śrubki. Oparłam się o ścianę niechcący powodując upadek zdjęcia ze szklaną ramką, która się rozbiła o płytki wydając głośny dźwięk. Facet spojrzał w moim kierunku z jedną uniesioną brwią, schowałam się za drewniane pudła stojące w pobliżu. Mężczyzna chyba mnie nie zauważył, ponieważ kontynuował swoją pracę. Nagle zgasła żarówka wypełniając całe Pirate Cove mrokiem nie pozwalającym dojrzeć lisa ani tej tajemniczej osoby. Błysk wydobywający się z żarówki oświetlił owy kąt, ale zastałam w nim tylko robota.
-Em.....wiesz, że nie powinnaś tu być, tak? -spytał męski głos dobiegający zza mnie. Odwróciłam się natychmiast patrząc na złotą plakietkę, która widniała po lewej stronie jego klatki piersiowej.
-Przepraszam, panie....-spojrzałam na przypinkę. -Vincent, ale nie wiedziałam, że nie wolno tutaj przebywać. -wytłumaczyłam, ale prawdopodobnie mi nie uwierzył.
-Posłuchaj, wiesz jakie konsekwencje możesz mieć wchodząc tu panno Schmidt? -uśmiechnął się ukazując szereg idealnie białych zębów. -Tak w ogóle jak masz na imię, mała? -zapytał dotykając mojego biodra.
-Jestem Zuzia. -zaczerwieniłam się przedstawiając mu się.
-Heh, miło mi. Nazywam się Vincent. -wyciągnął dłoń w moim kierunku, z jego kieszeni wypadła jakaś kartka tuż obok moich stóp, więc postanowiłam ją podnieść.
-Oddaj to! -wykrzyczał nerwowo próbując mi ją zabrać.
Odepchnęłam go od siebie biegnąc do wyjścia, a mężczyzna podążał za mną. Słyszałam jego szybkie kroki zmierzające w moją stronę. Odsunęłam fioletową kurtynę w bok wybiegając na jadalnię pełną siedzących ludzi przy stołach nakrytych kolorowymi obrusami. Biegłam przez długi korytarz ciągnący się kilometrami, żeby zgubić tajemniczego mężczyznę. Uderzyłam w wyniku braku światła w śnieżnobiałe drzwi wykonane z metalu na których wisiała drewniana tabliczka z napisem ,,Nie wchodzić!". Zignorowałam znak chwytając klamkę i pośpiesznie przekręcając ją w prawo, weszłam nerwowo do środka trzaskając za sobą drzwiami. Wyciągnęłam kartkę z kieszeni moich spodni dżinsowych i położyłam ją rozłożoną na prostokątny stół. Ukazane było na niej zdjęcie jakieś dziewczyny w blond włosach do ramion, fiołkowych tęczówkach i białej koszulce z żółtymi, poziomymi paskami, chłopaka w czarnych włosach oraz zielonych oczach, który ubrany miał fioletowy polar, bruneta o niebieskich oczach w ciemnobrązowym kożuchu i rudowłosego chłopaka o brązowych oczach i czerwonej bluzce w białe paski. Schowałam kartkę do kieszeni, gdyż usłyszałam jakieś niepokojące dźwięki dobiegające zza mną. Odwróciłam się i ujrzałam uszatego robota, który był w fioletowej barwie. Swoimi metalowymi dłońmi zasłonił sobie swoją całą głowę. Podeszłam do niego przestraszona.
-Co się stało? -spytałam niepewnie.
Królik zdjął swoje ręce i zobaczyłam, że nie posiada twarzy, zamiast tego głębokie wgłębienie z którego wystawają kolorowe kable. Pozostała mu tylko dolna szczęka wraz z białymi zębami. W prawym, górnym rogu migał mały, czerwony punkcik rażąc moje oczy swoim jasnym blaskiem.
-Ona mi ją zabrała. -odrzekł mechanicznym tonem.
-Kto?
-Emily Miller. -powiedział.
-To ta dziewczyna, którą ugryzł Foxy? -upewniałam się.
-Tak- potwierdził skinieniem głowy.
-Mogę ci jakoś pomóc? -zapytałam siadając obok niego.
-Możesz odzyskać moją twarz.
-Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby ją zdobyć. -przytuliłam go.
-Dziękuję. -burknął pod nosem. -Jeszcze nikt nie był dla mnie taki miły. Polubiłem cię. -wyznał.
Usłyszałam pukanie do drzwi, więc natychmiast schowałam się pod stołem.
***Emily***
Weszłam do środka gdzie przebywał Bonnie dzierżąc jego twarz w prawej ręce. Przykucnęłam przy nim uśmiechając się do niego, a animatronik swoimi ogromnymi dłońmi zasłonił swoją głowę.
-Posłuchaj. -powiedziałam. -Oddam ci ją, ale musisz dla mnie coś zrobić, dobrze? -spytałam.
Robot odsłonił swoją twarz w której mogłam dojrzeć ciemną pustkę z wystającymi, kolorowymi kablami. Królik podniósł się, a czerwony punkt migotał w prawym, górnym rogu. Animatronik zbliżał się do mnie z wyciągniętą ręką, która zmierzała w kierunku mojej twarzy.
-Zostaw mnie! -rzuciłam jego własność tuż pod nogi, ale ją zignorował. -Co robisz?! Przestań! -rozkazałam.
***Zuzia***
Usłyszałam głośny, zniekształcony ryk, który rozległ się blisko mnie. Wyszłam z pod stołu rozglądając się wokół, ale mrok otulił całe pomieszczenie nie dając możliwości niczego ujrzeć. Jechałam rękoma po zimnej ścianie mając nadzieję, że wykryję włącznik od światła. Poczułam pod dłonią guzik i go nacisnęłam patrząc jak błysk lamp wszystko dookoła rozświetla. Spojrzałam na Bonnie'ego, a jego twarz wróciła na swoje miejsce. Przeszklone oczy robota pokryła czerń w której migały białe punkty dające dodatkowy blask w jego pustym zmyśle wzorku. Popatrzyłam na matowe płytki, a na nich rozmazana była czerwona ciecz, a obok wyrwana twarz dziewczyny. Cofałam się do tyłu, ale uderzyłam plecami w szarą ścianę, lecz animatronik stawiał ciężkie, głośne kroki w moim kierunku. Zobaczyłam iskry wydobywające się z robota oraz szary dym wylatujący z jego obwodów. Bonnie otworzył swoją szczękę, która wydała głośny ryk przyprawiając moje ciało o dreszcze. Królik przyspieszył swój chód wyciągając swoją metalową dłoń w moją stronę. Zauważyłam na półce lampę z dużym kloszem, więc w wyniku paniki chwyciłam ją do ręki, a następnie uderzyłam z całej siły w zmierzającego ku mnie robota. Animatronik padł z łoskotem na ziemie uderzając metalowym ciałem o matowe płytki.
•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•
Ilość słów: 1030
Data opublikowania rozdziału: 15:55 / 10.07.2016
YOU ARE READING
Five nights at Freddy's [PL]
Fanfiction●Five nights at Freddy's - ,,Golden Heart" PL: ,,Złote serce"● Nie wszystko jest takie jakie zapragniemy, prawda? Nie wszystko idzie po naszej myśli. Czasami ciekawość bierze górę nad człowiekiem, jest silniejsza niż strach czy inne emocje. Odkryci...