20| Teraz rozumiesz?

218 23 12
                                    

Rozdział 20

***Zuzia***

Spojrzałam jak funkcjonariusze pogotowia zabierają dziewczynkę na noszach do kartki. Następnie wsiedli do pojazdu i odjechali z piskiem opon do szpitala znajdującego się jakieś pół godziny drogi stąd. Popatrzyłam w tłum ludzi, a z niego wyszła jakaś dorosła kobieta w blond włosach związanych w kok, brązowych tęczówkach oraz różowym polarze.

-Moje dziecko! Gdzie moja córka?! -ujrzałam, że po jej policzkach płynęły łzy rozmazując tusz do rzęs pod jej oczami.

Weszłam jak najszybciej do restauracji, żeby uniknąć jakichkolwiek rozmów. Pchnęłam ciężkie, śnieżnobiałe drzwi wykonane z metalu, lecz gdy weszłam do środka przywitała mnie pustka. Brak klientów. Wszyscy są na zewnątrz słuchając zeznań pracownika skierowane do policjantów w służbowych mundurach. Usiadłam przy stole nakrytym białym obrusem w pionowe paski różowego koloru i ujrzałam fioletowego królika zmierzającego w moją stronę. Animatronik złapał mnie za ciemnoszarą bluzę i podniósł do góry, a jego wzrok usiany czarnym kolorem z świecącymi punktami dającymi białe światło skierowany został prosto na mnie.

-Nie powstrzymasz klątwy. Ona jest zbyt silna i taki małolat jak ty nie da rady jej złamać. -zaśmiał się złowieszczo, a w jego oczach dojrzałam narastający gniew.

-Czemu jesteście tacy agresywni do ludzi, którzy was kochają? -zapytałam. -Zajęliście ważne miejsca w sercach dzieci, a teraz chcecie je stracić z powodu takich incydentów?

-Słuchaj...A ty nie byłabyś wściekła gdybyś musiała każdego dnia śpiewać te same piosenki? Żaden z pracowników o nas nie dba, więc dziwisz się, że darzymy ich nienawiścią? -postawił mnie ostrożnie na matowe płytki, lecz metalową dłonią chwycił zawzięcie mój nadgarstek.

-Oj przesadzasz! Na pewno o was dbają! -nachyliłam się do niego, ale poczułam nieprzyjemny odór wydobywający się z jego wnętrza. -Fuj! Co tak śmierdzi?!

-A jak myślisz? -zapytał. -To tylko gnijące ciało dziecka, które jest we mnie. -powiedział niesłyszalnie, śmiejąc się przy tym.

Nie mam pojęcia. -burknęłam pod nosem. -Jak mogę wam pomóc? -starałam się nie wykonywać żywiołowych ruchów, żeby nie rozzłościć uszatego animatronika.

-Ty? Nie możesz. -wymamrotał. -Sądzę, że Freddy ci tłumaczył co trzeba zrobić, żeby oczyścić pizzerię z przekleństwa. -powiedział. -Mordercę ma spotkać kara. -jego głos zmienił się w dziecięcy, tylko, że zniekształcony.

-Bonnie? Gdzie mogą być te dzieci? Na pewno zabójca musiał je ukryć, żeby nie ponieść konsekwencji za swoje czyny. -zapytałam patrząc w głęboko czarne oczy robota.

-Skąd ja mam wiedzieć? -warknął. -I tak nie powiedziałbym ci prawdy. -stwierdził.

-Dlaczego? -jego słowa trochę mnie zabolały. -Nie ufacie mi lub nie jestem godna? -spuściłam głowę na dół.

-Nie o to chodzi...chyba. -uniósł mój podbródek patrząc w moje niebieskie oczy. -Prawda boli.

Robot pstryknął palcami, a lampy dające mierne światło zgasły, następnie ponownie się zapaliły rzucając blask na całą jadalnię, lecz animatronika już nie było.


***Klaudia***

Próbowałam coś powiedzieć, lecz to było niemożliwe z powodu uciętego języka. Spojrzałam na mężczyznę w fioletowym mundurze, a jego ręka trzymała mocno mój nadgarstek.

Five nights at Freddy's [PL]Where stories live. Discover now