Rozdział 22
***Klaudia***
Rozglądnęłam się dookoła, a cały piracki zakątek przepełniła ciemność niepozwalająca nic zobaczyć z wyjątkiem złotych tęczówek czerwonego lisa.
-Mmm.....Foxy? -próbowałam wypowiedzieć jego imię, ale stało się niezrozumiałe.
-Tak? -zapytał zdziwiony.
Oderwałam jeszcze jeden rysunek i za pomocą zielonej kredki napisałam dla niego wiadomość, żeby się jakoś z nim porozumieć.
,,Dlaczego oddzielili cię od swoich przyjaciół? Nie różnisz się niczym od nich, więc czemu oni występują na scenie, a ty musisz siedzieć całkiem sam w Pirate Cove?"
Animatronik chwycił kartkę do ręki i zaczął czytać list, następnie spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
-To długa historia. -powiedział smętnie robot. -Ale mogę ci ją opowiedzieć, chcesz? -spytał, a ja skinęłam głową zgadzając się. -No, więc.....kiedyś występowałem na scenie do czasu gdy nie został przywieziony nowy animatronik. Wyglądem przypominał pomarańczowego tygrysa w czarne paski. Kiedy pizzeria została obdarzona nowym animatronikiem od razu umieściła go, żeby występował razem z nami, ale pewnego, jesiennego dnia coś zaczęło psuć się z jego mechanizmem i gdy wszyscy strażnicy poszli na specjalne spotkanie dotyczące pracy i dalszego rozwoju pizzerii temu tygrysowi dosłownie odbiło. Jego oczy pokryła czerń w której zapaliły się białe punkty, wtedy kiedy restauracja została bez nadzoru ochroniarzy, ten nowy robot zszedł ze sceny i zaczął atakować wszystkich ludzi znajdujących się w jadalni. Po wykonanym spisku wrócił na swoje miejsce, a ja podszedłem do ciężko rannej dziewczynki, żeby ją uratować. Zbliżyłem się do niej blisko, żeby wyczuć czy bije jej serce, a w tym momencie weszli wszyscy pracownicy wraz z szefem i pomyśleli, że to ja jestem autorem incydentu i oddzielili mnie od reszty moich przyjaciół w specjalnej strefie, czyli Pirate Cove. Do dzisiaj wspominam ten dzień. Na ścianach i podłodze wszędzie była krew i porozrzucane wnętrzności ludzkie. Nigdy o tym nie zapomnę. -westchnął.
Chwyciłam do ręki tą samą kartkę na której napisałam wiadomość i pod spodem napisałam kolejny list.
,,Gdzie jest teraz ten tygrys? Co się z nim stało?"
Animatronik położył rękę na moim ramieniu, lecz w jego wzroku ujrzałam narastającą wściekłość.
-Kiedy Simon Grant miał czterdzieści osiem lat to dostał nocną zmianę. Co prawda ten pan już teraz tutaj nie pracuje, bo jest już na emeryturze. Pamiętam, że dwa miesiące temu skończył siedemdziesiąt lat. Posiada już śliczne wnuki. No i kiedy wykonywał tą robotę na nocnej zmianie Bonnie, Freddy, Chica i Tigor stali na scenie tak jak zawsze, ja w Pirate Cove, a pracownik siedział w biurze i obserwował nas przez kamery. W pewnej chwili obraz w tablecie zaczął się rozmazywać i nikogo nie było na swoich miejscach oprócz tygrysa. Pozostałe roboty waliły metalowymi pięściami w drzwi uszkadzając je mocno i uderzały z całej siły w nie głową niczym taran. Pan Simon spojrzał na monitoring i ujrzał stojącego tygrysa na scenie odwróconego do niego plecami , po czym kamera zaczęła migać, następnie na parę sekund się wyłączyła, potem gdy wszystko zaczęło działać pracownik ponownie spojrzał w tablet, a Tigor'a już nie było i nikt o nim więcej nie usłyszał aż do dzisiaj.
Nie mogę uwierzyć w to co właśnie usłyszałam od czerwonego lisa! Chciałabym coś powiedzieć, ale z uciętym językiem jest to niemożliwe. Rozejrzałam się dookoła, a całe pomieszczenie pokrywała ciemność niepozwalająca nic zobaczyć. Popatrzyłam na twarz robota, a ją spowijała cień. W mroku mogłam dojrzeć jak w jego oczach zapaliły się małe źrenice imitujące białe światło.
-Zuziu...znowu mam ochotę zabijać. Musisz wyjść! -rozkazał podnosząc swój srebrny hak i otwierając swoją potężną szczękę.
Cofnęłam się parę kroków w tył, następnie zaczęłam biec przed siebie napotykając na ścianach rozmazaną krew, która osiadła się też na biało-czarnych kafelkach. Spojrzałam za siebie, usłyszałam głośne, ciężkie kroki i zniekształcone oddechy, więc przyspieszyłam. Chwyciłam materiał fioletowej kurtyny, a o moje uszy obił się potężny ryk. Zasunęłam kotarę w białe gwiazdki i wybiegłam z Pirate Cove, żeby nie stała mi się żadna krzywda.
Szłam przez ciągnący się kilometrami korytarz otoczony przez ciemność, więc za pomocą jasnego wyświetlacza telefonu oświetliłam na wprost siebie drogę, którą podążałam. Skierowałam urządzenie dające blask na śnieżnobiałe drzwi znajdujące się przede mną.
-Pora opuścić tą pizzerię. -złapałam za klamkę i przekręciłam w prawo. -Że co?! Zamknięte?! -cofnęłam się kawałek w tył. -No tak, Zuzia mówiła, że po dwudziestej czwartej nikt nie jest w stanie wejść do pizzerii i ją opuścić. Co ja teraz zrobię?! -zapytałam. -Co jeśli te animatroniki mnie zamordują?! Nie chcę umierać! Bynajmniej nie przed zobaczeniem taty. -spuściłam głowę na dół pozwalając łzą spływać po moich lodowatych policzkach.
***Zuzia***
Spojrzałam na fioletowego królika dzierżącego w prawej ręce ostry jak brzytwa nóż, po czym popatrzyłam na tą tajemniczą kukiełkę, następnie na kolorową pozytywkę.
-Jeśli zanucę tę melodię to może uda mi się ją uspokoić. -stwierdziłam.
Zaczęłam cicho gwizdać ową pieść, która powinna poskromić marionetkę. Ujrzałam, że postać nosząca białą maskę z wąskimi oczami koloru czarnego z których wypływał strumień fioletowych łez, czerwonymi policzkami i ogromnym uśmiechem zaczęła być zmęczona. Po jej minie mogłam wywnioskować, że jest śpiąca dając nawet dowód na to ziewnęła. Kukiełka weszła do jasnoniebieskiego pudełka z pionowymi paskami różowego koloru, więc włączyłam pozytywkę i melodia zaczęła wydobywać się z urządzenia usypiając marionetkę. Spojrzałam na fioletowego animatronika z długimi uszami, a głęboka czerń ustąpiła pozostawiając biały kolor, po paru chwilach pojawiły się również czerwone tęczówki z normalnymi źrenicami. Animatronik popatrzył na mnie zdziwiony odrzucając gdzieś na bok ostrą broń.
-Przepraszam. Nie kontroluję się. To ona mnie do tego zmusza, a ja nic na to nie poradzę. Naprawdę mi przykro. Ona jest powodem naszej agresji. Nigdy nie zrobilibyśmy nikomu krzywdy świadomie, zwłaszcza dziecku. Chodźmy stąd Zuziu. Pragnę ci pomóc się stąd wydostać. To nie jest miejsce dla słodkich dziewczynek takich jak ty. Zrobię dosłownie wszystko, żeby utrzymać cię przy życiu.
-Dziękuję. -uśmiechnęłam się łapiąc za jego metalową rękę.
-To jest niesamowite co ty dla nas robisz. Jesteś wspaniała. To twoje poświecenie, pomoc, współczucie jakie nam oferujesz jest piękne. Doceniamy to co dla nas zrobiłaś i nigdy tego nie zapomnimy. Od dwudziestu lat nie spotkaliśmy takiej osoby o dobrym sercu. Zawsze pomagasz i jesteś gotowa się za nas wstawić kiedy coś złego nabroimy. Robisz wszystko, żebyśmy zostali w pizzerii i dalej zabawiali dzieci. To bardzo miłe. -pogładził lodowatą dłonią mój gorący policzek. -Nigdy nie zaznaliśmy takiego dziwnego uczucia i takiej fascynacji zwykłym człowiekiem. Wiem, że to może być niepokojące, ponieważ jesteśmy zwykłymi robotami, ale jesteśmy tacy sami i czujemy to samo, więc powiem to za nas wszystkich. -nachylił się do mojego ucha. -Kochamy Cię.
•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•
Ilość słów: 1056
Data opublikowania rozdziału: 11:12 / 10.08.2016.
YOU ARE READING
Five nights at Freddy's [PL]
Fanfiction●Five nights at Freddy's - ,,Golden Heart" PL: ,,Złote serce"● Nie wszystko jest takie jakie zapragniemy, prawda? Nie wszystko idzie po naszej myśli. Czasami ciekawość bierze górę nad człowiekiem, jest silniejsza niż strach czy inne emocje. Odkryci...