2| Jesteś potworem?

559 41 11
                                    

Rozdział 2

***Jeremy***

Obudziłem się na łóżku szpitalnym, a obok zastałem doktora. Położyłem dłoń na swoim czole i poczułem materiał opatrunku, który zawiązany był na około mojej głowy. Spojrzałem na lekarza wypisującego jakieś dokumenty, podniosłem się do pozycji siedzącej pytając dla pewności.

-I jak mój stan zdrowia?

-Jest coraz lepszy. -odłożył długopis. -Musi pan jeszcze pobyć tutaj jakiś tydzień, żebyśmy mogli pana kontrolować. -wstał z metalowego krzesła. -Nie mieliśmy jeszcze takich przypadków, aby atrakcja do zabawiania dzieci zrobiła komuś krzywdę.

-A co z tą dziesięcioletnią dziewczynką? -zapytałem cicho.

-Emily Miller? -upewnił się. -Jest w gorszym stanie, ale wyzdrowieje. Proszę się nie obawiać panie Fitzgerald. -otworzył drzwi wejściowe na hol pełen innych pacjentów.

-Dziękuję. -rzekłem bez sił kładąc głowę na poduszce.

-Drobiazg. -uśmiechnął się wychodząc na korytarz.

Leżałem na łóżku z pilotem w ręku, naciskałem guziki, żeby znaleźć jakiś ciekawy program. Spojrzałem na kroplówkę podłączoną do mojego ciała i natychmiast odwróciłem wzrok w kierunku dużego telewizora. Popatrzyłem kątem oka na leżący obok mnie dokument z moim imieniem i nazwiskiem. Zaczęłam czytać:

Powód pobytu: Odgryziony płat czołowy.

Stan zdrowia: Stabilny.

***Zuzia***

W czarnych oczach Foxy'ego zamigały dwa, białe punkty dając znak, że robot jest włączony. Przestraszyłam się, że mordercza maszyna też może zrobić mi krzywdę, więc postanowiłam rzucić się do ucieczki, ale animatronik swoją metalową dłonią trzymał zawzięcie mój nadgarstek otwierając swoją potężną szczękę. Uniosłam wzrok do góry, a z ostrych zębów lisa kapały kropelki krwi na matowe kafelki.

-Proszę, nie rób mi nic złego. -powiedziałam błagalnie patrząc w jego czarne jak smoła oczy.

-Nie ugryzę cię. -zapewnił robotycznym tonem Foxy ściskając mocniej mój nadgarstek.

-Na pewno? -spytałam przełykając ślinę patrząc na jego ostry jak brzytwa srebrny hak piracki. Robot prowadził mnie w stronę Pirate Cove.

Animatronik odsunął swoją metalową ręką fioletową kotarę w białe gwiazdki, po czym weszliśmy do pirackiego zakątka, lecz tam nie było żadnych dzieci. Lis zasunął kurtynę z powrotem i popatrzył na mnie swoimi dużymi oczami w których mogłam dojrzeć gniew i nienawiść. Białe punkty stawały się coraz większe migając w czerni jego przeszklonym zmyśle wzroku. Powoli przejechał swoim zardzewiałym hakiem od mojego ramienia w dół i zatrzymał narzędzie na moim nadgarstku patrząc na rdze, która osiadła się na metalowym urządzeniu lisa.

-Argh! -zawołał pirackim głosem.

-Mogę ci go wypolerować jak chcesz i znów będzie lśnił jak kiedyś. -zapewniłam oferując mu pomoc.

-No dobrze. -przyjął moją ofertę. -Będziemy mogli porozmawiać? -spytał robotycznym tonem.

-Oczywiście! -zgodziłam się. -Ale najpierw wyczyszczę ci hak. -odrzekłam szukając jakieś miękkiej szmatki, która mogłaby oczyścić narzędzie z brudu. Chwyciłam do ręki jasnoniebieską ścierkę przyglądając się owej rzeczy, która pokryta była rdzą.

-Zaraz będzie po wszystkim. -przecierałam powoli jego piracką broń.

-Ugh. Dziękuję. -wymamrotał pod nosem. -Jeszcze nikt nigdy nie zrobił czegoś takiego dla mnie. Ludzie mają mnie za potwora.

Five nights at Freddy's [PL]Where stories live. Discover now