Rozdział 5
***Zuzia***
Chwyciłam klamkę od metalowych drzwi otwierając je szybko i wybiegając na ciągnący się kilometrami korytarz. Na szarych ścianach z domieszką czerwonej barwy powieszone były kartki z rysunkami dzieci, a na biało-czarnych kafelkach ukazana była zaschnięta krew. Przyspieszyłam swój bieg kiedy dojrzałam mały, czerwony punkcik świecący jasnym blaskiem z końca holu. Błysk z małej żarówki ze słabym światłem oświetlającym mi drogę zaczął migać wydając dziwny dźwięk. Wbiegłam na jadalnię napotykając dużo dzieci siedzących przy stołach nakrytych kolorowymi obrusami. Spojrzałam w stronę Pirate Cove z rozsuniętą fioletową zasłoną z której wystawał potężny pysk lisa. Nagle Foxy wychylił swoją całą głowę, a w jego oczach widniały złote tęczówki, a hak robota powędrował na kurtynie w białe gwiazdki robiąc w niej małą dziurę.
-Zuziu. Podejdź na chwilę. To ważne. -odezwał się.
-Nie mogę. Nie chcę, żebyś mnie zranił.
-Nie zrobię tego. Nie skrzywdzę cię. -zapewnił. -Mam dość bycia złym. Mam tego serdecznie dość!
Animatronik zasunął fioletową kurtynę wchodząc do wnętrza pirackiego zakątka. Postanowiłam zrobić to samo, więc ostrożnie wkroczyłam do środka starając się nie zwrócić na siebie uwagi.
-Foxy? -szepnęłam cicho. -Jesteś tu?
Ujrzałam w półmroku siedzącego lisa na matowych kafelkach oświetlonego przez błysk migającej żarówki. Podeszłam bliżej chroniąc dłońmi głowę w razie gdyby chciał na mnie naskoczyć. Usiadłam się blisko niego wpatrując się w jego srebrny hak.
-O co chodzi? -spytałam. -Miałam przyjść, ponieważ stwierdziłeś, że to ważne.
-Ugh. Ja chciałem tylko przeprosić za swoje zachowanie. Naprawdę przykro mi i....-nie dokończył, ponieważ mu przerwałam.
-,,Przepraszam" nie rozwiąże tego co się stało! -podniosłam głos wstając ze lśniących płytek.
-Zuziu, ja....-westchnął. -To prawda, ale proszę zrozum, że....
-Zrozumieć, co?! -wykrzyczałam.-Nie ma w tym nic do zrozumienia poza tym, że jesteś mordercą!
-Zuziu, nie. Proszę cię, tylko pozwól mi...-Jego oczy pokryła głęboka czerń, a z metalowego ciała wydobył się dziwny dźwięk.
-Co?! -krzyknęłam.
-...skończyć tę robotę. -w jego przeszklonym zmyśle wzorku pojawiły się białe punkty.
-Nie rób tego! -cofnęłam się do tyłu przełykając ślinę.
Foxy otworzył swoją potężną szczękę biegnąc w moim kierunku. Nagle Bonnie złapał go za ramię odciągając lisa ode mnie.
-Ocknij się! -rozkazała Chica, ale robot wydał z siebie głośny ryk. -Freddy! Zabierz stąd Zuzię! -dodała po chwili.
-Co tu się dzieje?! -spytałam zdezorientowana.
-Zapowiada się groźnie. -powiedział niedźwiedź łapiąc mnie za ramię. -Musisz wyjść. -wskazał metalowym palcem na wąską szparę kurtyny.
-Oczywiście! -bez wahania wybiegłam z Pirate Cove plącząc się we fioletową zasłonę.
Spojrzałam na jadalnię w której biegały dzieci szukające animatroników. Obok ściany ujrzałam mojego tatę wraz ze Scott'em rozmawiających o czymś na jakiś temat.
-Zuziu! Chodź na chwilę! -krzyknął Scott dając gest ręką.
-Słucham panie Cawthon? -spytałam podchodząc do nich na co pracownik się uśmiechnął.
-Chodzi o animatroniki -spoważniał. -Mamy z nimi kłopot, więc może najlepiej będzie jeśli je zlikwidujemy, jak myślisz?
-Ugh, ale skoro tych robotów nie będzie to pizzeria przestanie być taka popularna i majątek wam spadnie. -powiedziałam.
-Hmm...No cóż. -wzruszył ramionami.-Skoro tak mówisz.
-A co jeśli te jebane maszyny kogoś ugryzą?! Znowu?! -odezwał się mój tata.
-Spokojnie, Mike. Naprawimy je, więc nie zrobią już nikomu krzywdy. -rzekł Scott. -Wie ktoś w ogóle gdzie one są? Dzieci się niecierpliwią.
-Teraz przebywają w pirackiej zatoczce. -wyjaśniłam.
-A co one tam robią? -zapytał, a ja wzruszyłam ramionami. -Pójdę i sprawdzę. -westchnął.
-Nie możesz! A co jeśli cię zaatakują?! -spytałam zatroskana.
-Trudno. -prychnął i ruszył w stronę Pirate Cove.
***Scott***
Odsłoniłem fioletową zasłonę od pirackiego zakątka wchodząc do środka z latarką. Mrok otulał wszystko dookoła, więc postanowiłem pozbyć się ciemności za pomocą blasku urządzenia. Skierowałem narzędzie na boki dając błysk na rysunki wiszące na ścianach przedstawiające owe animatroniki. Na biało-czarnych kafelkach widniała zastygnięta krew w której moczyły się niektóre prace dzieci. Podniosłem urządzenie ku górze dając promyk światła na Freddy'ego, który odwrócony był do mnie plecami. Na matowych płytkach siedział czerwony lis z jednym zamkniętym okiem, a drugim zakrytym czarną opaską piracką. Po haku Foxy'ego na podłogę kapała czerwona ciecz, skierowałem latarkę obok lisa, a tam leżał żółty kurczak ze zgubionym dziobem. Biały, plamisty śliniak należący do Chici pomazany był czerwoną mazią. W pewnej chwili brązowy niedźwiedź odwrócił się do mnie przodem, a w pysku miał czyjąś odgryzioną rękę. Freddy poprawił swój czarny cylinder wypluwając w moim kierunku oderwaną część ludzką. Jego niebieskie tęczówki pokrył czarny kolor dołączając białe punkty dające kolejne światło. Głowa Chici odwróciła się w moją stronę o 360 stopni wydając niepokojący zgrzyt, powoli żółty kurczak wstawał z zimnych płytek. Obróciłem się do tyłu zauważając bardzo blisko mnie Bonnie'ego, który zdjął na moich oczach swoją twarz ukazując ciemną pustkę z wystającymi kolorowymi kablami. Powieki Foxy'ego się otworzyły migając białym punktem w jego czarnym wzroku. Zacząłem krzyczeć w niebo głosy co najwyraźniej rozzłościło animatroniki, ponieważ jeden z nich rzucił mną o twardą ścianę. Przetarłem delikatnie usta ręką i ujrzałem na mojej dłoni troszkę rozmazanej krwi. Foxy przykucnął przy mnie podnosząc swój srebrny hak, który odbił się w moich zmniejszonych źrenicach. W pewnym momencie przyłożył mi go prosto do gardła, a pozostałe roboty przyglądały mu się swoimi pustymi oczami w których migały lśniące punkty.
-Foxy, błagam...nie rób tego. -przełknąłem ślinę.
-Pozwól mi skończyć tę robotę. -otworzył szczękę, a z szeregu ostrych zębów kapały kropelki krwi prosto na moje czoło.
-Czemu jesteście stworzone do zabijania? -przymrużyłem oczy czekając na swoją śmierć.
Usłyszałem niepokojące dźwięki, więc otworzyłem powieki obserwując iskry wydobywające się z ciał animatroników oraz szary dym wylatujący z ich obwodów. Nagle żarówka dająca słabe światło zgasła wypełniając całe Pirate Cove ciemnością, a po paru chwilach znowu rozbłysła rzucając blask światła na kąt w którym się znajdowałem, lecz robotów już nie było.
•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•
Ilość słów: 1011
Data opublikowania rozdziału: 23:30 / 12.07.2016
YOU ARE READING
Five nights at Freddy's [PL]
Fanfiction●Five nights at Freddy's - ,,Golden Heart" PL: ,,Złote serce"● Nie wszystko jest takie jakie zapragniemy, prawda? Nie wszystko idzie po naszej myśli. Czasami ciekawość bierze górę nad człowiekiem, jest silniejsza niż strach czy inne emocje. Odkryci...