25| Zło nie umiera?

181 19 18
                                    

Rozdział 25

***Zuzia***

-Nie wiem! Ale jest naprawdę urocza! -wykrzyknął żółty kurczak. -Kim jesteś? 

-Nazywam się Zuzia Schmidt. 

-Ojejku! Jak pięknie! -powiedział uszaty robot niebieskiego koloru potrząsając energicznie moją ręką. -Pozwól teraz, że zapoznam cię z naszą bandą! -odwrócił się w stronę nowszych wersji. -To jest Toy Freddy i Toy Chica! -przedstawił ich wskazując po kolei ręką. 

-Miło cię, widzieć Zuziu! -odezwał się dziewczęcym głosem żółty kurczak. -Coś mi się wydaje, że zostaniemy przyjaciółmi, prawda, Freddy? 

-Oczywiście! -powiedział zamiennik brązowego niedźwiedzia. -Sądzę, dziewczynko, że jesteś bardzo sympatyczną osobą i będziemy się wszyscy razem świetnie bawić! -poklepał mnie metalową dłonią po ramieniu. 

-Wiecie co? -przyjrzałam się im. -Różnicie się od tamtych animatroników, a najbardziej Toy Bonnie nie przypomina swojego poprzednika. -stwierdziłam. 

-Dobrze, że tamten stary złom został wycofany. Wszystko co nowe jest o wiele lepsze! -wykrzyknął błękitny królik. -Pamiętaj! 

-A-ale ja polubiłam ich. -spuściłam głowę dół czując jak łzy napływają mi do oczu. -Oni byli moimi przyjaciółmi. -poczułam, że coś uniosło mój podbródek, więc otworzyłam powieki, a to była Toy Chica. 

-Tych animatroników już nie ma. -jej oczy pokryła czerń w której pojawiły się białe punkty. -Pogódź się z tym. -otworzyła swój pomarańczowy dziób z którego wyleciało fioletowe światło. 

-Wy też jesteście ofiarami manipulacji i czarów tej kukiełki! -odsunęłam się od ulepszonych robotów przeszywających mnie na wskroś swoim pustym spojrzeniem.

-Nie zrobimy ci krzywdy! Pora zacząć przedstawienie, a dla twojego udziału potrzebny będzie kostium. -złapał mnie za ramię brązowy niedźwiedź z czerwonymi rumieńcami. -Inaczej widowisko się nie zacznie, a tego przecież nie chcemy, hm? 

-A co jeśli nie chcę wystąpić w tym show? -zapytałam z wyraźnym przerażeniem w głosie. 

-Wtedy nie pozostawisz nam wyboru. -w jego ciemnych oczach ukazały się małe źrenice imitujące białe światło. -Będziesz cierpieć najbardziej jak tylko się da. 

Dałam parę kroków ku szarej ścianie obok której znajdowały się metalowe drzwi, więc najszybciej jak mogłam wybiegłam przez nie z pomieszczenia. Podniosłam wzrok i ukazał mi się ciemny korytarz z zaschniętą mazią czerwonego koloru widniejącą na płytkach przypominających szachownicę. 

-Raz, dwa Freddy drogę zna. -usłyszałam dziecięcy szept. -Trzy, cztery słychać jakieś szmery, pięć, sześć chcemy cię zjeść, siedem, osiem skończysz na stosie, dziewięć, dziesięć ucieczka śmierć ci przyniesie. -zaraz po tej wyliczance cały hol rozbrzmiał demoniczny śmiech.

Przełknęłam ślinę, lecz dookoła mnie panował tylko mrok z którego wywodziły się dziecięce jęki powodujące nieprzyjemne dreszcze na moim ciele. Nagle ktoś położył lodowatą rękę na moim ramieniu wywołując u mnie wielki strach. Mój oddech stał się cięższy, a bicie serca coraz szybsze. 

-Prawdziwe zło tak naprawdę nigdy nie umiera. -cicha barwa dziewczęcego głosu rozległa się przy moim uchu. -Pamiętaj! 

Nagle poczułam na mojej szyi metalowe ostrze, które zaraz przerżnie ją na wylot. Zamknęłam oczy, ponieważ tylko to mi pozostało.

***Isabel*** (Marionetka)

Siedziałam w zamkniętym pudełku jasnoniebieskiego koloru, więc nie zostało mi nic innego jak desperackie myślenie na temat losu moich córek.

Five nights at Freddy's [PL]Where stories live. Discover now