Rozdział 13
***Alan***
Spojrzałem na mojego partnera z pracy, który próbował zasnąć na krześle obrotowym. Rzuciłem okiem na zegarek, a na nim widniała godzina pierwsza trzydzieści. Podparłem ręką podbródek patrząc na ekran tabletu w którym zainstalowany był monitoring. Naciskałem te szare kwadraciki z białym konturem o których mówił Mike i obserwowałem uważnie pomieszczenia, lecz wszystko było w całkowitym porządku. Przełączyłem na obraz, który pokazuje scenę, a na niej nie ruchomo stało troje wyłączonych animatroników. W oczach robotów panowała pustka na której tle wypełniony został czarny kolor. Ziewnąłem zmieniając widok na inną kamerę, a nad tymi szarymi punkcikami wyświetlił się biały napis Prize Corner w którym położone jest to kwadratowe pudełko jasnoniebieskiego koloru w różowe paski w którym jest ta kukiełka. Spojrzałem ponownie na zegarek, a wskazówki przesunęły się na czterdziestą piątą minutę.
-Kwadrans samemu za mną. -szepnąłem po cichu. -Mam nadzieję, że ta praca okaże się bezpieczna.
***Zuzia***
Wyszłam na ciągnący się kilometrami korytarz w którym panowała ciemność. Nagle poczułam na sobie błysk latarki, więc odruchowo zamknęłam powieki w wyniku silnego światła. Otworzyłam oczy, żeby zobaczyć kto wymierzył we mnie jasny blask wydobywający się z owego urządzenia, a narzędzie trzymał ten nowy pracownik Alan. Skierowałam wzrok obok i ujrzałam mojego tatę śpiącego na obrotowym krześle. Machnęłam na nich ręką i zmierzałam w głąb ciemnego holu na którego ścianach są prace owych animatroników oraz tej kukiełki wykonane różnymi przyborami służącymi do rysowania. Szłam dalej ciągnącym się korytarzem napotykając na biało-czarnych kafelkach rozmazaną ciecz. Dookoła mnie wszędzie panowała ciemność nie pozwalająca nic zobaczyć. Po paru minutach znalazłam latarkę leżącą na matowych płytkach, więc postanowiłam ją podnieść, żeby przegonić ten mrok otaczający wszystko wokół. Nacisnęłam guzik, a jasny blask urządzenia ukazał mi naprzeciwko śnieżnobiałe drzwi wyjściowe wykonane z metalu.
-Idę do domu. Co ja mam tutaj robić? -westchnęłam. -Jeszcze coś mi się stanie. -nacisnęłam klamkę. -Co?! Zamknięte?! -powiedziałam nerwowo. -Gdzie klucze? No, a gdzie mogą być? W biurze oczywiście. -rozmawiałam do siebie. -No cóż.
Odwróciłam się kierując latarkę dającą mocny blask na ciemny korytarz, żeby go oświetlić. Usłyszałam czyiś głośny oddech, więc nerwowo się obracałam, żeby zobaczyć kto to. Jasny błysk latarki wygonił mrok z kąta znajdującego się obok mnie, a w nim siedział Golden Freddy z otwartą szczęką. Z jego obwodów wyłonił się szary dym, a jego mechanizm zaczął wydawać niepokojące dźwięki.
-Nie skrzywdzę cię. -stwierdził animatronik zamykając swoje ciężkie powieki. -Będę cię chronił. -z jego ciała wydobyły się fioletowe pyłki, po czym robot zniknął zostawiając za sobą ciemność.
Skierowałam urządzenie służące do oświetlania na koniec ciemnego korytarza w którym zdołałam ujrzeć biuro stróżów nocnych. Postanowiłam biec, lecz kiedy dotarłam tam blisko to od razu ogromna iskra światła wydobywająca się z latarki została wycelowana prosto we mnie.
-Freddy! Odejdź! -krzyknął Alan migocząc nerwowo urządzeniem.
-Ale o co.....-spojrzałam na swój ubiór, który składał się z ciemnobrązowego kożuchu, czarnych getrów. -Serio wyglądam jak Freddy, bo dominujące barwy na moim ubraniu to brąz? -uniosłam jedną brew mówiąc do siebie. -Dajcie spokój.
Weszłam w długi korytarz szukając w tej ciemności wejścia do kuchni. Wkroczyłam tam cichutko, ponieważ zrobiłam się dosyć głodna. Usłyszałam głośny oddech, więc postanowiłam schować się pod stół, który krył mnie za pomocą długiego, białego obrusu w pionowe paski różowego koloru. Podniosłam trochę materiał, żeby sprawdzić kto jest w ogromnej kuchni. Dojrzałam żółtego kurczaka odwróconego do mnie plecami, który wpatrywał się w białą lodówkę. Wyszłam powoli spod stołu skradając się na palach w stronę wyjścia do długiego holu.
-Zuzia! -usłyszałam cichy szept wypowiedziany dziecięcym głosem.
Odwróciłam się nerwowo, żeby zobaczyć kto mnie wołał, lecz przypadkiem strąciłam łokciem parę garnków uderzających o matowe płytki z łoskotem. Spojrzałam na żółtego kurczaka, który odwrócił swoją głowę o 360 stopni, a następnie całe ciało. Jej oczy pokryte były głęboko czernią w której świeciły białe punkty. Plamisty śliniak należący do Chici pomazany był czerwoną cieczą, która spływała też po jej mechanicznym ramieniu.
-Zostaw mnie. -szepnęłam.
Animatronik górował nade mną, po czym złapał moją rękę mówiąc do mnie zniekształconym, dziewczęcym głosem.
-Ooo! Witaj! Może masz ochotę na coś dobrego? Pizzę? Frytki? Ciasto? Słodycze? Odpowiadaj! -potrząsnęła mną tak, że upadłam na biało-czarne kafelki.
-Straciłam apetyt. -powiedziałam, lecz mój brzuch wydał głośny dźwięk.
-Nie możesz stąd teraz wyjść! Jesteś głodna, a moim zadaniem jest cię nakarmić, więc lepiej mi powiedz co lubisz jeść albo może zrobić się nieprzyjemnie! -zdjęła swój pomarańczowy dziób ukazując szereg zębów koloru pereł.
-Ja naprawdę nie jestem głodna, ale skoro już chcesz być taka miła to lubię jogurt truskawkowy. -westchnęłam.
-Jogurt? -spytała. -Już się robi! -wykrzyknęła radośnie zmierzając w stronę lodówki.
-Teraz albo nigdy. -powiedziałam cicho cofając się w stronę drzwi, a żółty kurczak szukał wspomnianego produktu. Złapałam za klamkę, lecz usłyszałam za sobą robotyczny głos.
-Ej! Chica! -zawołał brązowy niedźwiedź. -Nasz gość chce uciec! To bardzo niegrzeczne! -krzyknął Freddy uderzając swoją metalową pięścią w ścianę na której utworzyła się wąską szczelina z powodu mocnego ciosu. -Musi zostać ukarana! -jego niebieskie tęczówki wraz z białkiem pokrył czarny kolor, a źrenice zmieniły się w białe punkty święcące w jego pustym wzroku.
-Zgadzam się Freddy! Nie wolno wychodzić, dziewczynko! -rozkazała Chica idąc w moją stronę.
-Proszę! Dość! -próbowałam otworzyć drzwi, lecz niedźwiedź trzymał je ręką nie pozwalając mi wyjść. -Nie chcę umierać!
-To my decydujemy o twoim losie, Zuziu. -powiedziały ozięble dwa roboty.
***Alan***
Na razie nic ciekawego się nie wydarzyło odkąd Mike zasnął. Ta nocna zmiana jest monotonna. Ciągle sprawdzałem kamery czy nic się nie dzieje, lecz animatroniki posłusznie stały na scenie. Nakręcałem też tą pozytywkę o której mówił mi mój towarzysz, żeby nie wyszła ta marionetka. Posiadam też obok latarkę, którą bronię się od jakiś trzydziestu minut. Popatrzyłem na zegarek, a na nim widniała godzina druga czterdzieści. Spojrzałem na różową babeczkę, leżącą na biurku, po czym wziąłem ją do ręki ściskając kilka razy.
-Urocza. -uśmiechnąłem się lekko odkładając ją na miejsce.
Podparłem ręką podbródek chwytając drugą za butelkę niegazowanej wody mineralnej. Otworzyłem korek i wziąłem dużego łyka obserwując długi korytarz w którym panowała ciemność. Nacisnąłem czerwony guzik od latarki, która rzuciła błysk na hol, a w nim pojawił się czerwony lis. Zestresowany zaistniałą sytuacją wyplułem z ust wodę, która zachlapała cały monitoring powodując jego zwarcie.
-I co ja teraz zrobię?! -spytałem zestresowany. Spojrzałem na śpiącego Mike'a, który uciął sobie drzemkę od jakieś godziny. -Już wiem! -ubrałem tą maskę Freddy'ego, żeby wypłoszyć stąd owego pirackiego animatronika, lecz jego kroki zmierzały w kierunku biura.
-Schmidt! -zacząłem nim potrząsać, żeby wyrwać go ze snu. -Obudź się! -popatrzyłem na hol, a robot zaczął biec w naszą stronę podnosząc swój srebrny hak i otwierając swoją potężną szczękę.
-Mike! Foxy się zbliża! -krzyknąłem szturchając go po ramieniu, ale on jeszcze spał.
•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•Ilość słów: 1100
Data opublikowania rozdziału: 12:07 / 25.07.2015
YOU ARE READING
Five nights at Freddy's [PL]
Fanfic●Five nights at Freddy's - ,,Golden Heart" PL: ,,Złote serce"● Nie wszystko jest takie jakie zapragniemy, prawda? Nie wszystko idzie po naszej myśli. Czasami ciekawość bierze górę nad człowiekiem, jest silniejsza niż strach czy inne emocje. Odkryci...