Rozdział 9
***Zuzia***
Siedziałam zniecierpliwiona na krześle przy ładnie nakrytym stole wsłuchując się w radosne krzyki dzieci. Na dużym, białym zegarze ozdobionym granatową obwódką widniała godzina dziewiętnasta pięćdziesiąt, to znaczy, że za dziesięć minut pizzeria ulegnie zamknięciu na całą noc i tylko wstęp do budynku będę mieli osoby pracujące w tej restauracji. Stukałam opuszkami palców w drewniany stolik nakryty białym obrusem w pionowe paski różowego koloru. Podparłam rękami podbródek patrząc na rozbiegane dzieci, lecz w pewnym momencie moją uwagę przykuł robotyczny głos należący do Freddy'ego, który wydobywał się z głośnika.
-W-witam wszystkich! Z-za p-pięć m-minut zamykamy. P-prosimy opuścić m-miejsce w którym w-wszyscy się świetnie b-bawią i.....-powiedział robot.-.......umierają. -dodał złowieszczo przy tym się śmiejąc.
Z głośnika wydobyły się głośne szumy, a zdezorientowani klienci powoli opuszczali głównym wyjściem budynek. Postanowiłam zostać dzisiaj na noc w pizzerii, żeby dowiedzieć się prawdy, ale muszę starać się unikać biura, ponieważ mój tata będzie odbywał wraz z tym nowym pracownikiem nocną zmianę, żeby pilnować drogocenne roboty przed złodziejami. Wstałam z drewnianego krzesła i wybiegłam na długi korytarz zapełniony obrazkami autorstwa dzieci. Przede mną widniała tylko ciemność z której wyłoniło się parę dziecięcych szeptów. Nagle żarówka dająca słabe oświetlenie rozbłysła ukazując mi niewyraźnie ciągnący się kilometrami hol, którego podłoga pokryta była czarno-białymi kafelkami, a ściany pokolorowane na jasnoszary kolor z domieszką czerwonej barwy. Spojrzałam w tył, a dwa dziecięce głosy przeszywające mnie na wskroś stawały się coraz głośniejsze, więc postanowiłam biec przed siebie, napotykałam zaschniętą krew, która osadziła się na matowych płytkach. Znalazłam się pod śnieżnobiałymi drzwiami wykonanymi z metalu, nacisnęłam klamkę otwierając je w swoją stronę. Od razu gdy weszłam pomieszczenie otaczała ciemność, brak światła nie pozwolił mi niczego zobaczyć, poza otaczającym mnie ze wszystkich stron mrokiem. Nacisnęłam guzik, a blask wywodzący się z lampy oświetlił całe Parts and Service w którym zobaczyłam siedzącego w kącie Foxy'ego. Twarz lisa spowijał cień, biały punkt w jego głęboko czarnym oku zamigotał,a metalowe ciało powoli się podnosiło z zakrwawionych kafelek.
***Vincent***
Wyładowałem dzieci z czarnych worków na podłogę zastanawiając się czy to aby na pewno dobry pomysł. Spojrzałem na wyłączone animatroniki stojące na scenie, a z moich ust utworzył się szyderczy uśmiech. Rozglądnąłem się na boki szukając czegoś co pozwoli mi rozkręcić metalową klapkę i znalazłem śrubokręt z odpowiednią końcówką. Wszedłem po drewnianych schodach, kucnąłem przy robotach i zacząłem w nich majstrować, żeby otworzyć ich wnętrze i włożyć tam martwe ciała moich nieżyjących ofiar. Zdjąłem wyznaczoną przykrywkę kładąc ją ostrożnie na podłodze, ponieważ zaraz się przyda. Włożyłem odpowiednio dzieci do środka robotów zakładając z powrotem metalową klapkę i przykręcając ją mocno śrubkami. Otarłem pot z czoła wyrzucając narzędzie gdzieś na bok, ale w oczach Freddy'ego pojawiły się białe punkty. Animatronik złapał mnie za gardło, a następnie uniósł do góry wydając z siebie głośny ryk i ukazując szereg ostrych zębów.
***Zuzia***
Cofnęłam się do ściany patrząc na wstającego lisa czerwonego koloru. W jego czarnych jak smoła oczach zabłysły białe punkty, a z końca szczęki kapały krople krwi. Robot podchodził do mnie ostrząc swój srebrny hak o szarą ścianę i stawiając w moją stronę głośne, ciężkie kroki, które spowodowały pęknięcie licznych kafelek.
-Czas skończyć robotę. -powiedział smętnie robot.
-Foxy, błagam. Nie rób mi krzywdy. -spojrzałam na niego, a łzy spłynęły po moich lodowatych policzkach.
-Ja nie mogę się powstrzymać. Coś mnie do tego zmusza. -powiedział zniekształconym, dziecięcym głosem.
-Co się dzieje? -spytałam zaniepokojona łapiąc jego zimną dłoń. -Powiedz mi wszystko.
-Nie mogę. -spuścił głowę w dół, a z jego zębów kapały krople krwi. -On tak powiedział. -przybrał robotyczny ton.
-Kto? -przejechałam ręką po jego metalowym policzku. -Powiedz mi.
-Nie panuję nad sobą. Przepraszam cię, Zuziu, ale nie kontroluję swoich czynów. Coś mnie do tego zmusza. -złapał się za głowę robiąc ostrzegawczą minę.
-Foxy, wszystko się ułoży. -chwyciłam jego potężną szczękę i obdarzyłam ją czułym pocałunkiem. -W głębi duszy jesteś dobry i przezwyciężysz to zło, które drzemie w tobie. Wierzę w ciebie.
-Spójrz w moje oczy. -przybliżył się do mnie, żebym mogła się lepiej przyjrzeć, lecz to wygląda bardziej jakby chciał mnie pocałować. -Widzisz śmierć?
-Nie. -odpowiedziałam stanowczo. -Przygasła teraz ta złość i nienawiść w twoim wzroku.
Lis podszedł do kąta w którym go wyłączyli i usiadł w nim zostając oświetlonym słabym światłem wywodzącym się z małej żarówki. W oczach robota głęboka czerń pochłonęła białe punkty pozostawiając tylko pustkę. Spojrzałam na jego srebrny hak, a z jego końcówki spadła kropelka krwi na biało-czarne kafelki. Zamknęłam na chwilę oczy, ale poczułam czyjś dotyk na ramieniu, byłam pewna, że to mój tata, ale gdy otworzyłam powieki dostrzegłam przede mną złotego niedźwiedzia z potężną szczęką na której widniała czerwona ciecz. Golden Freddy poprawił swój granatowy cylinder rzucając mi zaskoczone spojrzenie. Animatronik chwycił zawzięcie mój nadgarstek patrząc na moją blednącą od strachu twarz. Robot wypuścił gorący oddech w moją szyję powodując nieprzyjemny dreszcz.
-Nie bój się, Zuziu. -odezwał się po chwili gładząc metalową ręką mój policzek.
-Nie mogę być pewna, że mi nic nie zrobisz. Jesteś jednym z tych robotycznych morderców. -powiedziałam z przerażeniem w głosie.
-Przykro mi. -jego głowa obróciła się o 360 stopni wydając przy tym groźny dźwięk psującego się mechanizmu. -Nie skrzywdzę cię. -szary dym wydobył się z jego obwodów.
-F-Freddy? -zawołałam cicho.
-Nic mi nie jest. -z jego złotego ciała wyleciały iskry wraz z podejrzanym dźwiękiem.
-Na pewno? -spytałam dla pewności przysuwając się bliżej szarej ściany.
-Tak. -otworzył swoją szczękę, która wydała złowrogi zgrzyt. -Wszystko w porządku.
-Boję się. -wyszeptałam przełykając ślinę.
-Uciekaj. -rozkazał, a w czarnych oczach animatronika zabłysły białe punkty.
•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•
Data opublikowania rozdziału: 19:05 / 20.07.2016
Ilość słów: 1005
W obsadzie są imiona i nazwiska zabitych dzieci, ale Golden Freddy jest tajemnicą. Nie ujawnię teraz jego tożsamości. Dowiecie się kim jest w następnych rozdziałach, a tymczasem oznaczany będzie po prostu ,,X"

YOU ARE READING
Five nights at Freddy's [PL]
Fanfiction●Five nights at Freddy's - ,,Golden Heart" PL: ,,Złote serce"● Nie wszystko jest takie jakie zapragniemy, prawda? Nie wszystko idzie po naszej myśli. Czasami ciekawość bierze górę nad człowiekiem, jest silniejsza niż strach czy inne emocje. Odkryci...