Rozdział.27.

12.6K 714 10
                                    


Dzisiaj nadszedł dzień wyjazdu do naszej watahy. Leżałam w łóżku już od dobrego tygodnia.

- Czasu ruszać skarbi.- wymruczał Luke niosąc mnie do samochodu.

Stał się strasznie opiekuńczy. Każe mi cały czas odpoczywać. Świadomość tego, że nie będę miała dzieci napawa mnie smutkiem ale najważniejsze, że mam Luka.

- Uważaj na siebie myszko.- podeszli do nas rodzice i obydwoje nas przytulili

- Dobrze.- zapewniłam

Kiedy dotarliśmy do naszego domu Luke zostawił mnie w naszej sypialni a sam poszedł zrobić coś do jedzenia. Leżałam na łóżku i rozmyślałam o wszystkim. Nie wybaczyłam Lukowi tego co zrobił ale widzę, że się stara. Wiem, że żałuje sparowania się ze mną bez mojej zgody, ale dla mnie to za wcześnie. Mike, staram się o nim zapomnieć, choć to trudne. Muszę wsiąść się w garść. Zapomnieć o przeszłość aby zacząć lepszą przyszłość.

- Nad czym tak myślisz skarbie?- drygnęłam kiedy usłyszałam głos Luke

- Nad niczym ważny.

- Nie zadręczaj się tym już tym skarbie.

Miałam taki zamiar. Mój cel zapomnieć o przeszłość.

************************

           *3 miesiące później*

Spaceruje właśnie po lesie koło naszego domu. Idę myśląc o zbliżającej się gorączce kiedy słyszę płacz dziecka. Kieruję się za dźwiękiem i dostrzegam pośród krzaków 3 letniego chłopca. Jest cały ubrudzony błotem i krwią.

- Hej.- odezwałam się cicho, na co chłopiec zaczął jeszcze bardziej płakać.- Nie zrobię ci krzywdy.

- Nie?- spytał przestraszony

- Nie. Powiedz gdzie są twoi rodzice?

- Pan ich ziabił.- przeszły mnie ciarki na samą myśli, że tak małe dziecko widziało śmierć rodziców- Uciekłem.

- Spokojnie nic ci tu nie grozi.- wzięłam malucha na ręce i ruszyłam do domu


Mate - Przypadek czy PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz