6. "Czy ja zrobiłem to z zazdrości?" *Peeta* ~L

267 23 1
                                    

Zbliżaliśmy się już do Kapitolu.
Czyli do miejsca w którym miał się odbyć bal z okazji naszych zaręczyn.
Byliśmy "wystrojeni".  Bo nie nazwał bym tego ładnym ubiorem.  To coś raczej a stylu Effie. 
Przez większość drogi słuchaliśmy co mamy robić,  jak się zachowywać,  co mówić. 

-Wszystko co najlepsze dla moich zwycięzców.- powiedziała Effie idąc po schodach w stronę pałacu prezydenta Snowa.- Weźcie się za ręce.- dodała poprawiając swoje włosy. A raczej nie włosy tylko perukę. 

Zrobiłem jak kazała. Muzyka zaczęła grać.  Przywitali nas wszyscy którzy są "kimś" jak to nazwała Effie. 

***

Kiedy tańczyłem z Katniss podeszła do nas Effie z jakimś mężczyzną.

-To jest Plutarch Heavensbee.-zaczęła.- Nowy organizator Igrzysk. 

-Wysoka poprzeczka.- wtrąciłem.

-Peeta!- spojrzała na mnie pogardliwie Effie na co Plutarch zaśmiał sie.

-Mogę?-spytał wyciągając dłoń w stronę Katniss. 

-Tak,  proszę.- odsunąłem się by popatrzeć jak zmierza z nim w głąb ludzi.  Byłem jednak w stanie ich zobaczyć.  Zbliżyli się do siebie a raczej on do niej.  Nie wiem co we mnie wstąpiło ale miałem dziwne uczucie zazdrości co jest głupie bo przecież nie czuję nic do Katniss.

Byłem częstowany jakimiś ciastkami,  tortami.  Przyznam,  że wiele z nich zrobiło na mnie ogromne wrażenie.  Mógł bym się szkolić wśród kapitolońskich cukierników.

Po jakimś czasie rozkoszowania się smakami zerknąłem w stronę Plutarcha który dziwnie nachylał się nad moją narzeczoną. Podziękowałem za jedzenie i dość szybkim tempem podszedłem do nich odpychając go od Katniss. 

-Odbijamy.- uśmiechnąłem się w jego stronę na co ten tylko popatrzał na mnie i odszedł. 

NIE MAM POJĘCIA CO SIĘ ZE MNĄ DZIEJE. CZY JA ZROBIŁEM TO Z ZAZDROŚCI? NIE. TO BY BYŁO GŁUPIE BO JAK JUŻ MÓWIŁEM NIC NIE CZUJĘ DO KATNISS.

-Co to miało być?!- spytała oburzona jednak nie dała po sobie tego poznać. Podejrzewałem, że rozmawiali o czymś ważnym. 

-Co ten obleśny typ chciał od ciebie, że się tak przysuwał?- spytałem naprawdę sam nie wiedząc czemu. 

-Coś o jakimś zegarze mówił, nie wiem nie słuchałam go, ale z resztą co cie to obchodzi?

-Bo mnie obchodzi.- zbliżyłem się do niej bardziej i o dziwo nie odsunęła się ode mnie.- Nie odsunęłaś się.- zacisnąłem bardziej rękę na jej dłoni. 

-Nie przepadam za tobą ale mnie nie brzydzisz słonko.- uśmiechnęła się z ironią na twarzy. 

Spojrzałem na Plutarcha rozmawiającego z Effie. Jednak dziwnie patrzał się na mnie i Katniss. Zbliżyłem się do niej jeszcze bardziej na co nasza opiekunka rozszerzyła szeroko oczy i od razu zaczęła iść w naszą stronę przepychając się przez ludzi. 

-Moi zwycięzcy wreszcie się pokochali.- przetarła dolną powiekę udając, że płacze. 

-Bez przesady Effie. -wtrąciła Katniss odsuwając się ode mnie.

***

Siedziałem spokojnie w fotelu oglądając telewizję. W pewnym momencie wszystko przerwano a na ekranie pokazał się prezydent Snow. Stał przy mikrofonie. Byłem już pewny, że chodzi o coś ważnego bo bez powodu nie przerywali by niczego. 

-Świętujemy ćwierćwiecze poskromienia by odświeżyć w pamięci kolejnych pokoleń, pamięć tych którzy zginęli podczas buntu przeciwko Kapitolowi.

Słysząc te słowa od razu wstałem i zacząłem uważnie nasłuchiwać tego co mówił. 

-Te igrzyska miały zatem szczególny rozgłos.- przestał na chwile mowę po czym znów ją wznowił.- Dzisiaj w dniu siedemdziesiątej piątej rocznicy stłumienia buntu, świętujemy trzecie ćwierćwiecze poskromienia. 

Wszystko zaczynało brzmieć dziwnie. Przeciągał każde zdanie i powtarzał co chwile to samo. 

-By przypomnieć wszystkim, że nawet najsilniejsi.- zauważyłem, że czyta z kartek.- Nie zdołają zachwiać potęgą Kapitolu.

Moje serce zaczęło bić niewyobrażalnie szybko. 

-I tak, do Igrzysk trzeciego ćwierćwiecza staną trybuci i trybutki powołani z pośród żyjących do dziś zwycięzców z każdego dystryktu. 

Kolejne Igrzyska. 

Tylko nie to. Błagam.

Znów zostanę narażony na śmierć. 

Katniss zostanie narażona na śmierć. 

Miałem ją chronić. 

-Haymitch.- szepnąłem.

-Zwycięzcy stawią się na dożynki, niezależnie od wieku i stanu zdrowia.- usłyszałem. 

Wyłączyłem telewizor i pobiegłem jak najszybciej do mentora. 

-Haymitch, otwórz mi te drzwi szybko Haymitch!- krzyczałem uderzając w nie. 

-Proszę wejdź.- zaprosił mnie do środka machnięciem ręki jakby nie wiedział co się przed chwilą wydarzyło. 

-Czy ty..

-Tak wiem Peeta.- usiadł na fotelu biorąc do ręki butelkę prawdopodobnie z alkoholem. 

-Musisz mi pomóc.- usiadłem naprzeciw niego opierając łokcie o kolana. Byłem cały roztrzęsiony. 

-Zamieniam się w słuch.

-Katniss musi przeżyć, błagam cię.- moje usta zaczęły drżeć.- Nie pozwól jej zginąć, rób wszystko by to ona została ostatnia przy życiu. 

-Przy mnie nie musisz grać Peeta.- wtrącił przykładając butelkę do ust. 

-Nie gram Haymitch, pomyśl tylko. 

-Mhm.- mruknął. Wiem, że był nietrzeźwy ale nawet wtedy myślał z głową. 

-Jeśli Katniss zginie moje życie straci sens. 

Mentor zaśmiał się donośnie przy tym plując mi na twarz alkoholem. Przetarłem twarz koszulką. 

-Zaraz, ty nie żartujesz.- przymrużył oczy spoglądając na mnie.- Na prawdę to mówisz.- dodał widząc pewnie, że nie jest mi do śmiechu. Rozsiadł się ponownie na fotelu.- W porządku.- skinął głową. 

_________________________________________________________________

hejka

to nowy rozdział 

i w sumie tyle 

papatki

~L

Don't Let Me Down II T.H.G || Igrzyska Śmierci || ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz