8."Przecież ja nie udaje" *Peeta* ~L

266 22 11
                                    

-A co jeśli tak jest?- spytałem patrząc jej prosto w oczy. Sam nie byłem pewny czemu nagle moje nastawienie do niej obróciło się o trzysta sześćdziesiąt stopni.

Odkąd dowiedziałem się o kolejnych Igrzyskach moim jedynym zadaniem było trzymanie Katniss przy życiu aż do samego końca. Zawsze takie było. Może i kłóciliśmy się, dogryzaliśmy sobie jednak każde z nas wzajemnie sobie pomagało. A tak to przynajmniej wyglądało. W tej naszej "miłości" zawsze było trochę prawdy.

Zbliżyłem się do niej odsuwając dłonią włosy zakrywające jej szare mieniące się oczy by zagłębić się w jej spojrzeniu. Objąłem ją w tali przysuwając do siebie. Nie protestowała tylko położyła ręce na moich barkach. Była roztrzęsiona co nie było dla mnie czymś dziwnym. W końcu znów chcą ją zabić. Powoli zbliżyłem swoje usta do jej warg. Były ciepłe. Katniss odwzajemniała każdy powolny pocałunek. To jest ten jeden z pocałunków których mógł bym nie kończyć. Tak jak na pierwszych Igrzyskach. Był tylko jeden taki po którym pragnąłem więcej. Taki jak ten. Odsunąłem się powoli byśmy mogli zaczerpnąć powietrza. Ku mojemu zdziwieniu nie odsunęła się protestując tylko przytuliła się do mnie.

Po kilku minutach stania w ciszy i wsłuchiwania się w swoje oddechy Katniss po prostu odsunęła się ode mnie i odeszła. Bodajże do siebie. Zrobiłem to samo idąc powolnym krokiem.Kiedy dotarłem do domu sam zastanawiałem się czemu to zrobiłem. Jeszcze kilka dni temu nienawidziłem jej całym sercem za jej zachowanie. Jednak z dnia na dzień robiła się coraz łagodniejsza. Był już wieczór więc postanowiłem się po prostu położyć do snu. Zdjąłem buty oraz spodnie i wszedłem do łóżka przykrywając się kołdrą.

Z samego rana obudziło mnie pukanie do drzwi. Kiedy je otworzyłem ujrzałem Haymitcha.

-Dzisiaj dożynki Peeta.- powiedział patrząc na mnie ze smutkiem w oczach i po prostu odszedł.

Zamknąłem drzwi. Cholera. Racja, zapomniałem o tym na śmierć. To jednak może złe porównanie...

Ubrałem ubrania które wcześniej przygotowała mi Effie. Pierwszy raz nie wyglądałem aż tak źle. Zawiązałem buty dwa razy i wyszedłem z domu.


***

-Witajcie.- zaczęła Effie.- Witajcie na obchodach siedemdziesiątej piątej rocznicy i trzeciego ćwierćwiecza głodowych igrzysk.

Spojrzałem na Katniss stojąc na scenie przy Haymitchu. Była po prostu nie obecna. A przynajmniej tak wyglądała.

-Jak zawsze.- głos naszej opiekunki się złamał.- Panie mają pierwszeństwo.

Stałem sztywno patrząc przed siebie. Modliłem się by wybrano Haymitcha abym mógł się zgłosić. Nie było mowy, żebym patrzył jak Katniss umiera na arenie. Effie powolnym krokiem podeszła do puli z kartkami. A raczej z jednym papierkiem.

-Trybutka reprezentującą dystrykt dwunasty jest..Katniss Everdeen.

Znów spojrzałem na Katniss której z oczu leciały łzy. Spojrzała na mnie jednak szybko wróciła wzrokiem na Effie i ruszyła w jej stronę by stanąć przy niej.

-A teraz mężczyźni.- były tam tylko dwie kartki.- Trybutem reprezentującym dystrykt dwunasty jest...- Effie na moment ucichła by wciąż głęboki wdech.- Haymitch Abernathy.

-Zgłaszam się na Trybuta.- wepchnąłem się przed Haymitcha stając przed nim.

-Peeta nie możesz.- złapał mnie za ramie na co wyrwałem się.

-Mogę, i właśnie to robię.- podszedłem do naszej opiekunki.

-Wspaniale.- wydukała Effie.- trybutami reprezentującymi dystrykt dwunasty są Katniss Everdeen i Peeta Mellark.- spojrzała na mnie i na Katniss na co posłałem jej ciepły uśmiech.-To pozostaje nam tylko..- przerwała kiedy z tłumu wystrzeliła dłoń jakiegoś dziecka. Pokazało znajomy każdemu znak. Wszyscy unieśli ręce łącznie ze mną. Katniss obróciła się i wyszła, zrobiłem to samo po krótkiej chwili.

-Oszalałeś?!- było jedynym co usłyszałem od razu po pchnięciu mnie w ścianę.

-O co ci chodzi?- spytałem marszcząc brwi i poluźniając uścisk Katniss na moich ramionach.

-Czemu się zgłosiłeś!- wrzasnęła.- Chciałam cię chronić a teraz oboje możemy zginąć, jesteś kompletnym debilem!

-Ja chciałem cię chronić.- zacząłem ale mi przerwała dalszy monolog.

-Ja chciałem cię chronić ja nie chcę żeby ci się coś stało bla bla bla, skończ już nie jesteśmy teraz przy kamerach, tak samo ten pocałunek po co ja w ogóle się na to godziłam, dała bym sobie sama radę ale nie pan idealny musiał pokazać jaki to on nie jest no... idealny!- wydzierała się na mnie coraz głośniej.

-Ty nadal nic nie rozumiesz tak?- wyrwałem się z jej uścisku i poszedłem za Effie która kazała przestać nam się kłócić tylko iść do pociągu.

Przecież ja nie udaje.

***

Siedzieliśmy w pociągu wsłuchując się w głuchą ciszę którą przerwała Effie.

-Wymyśliłam coś co powinno się wam spodobać.- powiedziała promiennie jednak nikt nawet nie podniósł kącika ust w górę.

-Cóż, słuchamy.- powiedział z ironią Haymitch.

-Katniss ma swoją złotą broszkę z Kosogłosem.- uśmiechnęła się do niej na co Katniss to odwzajemniła co wywołało u mnie "wewnętrzny uśmiech".- Ja mam swoje włosy, a dla was chłopcy przygotowałam coś złotego.

Haymitch spojrzał na mnie z irytacja wyrysowaną na twarzy. Wzruszyłem tylko ramionami i wzrokiem znów powędrowałem na Effie.

-Ym, po co?- spytał mentor.

-Jako znak. Pokażmy wszystkim, że jesteśmy razem i, że nie mogą...

-Dziękuję.- przerwała jej Katniss łapiąc ją za rękę. Haymitch zrobił to samo a ja tylko uśmiechnąłem się.

Słuchaliśmy tego co mówiła Effie. Że wszystko będzie inne, nowe. Arena będzie kompletnie inna. Że ludzie z którymi mamy się mierzyć to maszyny do zabijania.

_________________________________________________________________________

tak oto koniec tego rozdziału

wiem że troszkę mało

ale się postaram potem więcej

kocham was

komentujcie

iwgl

papatki

~L





Don't Let Me Down II T.H.G || Igrzyska Śmierci || ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz