Rozdział 5

2.6K 183 70
                                    


Kilka lat później


Zeskoczyłam z drzewa tuż przed bramą wioski. Konoha. Nareszcie. Trzyletnia misja dobiegła końca. Liczne blizny, siniaki to tylko część wspomnień nabytych podczas podróży.

Wyciągnęłam rękę przed siebie i zagwizdałam. Na moim przedramieniu wylądował mój sokół. Podrapałam go po brzuszku.

- Witaj w domu Haku.

Przekroczyłam bramę witając się ze strażnikami. Spokojnie, spacerkiem poszłam w stronę siedziby Hokage. Rozglądałam się po wiosce. Nic się tutaj nie zmieniło. Uśmiechnęłam się delikatnie. Ciekawe co tam u Kakashiego. Zachichotałam.

- Kakashi-sensei chodźmy na raaaameeeen!

Usłyszałam krzyk blond włosego ninji.

Kakashi? Sensei? Chyba ktoś go wrobił w niańczenie dzieciaków. Uśmiechnęłam się pod nosem. Raport u Hokage może poczekać. Poszłam za drużyną Kakashiego. Blondynek, różowowłosa i jakiś chłopak z czarnymi włosami. Obok szedł jeszcze jeden jonin chyba Yamato. Oczywiście zatrzymali się w Ichiraku Ramen. Mmmm. Tęskniłam za tym smakiem. Weszłam za nimi.

- Mistrzu osiem razy specjał szefa.

Usiadłam obok brata. Blondynek podszedł do mnie i zaczął sie na mnie patrzeć i chyba rozmyślać.

- Kim jesteś dattebayo?

Zaśmiałam się. Kakashi uśmiechnął się do mnie.

- Arisu Hatake miło mi. Siostra tego tutaj Kakashiego.

- Coooo?! Kakashi-sensei nie mówiłeś, że masz siostrę.

Zaśmiałam sie.

- A wy? Jak się nazywacie?

- Jestem Uzumaki Naruto przyszły hokage.

-Haruno Sakura miło mi.

- Jestem Sai.

Czarnowłosy uśmiechnął się sztucznie. -Miło poznać drużynę Kakashiego.

Uśmiechnęłam się.

- Arisu-san gdzie byłaś na misji?

- A gdzie nie. -zaśmiałam się. - Trzyletnia misja rangi S to nie przelewki.

- Rangi S?!

Naruto chyba był zazdrosny.

- A no. Cieżko było.- zamyśliłam się- Akatsuki nie śpi a Orochimaru został zabity przez Saska.

- Jak to?

Do rozmowy wtrącił się Kakashi.

- Nie ważne. Ja lece. Mistrzu, ramen na mój koszt.

Wstałam i wyszłam z budki. Poszłam do Hokage zdać raport.

***

Usiadłam na kanapie. Uff. Nareszcie w domu. Ale za tydzień wyruszam w kolejną misję. Na tej nie było kolorowo. Ciągłe ataki Akatsuki były męczące. Potem ta wiadomość o śmierci Orochimaru. Tragedia. Wstałam i wyciągnęłam z lodówki kawał mięsa dla Haku. Podałam mu go i pogłaskałam po brzuszku.

Sokół zjadł i wycieciał przez okno. Usiadłam na parapecie i patrzyłam gdzie Haku lata. Nagle zaczął zataczać koła na niebie. Blisko miejsca gdzie trenowałam uczęszczając do akademi. Dziwne. Złożyłam pieczęci i zniknęłam w dymie.

Pojawiłam się na polu treningowym. Zauważyłam kogoś siedzącego pod drzewem. Ubrany był w długi płaszcz w chmury. Akatsuki. Stanęłam w pozycji obronnej.

- Kim jesteś?

Zapytałam się śmiało. Mężczyzna spojrzał na mnie. Poznałam go od razu.

- Co ty tutaj robisz?

Podeszłam do niego. Zatrzymałam się w bezpiecznej odległości.

Był ranny. Jak to możliwe? Komu udało się go pokonać?

Czarnowłosy spojrzał na mnie nieprzytomnie. Jego tęczówki błysnęły czerwienią. Spojrzałam na niego z wyrzutem.

- To na mnie nie działa.

Uklęknęłam przy nim. Dotknęłam dłonią jego czoła. Gorące. Zsunełam płaszcz z jego ramion. Na brzuchu miał głębokie rozcięcie. Powąchałam rane. Trucizna.

- Kto cię tak urządził?

Itachi zamknął oczy i osunął się na mnie.

- Pain...

Przywódca Akatsuki?! Co się do cholery stało?

***

Siemanko,
Rozdział 5 za nami :)
Co sądzicie o tym opowiadaniu?

Jak Wam mija końcówka wakacji? Gotowi na szkołę? Bo szczerze mówiąc to ja nie :/
Wasza Arisu-chaan ❤

Itachi X ArisuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz