Rozdział 11

1.9K 117 22
                                    

Szliśmy przez las gotowi w każdej chwili na atak. Było ciemno, słońce zaszło kilka godzin temu a my nadal nie pozbyliliśmy się ogona. Od jednej z neutralnych osad podąża za nami kilkanaście osób. Nikt z nas nie wie, kim są nasi prześladowcy ani czego chcą, co gorsza mają dziwną chakre.

- Rozdzielmy się. Ja z Itachim i Kisame nadal będzieny szli przed siebie. Deidara stwórz klona i wyślij go na zwiady, potem idźcie z Hidanem do najbliższej wioski i skontaktujcie się z Konan. Może ma jakieś nowe informacje...

Powiedziałam cicho do moich kompanów.

Każdy z nich pokiwał głową po czym zrobiliśmy tak jak zaproponowałam.

Rzuciliśmy się do biegu. Skakaliśmy szybko po gałęziach. Czułam, że cały pościg ruszył za nami. Uf... Hidan z Deidarą są bezpieczni. Gorzej z nami. Nasi prześladowcy zaczęli strasznie szybko się przemieszczać.

- W takim tępie nas dogonią w 30 minut. Co robimy?

Kisame się zatrzymał.

- Jak to co? Czekamy na nich. A jak przyjdzie co do czego to rozruszamy kości.

Rekiniozęby uśmiechnął się przerażająco i oparł na swoim mieczu. Itachi natomiast oparł się o pień drzewa i zamknął oczy. Pozostało mi skupić się na nadciągającym wrogu. Nie podobała mi się chakra naszego przeciwnika oraz to w jaki sposób przyspieszyli. To było takie... Nie ludzkie. Żaden człowiek nie ma takich predyspozycji fizycznych.

Nasi przeciwnicy nie mogą być ludźmi... W takim razie czym są?

Usłyszałam jak nasz ogon ustawia się przed nami. Odwróciłam się twarzą w ich kierunku.

To co zobaczyłam było... Dziwne... Wyglądali jak ludzie... Ale byli cali biali i mieli jednakową twarz.

- Biały Zetsu...

Kisame i Itachi powiedzieli w jednym momencie.

Spojrzałam na nich pytającym wzrokiem. Jednak nie odpowiedzieli na moje nieme pytanie. Byli bardzo skupieni na przeciwniku. Widziałam jak napinają im się wszystkie mięśnie.

- Zobaczymy jak kawalątek mojej armi sprawdzi się w tej walce...

Na przeciwnym drzwie zmaterializował się sam Madara. Nadal nosił swoją dziwną maskę. Wszyscy spieliśmy się momentalnie.

Więc to jego sprawka.

- Hmmm. Ciekawe.

Mężczyzna przysiadł na gałęzi i przyglądał mi się badawczo. 

- Podejdź do mnie moje dziecko.

Madara spojrzał na mnie i wyciągnął w moją stronę rękę.

Dziecko?

Podejdź?

Itachi zasłonił mnie własnym ciałem. Zdziwiłam sie jeszcze bardziej. Przecież... Dlaczego?

- Arisu podejdź do mnie. Nie bój się nie skrzywdzę cię moje dziecko.

- Skąd wiesz kim jestem?

Madara się zaśmiał.

- Potrafię poznać własną córkę...

Otworzyłam szerzej oczy... Nie możliwe...

Madara po raz kolejny się zaśmiał.

- Jeżeli tak można nazwać twór mój i Orochimaru. Byłaś jeszcze w łonie twojej matki kiedy przeprowadzaliśmy eksperymenty. Jednak kobieta uciekła razem z tobą. Ja jestem twoim biologicznym ojcem Arisu. Podejdź do mnie dziecko...

Nie wiedziałam o co chodzi. Czy to co on mówi to prawda? Nie możliwe... Musi kłamać... Może chce mną manipulować?

Madara znowu się zaśmiał. Tym razem bardziej szaleńczo, po czym zaczął znikać. Białe Zetsu rzuciły się do ataku. A ja nie wiedziałam co mam zrobić, nie mogłam się ruszyć... Nic do mnie nie docierało. Widziałam jak Itachi i Kisame walczą.
Nagle poczułam dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam się powoli i spojrzałam na pomarańczową maskę. Jednak moją uwagę przykuł czerwony błysk wychodzący z otworu maski. Madara nie przewidział jednego. To na mnie nie działa. Zdziwiony złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie. Nadal byłam sparaliżowana cała sytuacją. Poczułam jak zaczynam znikać... Albo bardziej jakby coś zaczęło mnie wsysać.

- Itachi!

Zdąrzyłam krzyknąć zanim zniknęliśmy. Ze strachu zamknęłam oczy i próbowałam się wyrwać. Niestety stary Uchiha mocno trzymał moją rękę. Znaleźliśmy się w jakimś dziwnym miejscu. Wszędzie były bloki betonowe stykające się bokami. Było szaro i ponuro. Madara odsunął ode mnie i zniknął.

- Kuso!

Krzyknęłam. I co mam teraz zrobić?! Może gdzieś jest jakieś wyjście? Powoli zaczęłam skakać po betonie i rozglądać sie dookoła. Wszędzie to samo. Jedna pustka. Ciekawe czy jestem tutaj sama? Skupiłam się szukając innych ludzi... Jakiejkolwiek istoty żywej.
Nic. Nikogo tutaj nie ma oprócz mnie. Westchnęłam. Świetnie. Po prostu bosko. Gdzie ja kurde jestem?!

****
Hej, dzisiaj tak krótko, bo szkoła. Mam dużo kartkówek, sprawdzianów i na każdej lekcji pytają...
Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Do następnego!
Arisu-chaan ❤

Itachi X ArisuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz