#13

40 1 0
                                    


            „Home, sweet home" – jak to mówią na filmach. rozprostowałem nogi, siedząc jeszcze w fotelu jasnego vana. Ziewnąłem przeciągle i wyjrzałem przez okno – szara pogoda jak zwykle, jednak tęskniłem za nią. Za bardzo przypominała mi mój dom.


- Miłego odpoczynku, Niall. Twój kuzyn właśnie przyjechał. – usłyszałem od kierowcy. Podziękowałem mu, po czym od razu wysiadłem z wozu. Wyciągnąłem się, ale nim zdążyłem zgarbić swoje zmęczone ciało, zostałem zatrzymany w niedźwiedzim uścisku.

- Amal, spokojnie! – wydusiłem z siebie. Niepozorny, ale znany w rodzinie za wrażliwość. – Cześć, brachu. – dodałem, klepiąc go po plecach. Był trochę wyższy ode mnie, ostatnimi czasy przypakował. Podkreślił to ciasnym, czarnym podkoszulkiem.

- Kopę lat, Nialler! Trzeba to uczcić! – uśmiechnął się. Zabrałem swój bagaż, raz jeszcze podziękowałem kierowcy i kierując się pamięcią, wszedłem do domu. Wreszcie.

Już dawno otwieranie drzwi wejściowych nie zajęło mi tyle czasu. Ręce mi się trzęsły, a uśmiech z twarzy nie schodził – czarnowłosy wciąż opowiadał mi newsy rodzinne i nie tylko. Tak bardzo mi tego brakowało. W końcu udało mi się odblokować zamek. Gwałtownie szarpnąłem za klamkę i stanąłem w niedużym korytarzu. Znajomy zapach zaczął przewijać się przez mój nos, co pobudziło mnie od razu. Już nie byłem zmęczony. Wszystkie meble stały tak, jak pamiętałem. Jedynymi różnicami był brak kurzu i świeży zapach niedawno pranych i prasowanych ubrań. Przymknąłem powieki, tak jakby mój organizm próbował mocniej uruchomić wyobraźnię. Wyostrzyłem słuch, jakbym poszukiwał najdelikatniejszych dźwięków. Uciszyłem dłonią Amala, który już otwierał usta, by skomentować moje zachowanie. Powitała mnie błoga cisza, której tak bardzo mi brakowało. Przerywana jedynie cichym pomrukiwaniem lodówki, które akurat było jednym z przyjemniejszych odgłosów, domowych odgłosów. Mimo wczesnego popołudnia, wciąż czułem intensywny zapach mocnej kawy, która parzona była najpóźniej koło dziewiątej rano. Uchyliłem powieki i powoli przechadzając się po mieszkaniu, chłonąłem utęskniony widok. Pod stolikiem kawiarnianym przy kanapie leżało dzisiejsze wydanie miejscowej gazety, a pod spodem wystawał kawałek jakiegoś damskiego magazynu. Konsola poskładana jak nowa, leżała na półce nieopodal telewizora, zaraz obok stosu gier. Uśmiechnąłem się na widok okładki tej nowej, której głównym bohaterem był Batman. Zerknąłem za rozsuwane okno tarasowe. Nieskażona brudem ławka i grill niemalże krzyczały, że są przygotowane na porządną ucztę. W kącie bardzo niewielkiego ogrodu zauważyłem też dwa nowe drzewka, których nazwy pewnie będę musiał sobie zapisać, albo wbić patyk z karteczką w ziemię. Przeszedłem przez kuchnię, w której pięknie zapachniało domowym obiadem. Zerknąłem pod jeszcze odrobinę ciepłą folię aluminiową, którą przykryty był duży, ceramiczny półmisek. Oblizałem językiem usta na widok spaghetti bolognese – idealne na mój spragniony żołądek. Przesunąłem wzrokiem po blacie i zauważyłem przygotowany na wierzchu duży kubek, a zaraz obok pudełko mojej ulubionej herbaty i słoik z miodem. Przygniatał on niedużą białą kartkę, na której z daleka rozpoznałem 

chaotyczne, lekko pochyłe pismo.

Witaj w domu, kochanie!Mam nadzieję, że jesteś głodny. Tylko zostaw trochę dla kuzyna!Wspominałeś o grillowaniu, więc znajdziesz coś w lodówce.Jeszcze raz przepraszam, że mnie nie ma.Obiecuję Ci to wynagrodzić!Kocham,Twoja Annie. xxP.S. Będę najpóźniej o 8:30.

- Wynagrodziłaś mi już tym, co zastałem w domu. – powiedziałem do siebie półgębkiem, uśmiechając się. Słyszałem, jak mój kuzyn coś mruczy zdziwiony, dlatego wskazałem na kartkę, którą odłożyłem z powrotem na blat.

Those Lovely MomentsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz