#6

49 2 2
                                    


A/N: Tak jak wspominałam, NIE WSZYSTKIE rozdziały z bloga znajdziecie tutaj. Pominięte cyferki nie wpływają na wydarzenia zawarte w całej historii. Nie chcę, żeby były częścią książki z powodów prywatnych. 




Nie mogłam się wyróżnić. Nie mogłam wyjść z tego cholernego cienia. Znów musiałam ograniczyć swoje uczucia na zewnątrz. Zwykły gość, ktoś z dalekiej rodziny, nieważna osoba. Bo w zasadzie kim ja jestem? Jego nieistniejącą dziewczyną? 

- Niall, wychodzisz z kościoła sam. Bez nikogo, tam jest za duży tłum.


- Paul..


- Fanki coś podejrzewają, chcesz ryzykować?


- Kurwa, Paul...

- Rób co ci mówię, chyba że chcesz spędzić tu kolejne godziny w oczekiwaniu aż zostawią ją w spokoju.

Gorycz w najczystszej postaci. Ból w tych jednych, jedynych oczach.

- To moja wina.

- Zgłupiałeś? Wypluj te słowa. To nie jest twoja wina, niczyja. Stało się, nic na to nie poradzimy.

- Greg, zniszczyłem ci ślub.

- Przestań pieprzyć.

- Nie widzisz...

- Masz rację, zniszczyłeś mi ślub. Bo są na nim dwie bardzo nieszczęśliwe osoby.



A może ja w ogóle nie istnieję? Jestem fikcją? Nieistniejącą częścią czegoś, co tylko pozornie jest prawdziwe?

Nie, przecież siedzę tutaj. Na obitej skórą ławie, wsparta łokciami na ogromnym stole. Podziwiając po kolei zawartość każdego z kieliszków w zasięgu mojego wzroku. Sącząc resztki orzeźwiającego drinku, który miał mi odświeżyć umysł. Obserwując wirujące na parkiecie pary, tworzące kolorową, chwiejną, wesołą całość. Odpowiadając szerokim uśmiechem na wszelkie przyjazne zaczepki, pogawędki, pozdrowienia.

Zza kilku innych stolików wyłoniła się postać wysokiego mężczyzny z poluźnionym, pasiastym krawatem. Widoczny, kilkudniowy zarost mienił się wśród kolorowych światełek i świec, którymi przyozdobiona była sala. W ręku trzymał, jak to Irlandczyk, kufel ze złocistym piwem które najwyraźniej nie wpłynęło jeszcze na jego zachowanie. Może i dobrze, panu młodemu nie przystoi oddawać się alkoholowi... Chociaż...

- Widzę, że najbardziej rozgadana ciotka dała ci już spokój. – uśmiechnął się przyjaźnie, siadając obok i obejmując mnie ramieniem. – Jak się masz?

- Dobrze, jeszcze ta cienizna nie bardzo mnie pobudziła.. – wskazałam na szklankę z resztą trunku, która stała przede mną. Odwzajemniłam uśmiech i zamrugałam kilka razy.

- Mówiłem, że nasze piwo lepsze? Mówiłem. – zaśmiał się, upijając łyk. Przyglądał mi się przez chwilę, a ja zrobiłam pytającą minę, poprawiając odruchowo jasną, beżową sukienkę.

- No dobra, przejrzałeś mnie.. Zrobiłam kilka zdjęć, nie mogłam się powstrzymać. – przyznałam, przypominając o zakazie, jaki mi narzucono. Co bym się przypadkiem nie namęczyła, zamiast bawić.

Those Lovely MomentsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz