#40

57 1 0
                                    





Klejąca się od wysokiej temperatury i wilgotności skóra, zarumieniona słońcem. Odświeżone umysły i ciepłe, przyjemne oddechy. Nieskrywane uśmiechy, odznaczające się już powoli na tle opalenizny zęby. Włosy zmierzwione, dawno nie czesane ani nie traktowane niczym bardziej skomplikowanym od słonej wody i najzwyklejszego szamponu. Ciała wypoczęte i energiczne, brak worów pod oczami i opadających powiek z bezsilności. To wszystko towarzyszyło mi przez ostatnie tygodnie.
Nie mogłam się nim nacieszyć. Nie mogłam przestać na niego patrzeć, uśmiechać się, całować. Wprowadził mnie w stan wszechogarniającego szczęścia, którego nie zamieniłabym na nic innego w świecie. Chłonęłam go swoim wzrokiem całe dnie i noce, kiedy to nie spałam, a nadrabiałam zaległości w studenckich obowiązkach.
Rześkie, lecz wciąż ciepłe powietrze dostawało się do naszej tymczasowej sypialni, przyjemnie owiewając rozgrzane ciała. Gdybym lepiej się wsłuchała, słyszałabym szum morza i chlapanie wody o drobny mostek poprowadzony spomiędzy kilku drewnianych domków przez płytką wodę. Co jednak słyszałam, było równie piękne i prawdziwe. Jego oddech, raz równomierny, a raz nie. W tamtej chwili cichy i regularny, zagłuszany jedynie co chwila jakimiś słowami. Niewiele znaczącymi, nie przynoszącymi całej gamy uczuć. Zwyczajnymi, codziennymi, takimi jakie być powinny już zawsze.
Leżałam w połowie przykryta cienką warstwą materiału, który służył tutaj za kołdrę - nie było powodu, by w takim klimacie martwić się o brak ciepła. W zasadzie chowałam się pod białą bawełnianą płachtą tylko dlatego, że nie lubiłam leżeć całkiem naga. Pozwoliłam, żeby materiał swobodnie okrywał moją miednicę i kawałek brzucha - obojętnie jak odkryta bym się nie czuła, było mi stanowczo za gorąco, żeby chować siebie całą.
On był tuż obok - trochę na boku, trochę na plecach. Leżał z rozkraczonymi nogami, jedną postawioną dla wygody na materacu. Trzymał sobie nad głową mój aparat, przeglądając dzisiejsze (wczorajsze, ale kto patrzył na zegarek?) zdjęcia. Mięśnie barków napięte, widocznie uwydatnione przez niemałą opaleniznę. Na początku był jedynie czerwony, bałam się go dotykać w obawie, że sprawię ból jego poparzonej skórze. Z biegiem czasu przyzwyczajała się jednak do prażącego słońca, przybierając coraz cieplejsze, jasnobrązowe barwy. Sprawiła, że wyglądał na jeszcze bardziej atrakcyjnego i gdy spoglądałam na jego ciało, czy choćby już bardziej wyróżniające się, błękitne oczy - nie mogłam oderwać wzroku. To tak, jakby producenci ulubionego filmu udostępnili za darmo dodatkowe sceny. Coś dodatkowego do idealnej całości, sprawiającego wrażenie czegoś wyżej od perfekcji, w osobistej definicji.
- To jest świetne! - zaśmiał się w głos, zaciskając oczy z radości. Odwrócił sprzęt ekranem do mnie i zobaczyłam ten sam obrazek, z którego cieszyłam się dzisiaj rano. Szliśmy wtedy wzdłuż plaży, wszyscy o czymś rozmawialiśmy. Wszyscy poza Eoghanem, który zapatrzony był, nie tak skromnie, w małą grupkę ćwiczących, skąpo ubranych dziewczyn. Na pierwszym planie jego wpatrzona twarz, na drugim napięte w przysiadach pośladki dwóch brunetek.
- Bardziej bym się tego spodziewała po Deo albo Willie'm, szczerze mówiąc. - skomentowałam z uśmiechem, myśląc nad całą naszą grupą. W przeważającej większości składającej się z mężczyzn.
- Racja.. - mruknął. - Ale wszystko jedno, lalka. Facet to facet. Nic nie poradzisz. - wzruszył ramionami i uśmiechnął się kąśliwie, na co pokręciłam w dezaprobacie głową. Zaśmiał się znów, lekko i radośnie, ucieszony ze swojego komentarza.
- Ty nie masz takiego zdjęcia, to jakaś różnica. - zauważyłam, całkowicie odwracając do niego swoją głowę.
- No nie mam. - przyznał mi rację. - Ale znajdzie się kilka zdjęć ciebie, które cieszą oko. - mrugnął do mnie. Westchnęłam lekko i obojętnie jak bym się nie czuła jako obiekt jego seksualnych komentarzy, były one pozytywne na mój temat. I wszystko jedno jak reagowałam, moje wnętrzności wykonywały potrójne salta na sam widok jego zalotnej miny.
Trudno było więc powstrzymać się od słów:
- Stop talking and make out with me, Horan.
Przyciągnęłam go do siebie za kark i czekając, aż bezpiecznie odłoży mój ulubiony aparat w bezpieczne miejsce na półce obok łóżka, napawałam się widokiem. Tak pociągającym i seksownym, że musiałam pociągnąć go za niefarbowane dawno włosy. Wydał z siebie ciche warknięcie, gdy zmusiłam go do wpicia swoich ust w moje. Zaśmiał się w nie, przeniósł swoje ręce w wolne miejsca obok mojej głowy i wygodniej przemieścił swoje ciało. Gorące, opalone, lepiące się od pogody i aktywnej nocy.
- Ktoś tu jest bardzo napalony.. - mruknął. Nie mogłam być zła, uśmiechnęłam się. Mówił prawdę, a nasze szczęśliwie spędzane wakacje nie pozwalały mi się na niego złościć. A jeśli już, to nie na długo. Oboje więc zaśmialiśmy się, zanim moje gardło było zdolne do wydawania z siebie zupełnie innych dźwięków.

Those Lovely MomentsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz