Siedzę sama w szkolnej bibliotece. Nie ćwiczę dziś na WF-ie, więc postanowiłam tu przyjść i pouczyć się na nadchodzący sprawdzian z Biologii. Jak widać nie idzie mi nauka. Nie potrafię się skupić. Może to dziwne, ale cały czas myślę o NIM. Siedział koło mnie na fizyce. Tak. Niby nic wielkiego, ale serce podchodziło mi do gardła za każdym razem gdy się poruszył, nie wspominając już o tym co działo się ze mną gdy na mnie zerknął lub odezwał żeby spytać o zadanie. Może naprawdę jestem nienormalna, ale to mnie wykańcza. Gdy wychodzi z klasy i bierze ją za rękę albo całuje. Czuję się z tym bardzo źle. Bardzo. Źle. ŹLE. Z jednej strony jest w tym uczuciu coś z cholernej zazdrości, jednak silniejsze uczucie to złość na samą siebie. Tak. Jestem na siebie zła za każdym razem, gdy pomyślę o nim w inny sposób niż o koledze z klasy. Dlaczego? Bo ma dziewczynę i jest z nią super szczęśliwy. Czuję się jak potwór, a moje uczucie względem niego są bezsensowne i bez przyszłości. Muszę z tym skończyć... ech, gdyby to było takie proste. On jest dla mnie jak narkotyk. Cholernie silny narkotyk.
CZYTASZ
To tylko zeszyt | Shawn Mendes
FanfictionNa półce znalazłam niezapełniony zeszyt. Postanowiłam uczynić z niego osobistego psychologa. Może kiedyś zaśmieję się z tych zapisków. Może zaśmieję się z tego, że kochałam tak bardzo kogoś, kogo nie powinnam kochać. Czas pokaże.