*04.XI.2015 18:53

2.3K 193 4
                                    

No tak... opuściłam dwa dni zwierzeń.
Postaram się więc to nadrobić w tym zapisku.
Owego pamiętnego dnia, gdy nocowałam u Shawna, Gabriel nie przyszedł do domu. Długo nasłuchiwałam czy otworzą się drzwi, a ja będę mogła rzucić się na niego z pięściami. Ale w końcu zasnęłam.
Kiedy się obudziłam, Shawn siedział przy mnie i powitał mnie szerokim uśmiechem.
Odwzajemniłam uśmiech, choć w moim wykonaniu była to najuboższa wersja na jaką mogłam się zdobyć.
Zaproponował mi wspólne śniadanie. Odpowiedziałam: "z chęcią".
Po chwili jedliśmy pyszne tosty.
I rozmawialiśmy na zupełnie randomowe tematy, bezpiecznie omijając czułe punkty.
Dla lepszego dnia.
Podziękowałam za śniadanie.
Tego dnia nie poszliśmy do szkoły. Shawn zabrał mnie na zakupy. Chciał mnie rozweselić, ale albo jemu szło to marnie, albo po prostu nic nie było w stanie poprawić mi humoru. Żeby nie sprawić mu przykrości, pozwoliłam kupić sobie różową sukienkę, którą dla mnie upatrzył. Jego zdaniem idealnie do mnie pasuje i powinna znaleźć się wśród moich stosów dżinsów, bluz i tshirtów. Jest zupełnie nie w moim stylu, ale gdy patrzyłam na jego kochaną minę, obiecałam, że kiedyś ją założę.
Teraz trzyma mnie za słowo.
W drodze powrotnej zahaczyliśmy o kawiarnię.
Zamówiłam dla siebie zieloną herbatę, Shawn wziął dyniową latte.
Potem odwiózł mnie do domu.
Jestem mu wdzięczna za ten dzień. Poświęca swój czas dla takiego nieudacznika jak ja.
Obiecał, że przyjedzie po mnie następnego dnia i razem pojedziemy do szkoły.
Tak też zrobił.
Środa zapowiadała się odnowieniem negatywnych emocji z poniedziałku. Miałam zobaczyć Lily i Gabriela.
Ale nie zobaczyłam. Nie przyszli tego dnia do szkoły.
Za to zjawili się dzisiaj. I coś we mnie pękło, gdy usiedli razem na biologii udając, że Clara Rose nie istnieje.
Zebrałam się na pewien gest. Coś, co pomogło tylko i wyłącznie mnie, bo wątpię, żeby którekolwiek z nich się tym przejęło. Kiedy wychodziliśmy z klasy, podeszłam do Lily, gdy kończyła pakować torbę i szepnęłam jej do ucha: "jak to jest mieć wredną duszę?"
Nie patrzyłam nawet na jej reakcję. Nie było mi to potrzebne. Obróciłam się na pięcie i szybko wyszłam z klasy.
Tak. Willy miał rację.
Szkoda, że wcześniej nie brałam jego słów na poważnie.

To tylko zeszyt | Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz