*01.XI.2015 20:03

2.2K 171 8
                                    

Kiedyś mama zabrała mnie na przechadzkę. Kiedy szłyśmy przez las, zauważyłam spacerującą w oddali sarnę. Ten widok był dla mnie czymś niezwykłym, jak chyba dla każdego dziecka. Bo kiedy jest się małym, cieszą najmniejsze rzeczy.
Pociągnęłam mamę za rękę i schowałyśmy się za drzewo, żeby nie spłoszyć zwierzątka i móc je obserwować. Patrzyłam, jak idzie powoli w naszym kierunku, skubiąc trawę. Była taka niewinna, subtelna, delikatna. To z pewnością najcudowniejsze stworzenie jakie mogłam obserwować.
Nie wiem, kiedy ogłuszył mnie huk strzału. To był ułamek sekundy. Cały zachwyt wyparował w jednym momencie, a piękno znikło sprzed moich dziecięcych oczu.
Spojrzałam na mamę, która już ciągnęła mnie za rękę w przeciwnym kierunku. Wyrywałam się. Chciałam biec, ratować zwierzątko, które leżało na skubanej wcześniej trawie i jeszcze delikatnie drgało, powoli topiąc się we własnej krwi.
Takiego widoku się nie zapomina. Ja nie zapomniałam.
Płakałam długo. Nie pamiętam jak długo dokładnie, bo czas nie istniał dla mnie w tamtym okresie.
Przed oczami miałam wciąż tylko sarnę. I krew.
Od tamtej pory inaczej postrzegam ludzi.
Długo zadawałam sobie pytanie: dlaczego ludzie są tacy okropni?
Do dzisiaj.
Dziś już wiem dlaczego.

To tylko zeszyt | Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz