Uśmiecham się na samą myśl o tym naszym spotkaniu.
Teraz siedzę i pożeram krojoną marchewkę, bo warzywa są zdrowe.
Pomiędzy chrupnięciami nucę piosenkę, którą mi zaśpiewał.
Mój Boże jak on cudownie śpiewa!
Och, dość tej euforii Claro, jesteś nienormalna.
Ale jak tu się nie cieszyć, gdy nareszcie uświadamiasz sobie, że cały Twój świat miałeś przez tyle czasu obok siebie, ale go nie dostrzegałeś? To szalone.
No ale koniec już dłuższego roztrząsania. Skupmy się na szczegółach naszego spotkania, które rozwiało wreszcie moje wszystkie wątpliwości.
Zacznę od tego, że gdy czekałam na przyjście Shawna, serce waliło mi młotem i miałam wrażenie, że za chwilę wyskoczy mi z piersi i ucieknie na urlop, mając już dość tych moich emocjonalnych uniesień.
Ale zostało. I dobrze, bo kto wie jak zachowałabym się przy Shawnie mając do dyspozycji jedynie mózg i trzęsące się kończyny?
Układałam poduszki, gdy usłyszałam jak parkuje na podjeździe. Błyskawicznie znalazłam się przy lustrze, żeby szybko ocenić mój wygląd.
Hmm... mogę powiedzieć że było to takie mocne siedem na dziesięć.
Rozpuszczone włosy nie wyglądały najgorzej, a makijaż był na tyle delikatny, że się nie rozmazał. Ulubiony sweter dodawał mi pewności siebie. Uznałam, że jestem gotowa na to spotkanie. Mimo, że widywaliśmy się dotychczas praktycznie codziennie i spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, czułam się tak, jakbym miała spotkać go po raz pierwszy. To chyba kwestia podejścia. Wcześniej przecież traktowałam go zupełnie inaczej niż teraz.
Można zakochać się w kimś z dnia na dzień?
Naprawdę potrzebuję terapii.
Usiadłam na brzegu łóżka i nasłuchiwałam jak otwierają się drzwi wejściowe. Usłyszałam radosny okrzyk Williama, zaraz pózniej jakieś słowa mamy, która pewnie przywitała go i zaproponowała herbatę. Założę się, że z grzeczności Shawn nie odmówił. Willy odprowadził go prosto pod moje drzwi, wypytując po drodze o markę jego samochodu i czy trudno się jeździ, gdy pada śnieg. Wreszcie poszedł do swojego pokoju, a Shawn trzykrotnie zapukał w moje drzwi.
Mimowolnie drgnęłam. Czułam jak zaczynają mi się pocić dłonie.
"Wejdź"
Otworzył drzwi i stanął w progu.
Moja reakcja na jego widok była błyskawiczna. Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam. Jak zawsze. Z tą tylko różnicą, że tym razem moje serce zupełnie inaczej reagowało na jego bliskość. Wtuliłam się w jego szarą bluzę. Pachniała cudownie. To był zapach Shawna. Czy wcześniej tego nie dostrzegałam?
Pocałował mnie w czubek głowy. Wreszcie oderwałam się i spojrzałam na jego twarz. Patrzyłam na niego, jakbym próbowała nadrobić każdy szczegół jego wyglądu. Oczy wpatrzone we mnie, długie rzęsy, pełne usta, wygięte delikatnie w uśmiech i malutka blizna na prawym, zaróżowionym od zimna policzku.
Mimowolnie podniosłam rękę i wplotłam ostrożnie palce w jego włosy. Chciałam poczuć ich strukturę, zapamiętać ich miękkość.
W tym momencie Shawn zrobił to samo. Uniósł rękę i delikatnie dotknął moich włosów. Przeczesał je palcami przez całą długość i zatrzymał dłoń na mojej talii. Przeszły mnie dreszcze.
Teraz on badał mnie. Położył dłoń na moim policzku i kciukiem przesunął po dolnej, potem po górnej wardze. Dłonie miał chłodne. Pachniały delikatnie miętowym mydłem do rąk.
Jego lewa ręka cały czas spoczywała na mojej talii.
Stałam nieruchomo i czekałam na jego kolejne ruchy.
Przyciągnął mnie do siebie. Teraz nie dzieliła nas już żadna przestrzeń.
Shawn delikatnie ujął moją twarz pod brodę i pocałował mnie. Najpierw ostrożnie, jakby czekał na moją reakcję, jakby nie był pewien czy tego chcę. Ale ja pragnęłam tego jak niczego innego w tamtym momencie. Dałam mu to do zrozumienia, kiedy odwzajemniłam pocałunek. Wtedy usta Shawna zaczęły napierać na moje coraz bardziej. Całował mnie tak poetycko jak w książkach. Myślę, że mogę tak to nazwać. Choć ciężko opisać uczucia jakie wtedy mi towarzyszyły. Z każdym ruchem jego warg zakochiwałam się w nim coraz bardziej.
Kiedy poczułam, że powoli oboje przestajemy nad sobą panować, z trudem oderwałam się od jego ust. Spojrzałam na niego. Jego włosy były uroczo zmierzwione, a policzki zaróżowione. W jego oczach dostrzegłam niepewność i znaki zapytania. Po chwili jednak, gdy posłałam mu uśmiech i przytuliłam go, rozluźnił się i zaczął mnie przepraszać.
"Nie przepraszaj. Jesteś wspaniały"
Zapewniłam go i uwolniłam z uścisku, aby dać mu odetchnąć.
Całuje z wielką pasją. Jakby pisał wiersz, albo grał na pianinie.
Usiadłam na brzegu łóżka i klepnęłam wolne miejsce obok siebie, dając mu znak, żeby do mnie dołączył.
Tak też zrobił.
Kiedy usiadł, spytał:
"Czy to mi się śni?"
A ja odpowiedziałam coś w stylu:
"Ja tam nie czuję się jak senna mara"
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Położyłam głowę na jego ramieniu i siedzieliśmy tak przez dobre kilka minut. Potrzebowaliśmy tego milczenia, żeby oswoić się z sytuacją.
Sprawy przybierają ostatnio tak szybki obrót, że ciężko uwierzyć w to, co się dzieje.
"O czym myślisz?" - musiałam spytać.
"Zastanawiam się, dlaczego tak łatwo mi wybaczyłaś."
Och no tak, zapomniałam przecież, że jestem nienormalna. Powinnam była się obrazić przynajmniej na tydzień, chociażby dla zasady. Ale ja nie lubię udawać. Poza tym, nie taki był cel mojej przemiany. Chcę być szczera ze sobą i z innymi.
Nasunęła mi się więc na usta tylko jedna racjonalna odpowiedź:
"Bo Cię kocham"
Objął mnie ramieniem i pocałował w czubek głowy. Nic więcej nie potrzebowaliśmy sobie udowadniać w kwestii uczuć.
Ten wieczór mógł się tak skończyć, ale dla świętego spokoju chciałam wiedzieć jeszcze jedno. Sprawa Lily i Gabriela.
Abym mogła wyrzucić ich z mojej głowy i w całości wypełnić ją Shawnem, potrzebowałam jakichś wyjaśnień.
Położyliśmy się więc na moim dwuosobowym łóżku i patrząc w sufit zaczęliśmy rozmawiać. Shawn bawił się palcami mojej dłoni i spłatał je ze swoimi, a ja uczyłam się na pamięć jego miękkiej skóry.
Dowiedziałam się wszystkiego. A przynajmniej tyle, ile mi wystarczyło aby zupełnie zapomnieć o tych parszywych osobach. A dzięki Shawnowi informacje przyjęłam z lekkością.
Okazało się, że Lily rozbiła związek Gabriela i Merry. Dlatego, gdy dowiedziała się, że Shawn jest bratem Gabriela, zrezygnowała z poznania nas sobie. Zbyt duże ryzyko wyjścia na jaw całej sprawy. Zapewne chciała udowodnić sobie, że jest "lepsza" ode mnie i zdobędzie tego chłopaka. Nie wiem tylko jakim cudem udało jej się go uwieść... może po prostu obydwoje są siebie warci.
O dziwo, gdy Shawn opowiadał mi to wszystko, co chwila wybuchałam głośnym śmiechem. Na początku Shawn nie wiedział jak ma reagować, bo był przyzwyczajony do tego jak bardzo wpłynęła na mnie ta sprawa, ale z czasem również nabrał dystansu i śmialiśmy się razem.
Powiedział mi, że wtedy, gdy usiadł na biologii z bratem, próbował namówić go do zakończenia romansu z Lily, bo Merry to wspaniała dziewczyna i nie rozumie jak mógł ją tak krzywdzić. Biologia była jedyną okazją na jakikolwiek kontakt z nim, bo Gabriel juz od dawna nie wraca do domu na noc, a w szkole, na przerwach unika go jak tylko się da.
Lily ponoć nastawiała Gabriela przeciwko mnie, opowiedziała mu o tym, że jestem w nim zakochana, ale nie potrafię mu tego wyznać. Gabriel okazał się skurwielem, bo mimo takiej informacji nie przejął się i nie wyczuł lub nie chciał wyczuć podstępu Lily, bo nie zerwał z nią. Zerwał za to z Merry, z którą tworzyli parę od dobrych dwóch lat.
Kiedy Shawn mówił o tym, przed oczami stanął mi mój ojciec.
Jak bardzo podobny jest do niego Gabriel.
Nie wierzę jak mogłam zakochać się w takim człowieku. Niedobrze mi jak o tym pomyślę.
W sumie nie rozumiem do końca motywu Lily... dlaczego była moją przyjaciółką skoro okazało się ze jest zdolna do czegoś takiego? Ale w sumie mało mnie to teraz obchodzi. Ci ludzie nie są dłużej warci tego, aby gościć w mojej głowie. Nie zabiorą mi już więcej czasu.
Dręczyła mnie jeszcze tylko sprawa "cudownego daru" mojego małego braciszka. Okazało się, że to żadna nadprzyrodzona moc, ale po prostu... pamiętnik Shawna.
Tak.
Pamiętnik Shawna, który Willy wygrzebał któregoś dnia z jego plecaka, gdy szukał gumy do żucia, i schował w swoim pokoju.
To utwierdziło tylko Williego w jego wcześniejszym braku sympatii do Lily.
Więc może jednak było w tym coś z jasnowidztwa?
Co nie zmienia faktu, ze jestem na niego zła za to, co zrobił. Pamiętnik to coś bardzo osobistego...
Coś jak ten zeszyt...
Ale Shawn nie ma mu tego za złe. Broni go, mówiąc, że jest jeszcze mały i nie wiedział co robi. Trzeba mu wyjaśnić parę spraw, aby miał wyczucie co wolno, a czego nie.
Kiedy uznałam już, ze wiem tyle, ile mi potrzeba, dałam mu o tym znać pocałunkiem. Potem wtuliłam się w niego i chłonęłam ciepło jego ciała.
Zanucił jakąś piosenkę, zaczął śpiewać wpatrzony w sufit, a ja byłam zdumiona jak piękny jest jego głos.
Wyszeptałam mu do ucha:
"Dziękuję, że jesteś. I że byłeś."
On odpowiedział najpiękniejszymi słowami na świecie, od których poczułam w brzuchu miliardy trzepoczących motyli:
"Kocham Cię. I zawsze kochałem."
CZYTASZ
To tylko zeszyt | Shawn Mendes
FanfictionNa półce znalazłam niezapełniony zeszyt. Postanowiłam uczynić z niego osobistego psychologa. Może kiedyś zaśmieję się z tych zapisków. Może zaśmieję się z tego, że kochałam tak bardzo kogoś, kogo nie powinnam kochać. Czas pokaże.