Szalone północne rozdziały!
* * *
Erwina obudziło natarczywe pukanie do drzwi. Zasypiając poprzedniego dnia, był już mentalnie przygotowany na to, że będzie bardzo wnikliwie przesłuchiwany, a jego sprawozdanie z misji przejdzie przez wiele, bardzo wiele rąk. To, co się wydarzyło, niewątpliwie było ogromną tragedią i zarazem ciosem dla ich systemu edukacji.
To, oczywiście, nie było winą Erwina.
Jego winą był fakt, że trzydziestu sześciu kadetów przeżyło. Trzydziestu sześciu kadetów, którzy ufali teraz tylko jemu. Którzy poszliby zanim nawet w ogień. Albo raczej – którzy za jego rozkazem opuściliby ponownie mury, aby stawić czoła tytanom.
Nikt nie mógł im tego zabronić, ale też nikt nie patrzył teraz na nich jak na ludzi zdrowych psychicznie. W końcu nie tak powinni zachowywać się młodzi i niedoświadczeni kadeci, którzy dopiero co otarli się o śmierć.
Zanim ponownie rozległo się pukanie, Erwin był już ubrany i gotowy na przesłuchanie. Otworzył drzwi i ze spokojem spojrzał na Mitchella Fargensona, który przez ostatnich kilka lat uczył kadetów jak bezpiecznie zachowywać się na misjach.
Pierwszą rzeczą, którą im wpoił było to, aby nigdy, ale to nigdy i pod żadnym pozorem, nie podważać rozkazów dowódcy.
Jak Smith miał rozumieć fakt, że to właśnie jego po niego wysłali?
Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, po czym Fargenson bąknął niemrawo:
- Dobra, nie każmy im dłużej czekać.
Polecił Erwinowi iść za sobą i poprowadził go do budynku, w którym odbywały się zajęcia teoretyczne. Smith miał ogromną ochotę zapytać nauczyciela, kto właściwie na niego czeka, ale uparcie gryzł się w język. Mogłoby to przecież oznaczać, że boi się osób, które mogłyby znaleźć się w przesłuchującej go komisji, a tak przecież nie było. Był spięty, ale na pewno nie przestraszony.
Fargenson otworzył drzwi do sali i przepuścił go do środka. Nie został jednak na zewnątrz, ale wszedł zaraz za Smithem, aby dołączyć do komisji.
Widocznie niesubordynację Erwina uważał za swoją osobistą edukacyjną porażkę.
Albo ktoś z góry zmusił go, aby tak uważał. Tak, tej opcji nie można było wykluczyć.
Skład komisji niespecjalnie zdołał zaskoczyć Erwina. Był mentalnie przygotowany na wiele scenariuszy, ale ten, który zastał, nie był nawet w jednej trzeciej tak zły, jak potencjalnie najgorszy. Nie budziło to jednak jego nadziei. W końcu ocalił życie trzydziestu sześciu osób. Nie mogli więc otwarcie traktować go jak przestępcy.
Mauri Thomioya – nauczyciel manewru trójwymiarowego.
Artur Omholt – naczelny dowódca oddziału kadetów.
Bastin Saevik – dowódca żandarmerii.
Orva Bordeaux – dowódca oddziałów stacjonarnych.
Każdy z nich miał nad sobą jeszcze kilku zwierzchników, którym najwidoczniej nie chciało się pofatygować na przesłuchanie. Wziął głęboki oddech i wmówił sobie, że powinien uznać to za dobrą kartę.
Stanął przed nimi, dumnie zadzierając głowę, wzrokiem mierząc ich z góry, po czym zasalutował i oznajmił pewnym głosem:
- Kadet Erwin Smith melduje gotowość do zdania raportu z ekspedycji treningowej!

CZYTASZ
Ani słowa
Fiksi PenggemarZupełnie teoretyczna koncepcja tego, jak mogły wyglądać początki kariery Erwina i jego spotkanie z Rivaillem. Ilustracja z okładki została wykonana przez Yumakirosaki. Pochodzą stąd: https://www.deviantart.com/yumakirosaki/art/Attack-On-Titan-Survey...