Erwin nie wiedział, co na to odpowiedzieć. Nigdy nie przypuszczał, że może istnieć coś gorszego od odmieńców, ale pewność, z jaką stwierdził to chłopak, nie pozostawiała żadnych wątpliwości. Wszystko wskazywało na to, że muszą poczekać, póki ten dziwny tytan nie będzie wystarczająco daleko od nich.
- Widziałem, co zrobiłeś – nieznajomy przerwał ciszę. Przyklęknął na gałęzi i zaczął się rozglądać, co nadało mu wygląd drapieżnego ptaka wyglądającego nowej ofiary.
- Co masz na myśli? – zapytał Erwin, siadając obok niego.
- Błyskawicznie przejąłeś dowodzenie. Ocaliłeś im wszystkim życie.
- Nie wszystkim – prychnął Smith. Jego uwadze nie umknął jednak ukryty komplement, który przywołał lekki rumieniec na jego twarzy. – Szesnastu już poległo, a zanim wrócimy do domu na pewno...
- Na pewno – przyznał chłopak, wchodząc mu w zdanie. – Ale to i tak dobry wynik. Nawet doświadczonym zwiadowcom nieczęsto udaje się taki osiągnąć.
W Erwinie aż się zagotowało. Mógł znieść jego obojętny ton, gdy mówili o walce albo o tytanach, ale nie mógł pozwolić, aby w ten sam sposób wyrażał się o jego zamordowanych znajomych.
- Nie mów o nich jak o liczbach! – warknął. – To nie są statystyki, tylko moi...
- Nie wiem jak oni, ale ja wolę być liczbą niż jedzeniem – brunet znów mu przerwał. Jego spojrzenie utkwione było w tym, co zostało z kadetów, którym nie udało się dotrzeć do lasu.
Smith znów nie wiedział, co powinien powiedzieć. Ile on mógł mieć lat? Był od niego dużo niższy, a sięgające za ramię włosy przewiązane na karku rzemykiem, dodatkowo go odmładzały. Mimo to zachowywał się znacznie dojrzalej niż Erwin. Nie było to spowodowane jego wiekiem, ale doświadczeniem.
Nagle go olśniło. Chłopak musiał być hieną. Często słyszał o „hienach cmentarnych", o ludziach, którzy wymykali się poza mury aby zebrać to, co zostanie ze zwiadowców i sprzedać łupy na czarnym rynku. Do tej pory powątpiewał jednak w ich istnienie.
- Nie zadręczaj się – westchnął chłopak, błędnie interpretując milczenie Erwina. – Według planu nikt miał nie przeżyć.
Tego było już za wiele. Erwin rzucił się w stronę chłopaka, chwycił go za ramiona i potrząsnął.
- Jakiego planu? Jakiego planu, do cholery?
Dlaczego wcześniej nie zauważył, że jego oczy wcale nie były ciemne, lecz jasne jak niebo o poranku? Dlaczego dopiero teraz zamiast pogardy dostrzegł w nich współczucie? Nie potrzebował już odpowiedzi. Wszystko zrozumiał.
Nie tylko jego przyjaciele nie uwierzyli, że zamierzał dołączyć do żandarmerii.
![](https://img.wattpad.com/cover/72256750-288-k882058.jpg)
CZYTASZ
Ani słowa
FanfictionZupełnie teoretyczna koncepcja tego, jak mogły wyglądać początki kariery Erwina i jego spotkanie z Rivaillem. Ilustracja z okładki została wykonana przez Yumakirosaki. Pochodzą stąd: https://www.deviantart.com/yumakirosaki/art/Attack-On-Titan-Survey...