42.

315 52 1
                                    

Coś w spojrzeniu Smitha uległo drastycznej zmianie. Wciąż było równie intensywne i inteligentnie przenikliwe, ale tym razem dostrzegł w nim dziwny chłód. Zupełnie jakby Erwin chciał mu zasugerować, że dla swojego dobra nie powinien drążyć tego tematu. Co takiego chciał ukryć? Miłosne przygody w ich wieku nie były chyba czymś specjalnie dziwnym. W prawdzie Mike nie przypominał sobie, żeby przy Erwinie kręcił się ostatnio ktokolwiek poza Hange, ale to przecież nie była jego sprawa.

– W porządku, stary – zapewnił go pospiesznie. – Już zapomniałem o sprawie, serio. Z resztą przyszedłem tu w zupełnie innym celu. Po prostu chciałem cię przeprosić i obiecać, że następnym razem...

– Następnym razem? – przerwał mu Smith. – Dlaczego wszyscy uważają, że będzie jakiś następny raz? Nie spodziewałem się, że aż tak bardzo chcecie rozstać się z życiem.

– Przecież i tak wszyscy kiedyś umrzemy – żachnął się Zakarius. – Do tej pory wydawało mi się, że jesteś tego świadom i wolisz umrzeć, próbując osiągnąć coś dla ludzkości, zamiast utopić się we własnym sadle na stołku dowódcy żandarmerii.

Tym razem Erwin uśmiechnął się i był to ten uśmiech, za który Mike tak bardzo go kochał. Uśmiech, który wzbudzał zaufanie i sprawiał, że mógłby pójść za Smithem nawet poza mury.

– Problem polega na tym, Zakarius – Smith zaczął powoli – że w żandarmerii nigdy nie dostanę swojego stołka dowódcy. Zawsze będę tylko podrzędnym popychadłem. A to trochę za mało jak na moje ambicje, wiesz?

Mike wiedział. W końcu ambicje Erwina nie były jakąś wyjątkową tajemnicą. Był raczej jedną z tych osób, po których dało się to dostrzec już na pierwszy rzut oka. A Zakarius niczego innego jak dostania się na sam szczyt mu nie życzył.

Uśmiechnął się do Smitha i odpowiedział z udawanym rozczarowaniem:

– To chyba zmusza cię do małej zmiany planów na przyszłość, nie sądzisz?

Obaj zaśmiali się cicho, aby nie obudzić Heitza, który od dłuższej chwili pochrapywał sobie w najlepsze.

– Moje plany na najbliższą przyszłość zostają takie same – oznajmił Erwin z lekkim zakłopotaniem. – Muszę się porządnie wykąpać.

– I wytrzepać ubranie z siana – podpowiedział mu nieco złośliwie Mike.

Smith poczęstował go szybkim szturchnięciem pod żebra, po czym grzecznie wyprosił z pokoju. Wbrew swoim słowom Zakarius nie mógł przestać myśleć o romansie swojego idola. Nie przychodził mu do głowy absolutnie nikt poza Hange, a jednak zdziwienie Erwina tą sugestią z pewnością było autentyczne i nie mogła to być ona, tego był pewien. Stwarzało to jednak w jego umyśle zupełnie innego rodzaju wątpliwości, a mianowicie – kto w ogóle był w typie Erwina?

* * *

Korzystając z okazji, chciałam zaproponować Wam moje dwa nowe opowiadania: "V", czyli takie małe science-fiction i troszeczkę space opera, oraz "Cukierek albo psikus", czyli kolejne fanfiction do Marvela :D


Ani słowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz